I tak będziemy się tu kąpać - tak na uwagi policji czy ratowników odpowiadają chłopcy kapiący się w porcie w Tolkmicku. Przyglądający się temu dorośli wcale nie protestują i nie „gonią” młodzieży: A gdzie się mają kąpać? - pytają zdziwieni. - Wszyscy tu się kąpią, od wielu lat.
Podobnie jest w Elblągu. Starzy i młodzi pływający pod mostem kolejowym czy Unii Europejskiej reagują śmiechem na apel o wyjście z wody.
W takie lato jak to problem braku kąpielisk musiał się pojawić. A meteorolodzy zapowiadają dalsze upały. Nie każdego z nas stać na kosztowne wyjazdy za granicę czy nawet nad polskie morze. Mieszkańcom Elbląga i miejscowości położonych na Zalewem Wiślanym pozostaje korzystanie z tutejszych akwenów. Ale nie ma przy nich strzeżonych kąpielisk.
Zdecydowanie prostsza rzecz jest, jeśli idzie o rzekę Elbląg. Zakaz kąpieli dotyczy całego biegu rzeki, która jest torem wodnym dla pływających tu statków. I nie ma tu o czym dyskutować, bo to prawo zakazuje kąpieli w takim miejscu.
Inaczej jest z Zalewem Wiślanym. Już od dawna stan jego wód jest kwestionowany przez służby sanitarne. Większe zdziwienie budzi wydanie zezwolenia na korzystanie z wybranych plaż niż zakazy kąpieli, chociaż te są i tak lekceważone. A z motorówki czy żaglówki płynącej środkiem Zalewu wszystko widać dobrze - niezależnie od czystości wody, kąpią się w niej i starzy, i młodzi. Brakiem strzeżonych kąpielisk nad Zalewem martwią się chyba jedynie policjanci i WOPR-owcy, którzy codziennie patrolują okolice dzikich plaż.
- Nie może tak być, że nie ma tu żadnej opieki nad dziećmi czy dorosłymi pływakami - mówi sierżant Barłomiej Kwaśny z elbląskiej KMP. - Przecież to właśnie tu rok temu na oczach ludzi utonęło dwoje małych dzieci pływających na materacu.
O tej tragedii nikt już chyba nie pamięta, bo dokładnie w tym samym miejscu jest mnóstwo kąpiących się.
- Wygrodzenie kawałka strzeżonego miejsca i zatrudnienie na sezon ratowników to nie jest dla samorządów wielki koszt - mówi Bożena Ruszkowska z elbląskiego WOPR-u. - Lokalni urzędnicy mają obowiązek zapewnić bezpieczeństwo ludziom wypoczywającym nad woda. Brak zezwolenia służb sanitarnych jest dobra wymówką. A tak naprawdę, to ich mieszkańcy i tak się tam kąpią.
I tak życie nad Zalewem toczy się swoim torem. Urzędnicy swoje, mieszkańcy swoje. Ci ostatni skarżą się tylko, że ktoś w Urzędzie Gminy powiedział im, że o swoje dzieci każdy musi zadbać sam.
- Przecież dbamy, ale gdzie one mają się kąpać latem? Nie będziemy ich wozić na basen do Fromborka czy do Elbląga!
I tak mija kolejne lato...
Materiał Marty Hajkowicz:
W takie lato jak to problem braku kąpielisk musiał się pojawić. A meteorolodzy zapowiadają dalsze upały. Nie każdego z nas stać na kosztowne wyjazdy za granicę czy nawet nad polskie morze. Mieszkańcom Elbląga i miejscowości położonych na Zalewem Wiślanym pozostaje korzystanie z tutejszych akwenów. Ale nie ma przy nich strzeżonych kąpielisk.
Zdecydowanie prostsza rzecz jest, jeśli idzie o rzekę Elbląg. Zakaz kąpieli dotyczy całego biegu rzeki, która jest torem wodnym dla pływających tu statków. I nie ma tu o czym dyskutować, bo to prawo zakazuje kąpieli w takim miejscu.
Inaczej jest z Zalewem Wiślanym. Już od dawna stan jego wód jest kwestionowany przez służby sanitarne. Większe zdziwienie budzi wydanie zezwolenia na korzystanie z wybranych plaż niż zakazy kąpieli, chociaż te są i tak lekceważone. A z motorówki czy żaglówki płynącej środkiem Zalewu wszystko widać dobrze - niezależnie od czystości wody, kąpią się w niej i starzy, i młodzi. Brakiem strzeżonych kąpielisk nad Zalewem martwią się chyba jedynie policjanci i WOPR-owcy, którzy codziennie patrolują okolice dzikich plaż.
- Nie może tak być, że nie ma tu żadnej opieki nad dziećmi czy dorosłymi pływakami - mówi sierżant Barłomiej Kwaśny z elbląskiej KMP. - Przecież to właśnie tu rok temu na oczach ludzi utonęło dwoje małych dzieci pływających na materacu.
O tej tragedii nikt już chyba nie pamięta, bo dokładnie w tym samym miejscu jest mnóstwo kąpiących się.
- Wygrodzenie kawałka strzeżonego miejsca i zatrudnienie na sezon ratowników to nie jest dla samorządów wielki koszt - mówi Bożena Ruszkowska z elbląskiego WOPR-u. - Lokalni urzędnicy mają obowiązek zapewnić bezpieczeństwo ludziom wypoczywającym nad woda. Brak zezwolenia służb sanitarnych jest dobra wymówką. A tak naprawdę, to ich mieszkańcy i tak się tam kąpią.
I tak życie nad Zalewem toczy się swoim torem. Urzędnicy swoje, mieszkańcy swoje. Ci ostatni skarżą się tylko, że ktoś w Urzędzie Gminy powiedział im, że o swoje dzieci każdy musi zadbać sam.
- Przecież dbamy, ale gdzie one mają się kąpać latem? Nie będziemy ich wozić na basen do Fromborka czy do Elbląga!
I tak mija kolejne lato...
Materiał Marty Hajkowicz:
Mira Stankiewicz - Telewizja Elbląska