
Dzisiejszej nocy (26/27 marca) wszystkie elbląskie służby postawione zostały w stan gotowości. Przyczyną był kolejny fałszywy alarm bombowy. Tym razem nieustalona osoba zadzwoniła na numer 112 z informacją o znajdującym się na terenie Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego ładunku wybuchowym. Po raz kolejny alarm okazał się fałszywy, na czas trwania przeszukania placówki i terenu do niej przyległego nie zarządzono ewakuacji pacjentów i personelu. Zobacz zdjęcia.
- Około godz. 1.30 w nocy ktoś zadzwonił na numer 112 do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Olsztynie i powiedział, że w szpitalu wojewódzkim w Elblągu podłożony jest ładunek wybuchowy - powiedział nam asp. Krzysztof Nowacki z zespołu prasowego KMP Elbląg, dodając: - Sytuacja była bardzo podobna do tej, która miała miejsce 25 marca w szpitalu przy ul. Komeńskiego. Nie podjęto jednak decyzji o nocnej ewakuacji pacjentów i personelu szpitala wojewódzkiego - kończy policyjny rzecznik.
Na miejscu, podobnie jak dwa dni wcześniej, zjawiły się wszystkie służby. Strażacy z JRG1 zabezpieczyli teren i rozwinęli linie wodne. Do pracy przystąpili funkcjonariusze z patrolu minersko-pirotechnicznego, policjanci kryminalni oraz z prewencji. Sprawdzono wszystkie pomieszczenia w budynku szpitalnym, jak i teren przyległy. Cała akcja zakończyła się około godz. 4.45, nic podejrzanego nie znaleziono. Alarm okazał się fałszywy.
W związku z tym, że jest to kolejny w krótkim czasie alarm bombowy w Elblągu, nasuwa się wiele pytań. Kto i dlaczego znowu zabawił się kosztem zdrowia czy życia często obłożnie chorych ludzi? Co powoduje, że znajdują się "żartownisie" wpadający na pomysł poinformowanie o podłożeniu bomby? Czy groźba kary nawet 8 lat więzienia na takich ludzi zupełnie nie działa?
Ale nie mogą czuć się bezkarni, bo ręka sprawiedliwości ich dotknie. 26 marca policjanci ustalili i zatrzymali kobietę podejrzaną o wywołanie alarmu w szpitalu przy ul. Komeńskiego.
- 34-letnia kobieta została przesłuchana i przyznała, że poinformowała służby o bombie dlatego, że chciała, by jej mąż opuścił szpital - informuje Jakub Sawicki z zespołu prasowego KMP w Elblągu. - Małżonek był pacjentem jednego z oddziałów, a ona chciała, by już wrócił do domu. Dziś kobieta zostanie doprowadzona do prokuratury, gdzie usłyszy zarzut fałszywego zaalarmowania służb ratowniczych.
Na miejscu, podobnie jak dwa dni wcześniej, zjawiły się wszystkie służby. Strażacy z JRG1 zabezpieczyli teren i rozwinęli linie wodne. Do pracy przystąpili funkcjonariusze z patrolu minersko-pirotechnicznego, policjanci kryminalni oraz z prewencji. Sprawdzono wszystkie pomieszczenia w budynku szpitalnym, jak i teren przyległy. Cała akcja zakończyła się około godz. 4.45, nic podejrzanego nie znaleziono. Alarm okazał się fałszywy.
W związku z tym, że jest to kolejny w krótkim czasie alarm bombowy w Elblągu, nasuwa się wiele pytań. Kto i dlaczego znowu zabawił się kosztem zdrowia czy życia często obłożnie chorych ludzi? Co powoduje, że znajdują się "żartownisie" wpadający na pomysł poinformowanie o podłożeniu bomby? Czy groźba kary nawet 8 lat więzienia na takich ludzi zupełnie nie działa?
Ale nie mogą czuć się bezkarni, bo ręka sprawiedliwości ich dotknie. 26 marca policjanci ustalili i zatrzymali kobietę podejrzaną o wywołanie alarmu w szpitalu przy ul. Komeńskiego.
- 34-letnia kobieta została przesłuchana i przyznała, że poinformowała służby o bombie dlatego, że chciała, by jej mąż opuścił szpital - informuje Jakub Sawicki z zespołu prasowego KMP w Elblągu. - Małżonek był pacjentem jednego z oddziałów, a ona chciała, by już wrócił do domu. Dziś kobieta zostanie doprowadzona do prokuratury, gdzie usłyszy zarzut fałszywego zaalarmowania służb ratowniczych.
Witold Sadowski