Jako jedna z osób organizujących MEGAzlot, czując wysoce niesprawiedliwy charakter oceny konkursu dla dzieci opublikowany w komentarzach do zamieszczonego przez portEl artykułu na temat tej imprezy (patrz niżej), proszę o umieszczenie odpowiedzi niniejszej treści.
Oto ta opinia:
„Moim zdaniem, organizatorzy lub prowadzący nie do końca się postarali. W konkursie plastycznym brała udział moja córka (Ola, 6 lat). Nie mam pretensji, że nie wygrała konkursu. Ale po oddaniu prac czekałyśmy trzy godziny na ogłoszenie wyników konkursu i... dostała cukierka, podczas gdy pozostałe dzieci dostały nagrody. Biorąc pod uwagę wiek dzieci uczestniczących w konkursie, ich zapał, zaangażowanie i nadzieje, moim zdaniem, oprócz oczywistych trzech głównych miejsc, wszystkie pozostałe dzieci powinny być wyróżnione jednakowo. A nie, jedno dostaje cukierka (szt. 2) a inne reklamówkę z prezentami. Przecież to chodzi o drobiazg i o przekazanie dzieciom, że proces twórczy i starania są tak samo ważne jak wynik. Moja córka nie została nawet wyczytana i pochwalona za pracę. Pytanie brzmi: w jakim celu organizowane są takie konkursy? Po to, żeby dzieci doszły do wniosku, że nie warto jest się starać? Państwa działania skutecznie zniechęciły moje dziecko do udziału w takich konkursach. Przykro mi, że czas spędzony na tak miło zapowiadającej się imprezie skończył się dla mojej córki żalem i płaczem.
Hanna Żukowska”
I odpowiedź:
„Szanowna Pani
jako jedna z osób organizujących MEGAzlot, pragnę odpowiedzieć na postawione przez Panią zarzuty. Podkreślam jednocześnie, że jest to tylko moja prywatna opinia, a nie stanowisko organizatora tj. Fanklubu Użytkowników Renault w Elblągu.
Konkurs oznacza dla mnie dwie rzeczy - po pierwsze, nie każdy uczestnik zostanie nagrodzony; po drugie - na ostateczne wyniki trzeba poczekać aż „występ” skończy ostatni „zawodnik”. Szczególnie w tym przypadku - przyjmowanie prac trwało od godz. 10.30 do 14.30!
Pragnę podkreślić, że informacja o godzinie ogłoszenia wyników była podawana przez organizatorów każdemu z opiekunów, zatem nie było potrzeby fizycznego „przesiadywania z dzieckiem wielu godzin” na Placu Kazimierza Jagiellończyka w oczekiwaniu na godzinę 15.
Mam nieodparte wrażenie, że, szukając winnych, nie zauważa Pani prawdziwego źródła problemu. Jeśli córka w wyniku jednego niepowodzenia - choć ja braku sukcesu nie nazwałbym niepowodzeniem - zraziła się do idei wysiłku twórczego czy, co gorsza, do idei konkurowania z innymi dziećmi, komentarz wydaje się zbędny.
Mimo szczerych chęci, nie możemy nagradzać każdego. Z dwóch powodów: jeden to finanse, drugi - idea współzawodnictwa. Finanse dają o sobie znać szczególnie w przypadku, kiedy cała impreza jest budowana wysiłkiem, ambicją i (niestety!) finansami własnymi wąskiej grupy zapaleńców, zapaleńców, którzy chcieli - odwrotnie niż wynika z Pani wniosków - pokazać dzieciom oraz dorosłym, że warto stawać w szranki z innymi. Warto choćby po to, by poznać smak zwycięstwa. Warto również po to, by wiedzieć, że nie zawsze się wygrywa, nie zawsze jest się wyróżnionym, na piedestale, w blasku chwały zwycięstwa.
Nagrody rzeczowe dla dzieci pozwalały na nagrodzenie prac szóstki dzieci, a nie, jak w „zwykłych” konkursach, trójki najlepszych. W konkursie plastycznym, który cieszył się dużym zainteresowaniem, wyróżnionych zostało zatem sześć prac.
Naprawdę, jestem zaskoczony Pani tezą, że za reakcje córki na brak wyróżnienia jej pracy odpowiedzialni są organizatorzy imprezy czy jury. Reakcja zebranych dzieci, które również nie zostały wyróżnione, była zgoła odmienna od reakcji Pani córki. Proszę postawić sobie pytanie, dlaczego?
Ciężko mi czytać i wierzyć w sens poświęcenia choćby minuty w organizację tej imprezy, gdy o sympatycznym geście poczęstowania wszystkich biorących udział w konkursie dzieci słodyczami pisze Pani jako obrazie honoru i godności córki. Współczuje serdecznie dziecku, któremu tłumaczy się, że to źli organizatorzy są winni za niespełnienie jego ambicji.
Mimo cierpkich i niesprawiedliwych w mojej ocenie słów pod adresem organizatorów, pozdrawiam”
„Moim zdaniem, organizatorzy lub prowadzący nie do końca się postarali. W konkursie plastycznym brała udział moja córka (Ola, 6 lat). Nie mam pretensji, że nie wygrała konkursu. Ale po oddaniu prac czekałyśmy trzy godziny na ogłoszenie wyników konkursu i... dostała cukierka, podczas gdy pozostałe dzieci dostały nagrody. Biorąc pod uwagę wiek dzieci uczestniczących w konkursie, ich zapał, zaangażowanie i nadzieje, moim zdaniem, oprócz oczywistych trzech głównych miejsc, wszystkie pozostałe dzieci powinny być wyróżnione jednakowo. A nie, jedno dostaje cukierka (szt. 2) a inne reklamówkę z prezentami. Przecież to chodzi o drobiazg i o przekazanie dzieciom, że proces twórczy i starania są tak samo ważne jak wynik. Moja córka nie została nawet wyczytana i pochwalona za pracę. Pytanie brzmi: w jakim celu organizowane są takie konkursy? Po to, żeby dzieci doszły do wniosku, że nie warto jest się starać? Państwa działania skutecznie zniechęciły moje dziecko do udziału w takich konkursach. Przykro mi, że czas spędzony na tak miło zapowiadającej się imprezie skończył się dla mojej córki żalem i płaczem.
Hanna Żukowska”
I odpowiedź:
„Szanowna Pani
jako jedna z osób organizujących MEGAzlot, pragnę odpowiedzieć na postawione przez Panią zarzuty. Podkreślam jednocześnie, że jest to tylko moja prywatna opinia, a nie stanowisko organizatora tj. Fanklubu Użytkowników Renault w Elblągu.
Konkurs oznacza dla mnie dwie rzeczy - po pierwsze, nie każdy uczestnik zostanie nagrodzony; po drugie - na ostateczne wyniki trzeba poczekać aż „występ” skończy ostatni „zawodnik”. Szczególnie w tym przypadku - przyjmowanie prac trwało od godz. 10.30 do 14.30!
Pragnę podkreślić, że informacja o godzinie ogłoszenia wyników była podawana przez organizatorów każdemu z opiekunów, zatem nie było potrzeby fizycznego „przesiadywania z dzieckiem wielu godzin” na Placu Kazimierza Jagiellończyka w oczekiwaniu na godzinę 15.
Mam nieodparte wrażenie, że, szukając winnych, nie zauważa Pani prawdziwego źródła problemu. Jeśli córka w wyniku jednego niepowodzenia - choć ja braku sukcesu nie nazwałbym niepowodzeniem - zraziła się do idei wysiłku twórczego czy, co gorsza, do idei konkurowania z innymi dziećmi, komentarz wydaje się zbędny.
Mimo szczerych chęci, nie możemy nagradzać każdego. Z dwóch powodów: jeden to finanse, drugi - idea współzawodnictwa. Finanse dają o sobie znać szczególnie w przypadku, kiedy cała impreza jest budowana wysiłkiem, ambicją i (niestety!) finansami własnymi wąskiej grupy zapaleńców, zapaleńców, którzy chcieli - odwrotnie niż wynika z Pani wniosków - pokazać dzieciom oraz dorosłym, że warto stawać w szranki z innymi. Warto choćby po to, by poznać smak zwycięstwa. Warto również po to, by wiedzieć, że nie zawsze się wygrywa, nie zawsze jest się wyróżnionym, na piedestale, w blasku chwały zwycięstwa.
Nagrody rzeczowe dla dzieci pozwalały na nagrodzenie prac szóstki dzieci, a nie, jak w „zwykłych” konkursach, trójki najlepszych. W konkursie plastycznym, który cieszył się dużym zainteresowaniem, wyróżnionych zostało zatem sześć prac.
Naprawdę, jestem zaskoczony Pani tezą, że za reakcje córki na brak wyróżnienia jej pracy odpowiedzialni są organizatorzy imprezy czy jury. Reakcja zebranych dzieci, które również nie zostały wyróżnione, była zgoła odmienna od reakcji Pani córki. Proszę postawić sobie pytanie, dlaczego?
Ciężko mi czytać i wierzyć w sens poświęcenia choćby minuty w organizację tej imprezy, gdy o sympatycznym geście poczęstowania wszystkich biorących udział w konkursie dzieci słodyczami pisze Pani jako obrazie honoru i godności córki. Współczuje serdecznie dziecku, któremu tłumaczy się, że to źli organizatorzy są winni za niespełnienie jego ambicji.
Mimo cierpkich i niesprawiedliwych w mojej ocenie słów pod adresem organizatorów, pozdrawiam”
Rafał Rosiński