Dziś (12 listopada) około godz 20 na krętym odcinku drogi nr 22 między Jegłownikiem a Elblągiem osobowy mercedes uderzył w rosnące na poboczu drzewo. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Skończyło się na wielkim strachu i mandacie wystawionym kierowcy przez policję.
Mercedesem podróżowało dwóch dwudziestokilkuletnich mężczyzn. Droga była mokra i śliska. Kierujący jadąc od strony Jegłownika nie zastosował się do stojącego kilkadziesiąt metrów wcześniej ograniczenia prędkości do 60km/godz. Po wyjściu z jednego z zakrętów autem zaczęło obracać wokół własnej osi - powiedział nam pasażer mercedesa. Kręcący się samochód wpadł do rowu przecinając przeciwległy pas ruchu i i zatrzymał się uderzając bokiem w drzewo. Według relacji mężczyzny z auta pomogły im się wydostać młode kobiety, które jechały kilkadziesiąt metrów za nimi.
Na miejsce przybyła karetka pogotowia i policja. Mężczyźni po zbadaniu przez lekarza nie zostali zabrani do szpitala. Obaj byli w wielkim szoku. Na szczęście w momencie przecinania przez nich drogi nikt z przeciwka nie jechał. Mogłoby wówczas dojść do tragedii...
Za taką jazdę w takich warunkach na tak krętej drodze powinni gnojowi zabrać prawo jazdy na dziesięć lat. Jak widać ktoś już wcześniej niestety otworzył mu łeb i nasrał do środka bo myśleć toto nie potrafi.
ten zakręt jest nie bezpieczny sam kiedyś tam poleciałem jechałem nie całe 60 obróciło mnie ale zatrzymałem się na poboczu, za mną jechała też młoda kobieta i jak mnie zobaczyła noga na hamulec i poleciała po barierkach. Ten zakręt jest naprawdę nie bezpieczny a szczególnie samochodem napędzanym na tył. Powinien być lepiej oznaczony a nie tylko 60 parę set metrów wcześniej. Pewnie 60 nie jechali ale tu winy bym szukał w nie odpowiednim oznakowaniu.
Zakręt jest niebezpieczny bo zaczyna się lekkim łukiem a potem zaostrza się. Jak kierowca nie ma doświadczenia to w momencie gdy zorientuje się że musi hamować jest już na łuku i po ptokach. Taka pułapka dla nieznających trasy co cisną.
Jechałem tą drogą więc widocznie chwilę po mnie musieli tam wlecieć bo jak jechałem to było czysto. Nawierzchnia była dość przyczepna i jadąc nawet 70km/h nie miałem problemu z autem. Oni pewnie lecieli ponad 85km/h więc finał jak widać :D. Dobrze że nic się im nie stało. Szczęścia życzę.
Latałem sobie po tych zakrętach Nysą 522 i Żukiem mikrobusem czasami w dziesięć osób bez problemu do 90 km/ h bo to więcej nie szło. Wszystkim znajomym, nie tylko tym którym to nie wyszło i ledwo przeżyli spotkanie z drzewem lub samochodem z przeciwka zawsze mówiłem wolniej. Chłopak tutaj przesadził i zerwał przyczepność co przy tej klasie auta można już przy ruszaniu zrobić, ale miejmy nadzieję, że się czegoś nauczy a nie tylko kolejna zabawka się zepsuła.