- To dalszy ciąg horroru i może dojść do tragedii - tak przewodniczący elbląskiej Solidarności określa kolejne wydarzenia związane z odzieżową spółką Hetman.
Prezes firmy Hetman Jan P. wysłał do swoich pracownic, które wygrały sprawy w sądach pierwszej instancji, pisma z informacją, że do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia, nie wypłaci nakazanych przez sąd pieniędzy. W innym piśmie, apelacji od wyroku dotyczącego dwójki swoich pracownic, prezes Hetmana napisał z kolei m.in., że komisja zakładowa „S” nigdy nie wyrażała negatywnej opinii na temat planowanych zwolnień kolejnych grup kobiet, co więcej – pisze prezes – „w większości przypadków dało się słyszeć głos aprobaty”.
Jan P. wyjaśnia też, że o sytuacji w firmie przez miniony rok nie chciał rozmawiać z przewodniczącym elbląskiej „S”, bo ten „dał się poznać jak człowiek nieodpowiedzialny, pieniacz i samolub”. Zarząd Regionu w swoim oficjalnym stanowisku uznał pismo prezesa Hetmana za obraźliwe i naruszające dobra osobiste przewodniczącego, ale zalecił swoim członkom „okazywanie dystansu do pozbawionych godności argumentów” Jana P.
Jak informowaliśmy wczoraj, na początku grudnia prezes wysłał do swoich pracownic kolejne pismo. Zażądał w nim, żeby kobiety zapłaciły mu po 3 tysiące złotych w zamian za straty, jakie rzekomo spowodował dwugodzinny przestój w grudniu ubiegłego roku. Prezes zagroził też, że jeśli w ciągu tygodnia „strata” nie zostanie wyrównana, skieruje sprawy do sądu.
- Przestój spowodowało nie pojawienie się prezesa na umówione wówczas spotkanie – przypomina przewodniczący „S”, Mirosław Kozłowski. – I mimo że wszystkie panie odpracowały tę przerwę, to wydarzenie oraz założenie związku zawodowego rozpoczęły zwolnienia i cały konflikt. Poza tym, przez cały czas prosiliśmy o rozmowy, ale na nasze prośby nie było odzewu.
Przypomnijmy, oprócz spraw w sądzie pracy, przeciwko prezesowi Hetmana ma się rozpocząć także proces karny. Jan Przezpolewski jest oskarżony m.in. o „złośliwe i uporczywe” – w opinii prokuratury - łamanie praw pracowników oraz o niepłacenie składek do ZUS-u. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Prezesowi Hetmana grozi do 10 lat więzienia.
- Ostatnie listy to dalszy ciąg dręczenia tych kobiet, jeżeli sąd nie ukarze szybko pana P., dojdzie do tragedii – prorokuje przewodniczący „S”.
Zobacz także: "Prawo dżungli"
Jan P. wyjaśnia też, że o sytuacji w firmie przez miniony rok nie chciał rozmawiać z przewodniczącym elbląskiej „S”, bo ten „dał się poznać jak człowiek nieodpowiedzialny, pieniacz i samolub”. Zarząd Regionu w swoim oficjalnym stanowisku uznał pismo prezesa Hetmana za obraźliwe i naruszające dobra osobiste przewodniczącego, ale zalecił swoim członkom „okazywanie dystansu do pozbawionych godności argumentów” Jana P.
Jak informowaliśmy wczoraj, na początku grudnia prezes wysłał do swoich pracownic kolejne pismo. Zażądał w nim, żeby kobiety zapłaciły mu po 3 tysiące złotych w zamian za straty, jakie rzekomo spowodował dwugodzinny przestój w grudniu ubiegłego roku. Prezes zagroził też, że jeśli w ciągu tygodnia „strata” nie zostanie wyrównana, skieruje sprawy do sądu.
- Przestój spowodowało nie pojawienie się prezesa na umówione wówczas spotkanie – przypomina przewodniczący „S”, Mirosław Kozłowski. – I mimo że wszystkie panie odpracowały tę przerwę, to wydarzenie oraz założenie związku zawodowego rozpoczęły zwolnienia i cały konflikt. Poza tym, przez cały czas prosiliśmy o rozmowy, ale na nasze prośby nie było odzewu.
Przypomnijmy, oprócz spraw w sądzie pracy, przeciwko prezesowi Hetmana ma się rozpocząć także proces karny. Jan Przezpolewski jest oskarżony m.in. o „złośliwe i uporczywe” – w opinii prokuratury - łamanie praw pracowników oraz o niepłacenie składek do ZUS-u. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Prezesowi Hetmana grozi do 10 lat więzienia.
- Ostatnie listy to dalszy ciąg dręczenia tych kobiet, jeżeli sąd nie ukarze szybko pana P., dojdzie do tragedii – prorokuje przewodniczący „S”.
Zobacz także: "Prawo dżungli"
AJ