Dzięki interwencji jednego z sąsiadów udało się uratować życie 56-letniej mieszkanki z ulicy Diaczenki. Kobieta dostała udaru, prawdopodobnie przez kilka dni czekała na pomoc. Gdyby nie reakcja sąsiada, mogło dojść do tragedii.
O sprawie poinformował nas jeden z Czytelników. - Dzisiaj około godz. 12.30 przy ul. Diaczenki pojawiła się straż pożarna. Zaniepokojony sąsiad powiadomił rodzinę jednej z mieszkanek, że od dwóch dni jej nie widział i że nie daje ona znaku życia, a w jej mieszkaniu szczeka pies. Na miejsce przyjechała straż pożarna. Po wyważeniu drzwi okazało się, że sąsiadka nie miała siły dojść do drzwi, była bardzo słaba, jeden dzień później i nie wiadomo, jakby się to skończyło – napisał do nas w mailu jeden z Czytelników.
Jak nam powiedział młodszy aspirant Wiesław Matusak, który kierował akcją strażaków, w mieszkaniu przebywała 56-letnia kobieta, która dostała udaru.
- Drzwi były zamknięte, z głębi mieszkania dobiegało szczekanie psa i słaby głos tej pani. Dlatego zdecydowaliśmy o wyważeniu drzwi. Na miejscu okazało się, że 56-latka siedzi przy łóżku, nie ma siły wstać. Podaliśmy jej tlen, szybko też przyjechało pogotowie, które zabrało ją do szpitala – poinformował mł. asp. Wiesław Matusak.
Udało nam się skontaktować z panem Marcinem, którego czujność uratował życie 56-latce. - Byłem u niej w niedzielę, prosiła mnie bym wyprowadził psa, bo źle się czuje. Mówiłem jej, by poszła do lekarza, ale widocznie mnie nie posłuchała. W poniedziałek i wtorek próbowałem się z nią skontaktować, ale nikt nie otwierał. Myślałem, że gdzieś może poszła do rodziny czy znajomych. Ale gdy w środę nadal jej nie było, a w środku szczekał pies, zaniepokojony powiadomiłem rodzinę, która mieszka niedaleko i razem wezwaliśmy straż - powiedział nam pan Marcin.
- Ta sytuacja pokazuje, że warto dobrze żyć z sąsiadami. Napiszcie o tym panu, który powiadomił straż, ładny artykuł, że warto interesować się losem sąsiadów – stwierdził Czytelnik, który powiadomił nas o tym wydarzeniu.
Jak nam powiedział młodszy aspirant Wiesław Matusak, który kierował akcją strażaków, w mieszkaniu przebywała 56-letnia kobieta, która dostała udaru.
- Drzwi były zamknięte, z głębi mieszkania dobiegało szczekanie psa i słaby głos tej pani. Dlatego zdecydowaliśmy o wyważeniu drzwi. Na miejscu okazało się, że 56-latka siedzi przy łóżku, nie ma siły wstać. Podaliśmy jej tlen, szybko też przyjechało pogotowie, które zabrało ją do szpitala – poinformował mł. asp. Wiesław Matusak.
Udało nam się skontaktować z panem Marcinem, którego czujność uratował życie 56-latce. - Byłem u niej w niedzielę, prosiła mnie bym wyprowadził psa, bo źle się czuje. Mówiłem jej, by poszła do lekarza, ale widocznie mnie nie posłuchała. W poniedziałek i wtorek próbowałem się z nią skontaktować, ale nikt nie otwierał. Myślałem, że gdzieś może poszła do rodziny czy znajomych. Ale gdy w środę nadal jej nie było, a w środku szczekał pies, zaniepokojony powiadomiłem rodzinę, która mieszka niedaleko i razem wezwaliśmy straż - powiedział nam pan Marcin.
- Ta sytuacja pokazuje, że warto dobrze żyć z sąsiadami. Napiszcie o tym panu, który powiadomił straż, ładny artykuł, że warto interesować się losem sąsiadów – stwierdził Czytelnik, który powiadomił nas o tym wydarzeniu.
RG