Przed Okręgowym Sądem Pracy trwa sprawa byłej pracownicy sklepu sieci „Biedronka” w Morągu - Katarzyny W.. Dziś sąd ma przesłuchać pięcioro świadków.
Zdaniem mecenasa Lecha Obary, pierwszy, dotyczący godzin nadliczbowych, etap tej sprawy powoli się kończy.
- To są już ostatni świadkowie, jest wśród nich kierownik rejonu, kierownik sklepu i pracownica - wyjaśnia adwokat. - Cały dotychczasowy materiał dowodowy, podobnie jak w dziesiątkach innych spraw związanych z „Biedronką”, potwierdza, że istniał system zmuszania ludzi do pracy.
Oprócz zapłaty za 3300 przepracowanych nadgodzin, kobieta domaga się w sądzie także odszkodowania za to, że pracując ponad siły poroniła ciążę.
- Sąd zgodził się, by ten aspekt sprawy był badany, kiedy zakończony zostanie wątek dotyczący nadgodzin - mówi Obara. - Chcemy udowodnić, że ciężkie warunki pracy mogły wywołać takie skutki, jak ten o którym mowa w przypadku pracownicy z Morąga, ale też uszkodzenia kręgosłupa, a nawet kalectwa, na co skarżą się inni byli pracownicy.
Od stycznia przed elbląskim Sądem Pracy toczy się także sprawa Renaty J., która za około 3 tysiące nadgodzin domaga się zapłaty 35 tysięcy złotych.
- To są już ostatni świadkowie, jest wśród nich kierownik rejonu, kierownik sklepu i pracownica - wyjaśnia adwokat. - Cały dotychczasowy materiał dowodowy, podobnie jak w dziesiątkach innych spraw związanych z „Biedronką”, potwierdza, że istniał system zmuszania ludzi do pracy.
Oprócz zapłaty za 3300 przepracowanych nadgodzin, kobieta domaga się w sądzie także odszkodowania za to, że pracując ponad siły poroniła ciążę.
- Sąd zgodził się, by ten aspekt sprawy był badany, kiedy zakończony zostanie wątek dotyczący nadgodzin - mówi Obara. - Chcemy udowodnić, że ciężkie warunki pracy mogły wywołać takie skutki, jak ten o którym mowa w przypadku pracownicy z Morąga, ale też uszkodzenia kręgosłupa, a nawet kalectwa, na co skarżą się inni byli pracownicy.
Od stycznia przed elbląskim Sądem Pracy toczy się także sprawa Renaty J., która za około 3 tysiące nadgodzin domaga się zapłaty 35 tysięcy złotych.
SZ