Kiedy po ukończeniu szkoły oficerskiej we Wrocławiu Anna Pęzioł została dowódcą plutonu, mężczyznom, którzy jej podlegali nie mieściło się w głowie, że kobieta może nimi dowodzić. Gdy odchodzili do cywila chcieli mieć z nią zdjęcie, bo twierdzili, że w domu im nie uwierzą, że mieli takiego szefa. Dziś (12 września) Anna Pęzioł znalazła się w gronie żołnierzy, którzy odebrali patenty na kolejny stopień - ona na porucznika.
Z okazji 89. rocznicy powstania 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej w kinie „Orzeł” odbyła się uroczysta akademia. Przyszedł czas na podsumowania i refleksje.
- Dla mnie dzisiejsze święto jest szczególnym, gdyż właśnie mija rok, od kiedy objąłem dowództwo 16 PDZ – mówił gen. dyw. Wiesław Michnowicz. – Przyznam, że na początku miałem obawy, bo to nowe stanowisko, nowe środowisko, nowi ludzie. Jednak szybko one minęły, dobrze się tu czuję na ziemi warmińsko-mazurskiej.
- Jest jeden ból, który mi towarzyszy – to rozłąka z rodziną, z moją kochana żoną, dziećmi – przyznał wzruszony generał. – Ja jestem tu, a moi najbliżsi na drugim końcu Polski. Zawsze jednak moja żona towarzyszy mi podczas ważnych momentów związanych z moją służbą. Jest z nami także dziś.
Generał Michnowicz skierował też specjalne podziękowanie w kierunku żołnierzy, którzy są na misjach stabilizacyjnych.
- Zadania na misjach m.in. w Iraku, Afganistanie czy Syrii wykonuje obecnie ok. 400 żołnierzy z naszej dywizji, a kolejnych 400 szykuje się do zmiany w październiku – mówił. – Życzę tym kolegom szczęśliwego powrotu do domu i tzw. szczęścia żołnierskiego, bo tam jest ono szczególnie ważne – dodał.
Akademia stała się również okazją do wręczenia patentów na kolejny stopień. Otrzymało je 9 żołnierzy. W tym gronie znalazła się (już) porucznik Anna Pęzioł z sekcji prasowej 16 PDZ. Pani porucznik pochodzi z Janowa Lubelskiego. Służbę wojskową rozpoczęła w 2005 roku. Wcześniej jednak ukończyła studia cywilne.
- Studiowałam dyplomację na Uniwersytecie Wrocławskim – mówiła por. Anna Pęzioł. – Obok była Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych. Postanowiłam tam wstąpić.
- Jestem patriotką, stwierdziłam, że mam dobre wykształcenie i mogę przysłużyć się Ojczyźnie – dodaje. – Ponadto myślę, że praca mojej mamy pomogła mi w wyborze drogi zawodowej. Moja mama uczy Przysposobienia Obronnego. Jeździłam z nią na poligon, w wolnych chwilach uczestniczyłam też w jej lekcjach, śpiewałam żołnierskie piosenki i chyba te „czerwone maki na Monte Cassino” przeważyły – zauważa ze śmiechem.
Po ukończeniu szkoły oficerskiej por. Anna Pęzioł została dowódcą plutonu zmechanizowanego litewsko-polskiego batalionu sil pokojowych w Orzyszu.
- Byłam na początku jedyną dziewczyną w jednostce i czułam się trochę dziwnie – przyznaje. – Okazało się, że nie tylko ja. Szczególnie zapamiętałam pobór chłopaków ze Śląska. Nie mogli uwierzyć, że dowodzić nimi będzie kobieta. Ja jednak starałam się ich przekonać, że żołnierz to żołnierz – chodziłam z nimi na siłownię, razem biegaliśmy. Uczyłam ich też tego, że w wojsku są przyjaciele, bo kto ich wyciągnie z ognia czy innej opresji, jak nie kolega?
Gdy odchodzili do rezerwy, chcieli koniecznie mieć ze mną zdjęcia, bo twierdzili, że nikt im w domu nie uwierzy, że mieli szefa kobietę.
Porucznik Pęzioł służy w Elblągu od pół roku. Jest oficerem prasowym w Dowództwie Dywizji. Wspomina jednak służbę w jednostkach liniowych.
- Tam człowiek uczy się prawdziwego życia – mówi – gdy jedzie się wozem bojowym, a deszcz zacina, jest przeraźliwie zimno…
- Dla mnie dzisiejsze święto jest szczególnym, gdyż właśnie mija rok, od kiedy objąłem dowództwo 16 PDZ – mówił gen. dyw. Wiesław Michnowicz. – Przyznam, że na początku miałem obawy, bo to nowe stanowisko, nowe środowisko, nowi ludzie. Jednak szybko one minęły, dobrze się tu czuję na ziemi warmińsko-mazurskiej.
- Jest jeden ból, który mi towarzyszy – to rozłąka z rodziną, z moją kochana żoną, dziećmi – przyznał wzruszony generał. – Ja jestem tu, a moi najbliżsi na drugim końcu Polski. Zawsze jednak moja żona towarzyszy mi podczas ważnych momentów związanych z moją służbą. Jest z nami także dziś.
Generał Michnowicz skierował też specjalne podziękowanie w kierunku żołnierzy, którzy są na misjach stabilizacyjnych.
- Zadania na misjach m.in. w Iraku, Afganistanie czy Syrii wykonuje obecnie ok. 400 żołnierzy z naszej dywizji, a kolejnych 400 szykuje się do zmiany w październiku – mówił. – Życzę tym kolegom szczęśliwego powrotu do domu i tzw. szczęścia żołnierskiego, bo tam jest ono szczególnie ważne – dodał.
Akademia stała się również okazją do wręczenia patentów na kolejny stopień. Otrzymało je 9 żołnierzy. W tym gronie znalazła się (już) porucznik Anna Pęzioł z sekcji prasowej 16 PDZ. Pani porucznik pochodzi z Janowa Lubelskiego. Służbę wojskową rozpoczęła w 2005 roku. Wcześniej jednak ukończyła studia cywilne.
- Studiowałam dyplomację na Uniwersytecie Wrocławskim – mówiła por. Anna Pęzioł. – Obok była Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych. Postanowiłam tam wstąpić.
- Jestem patriotką, stwierdziłam, że mam dobre wykształcenie i mogę przysłużyć się Ojczyźnie – dodaje. – Ponadto myślę, że praca mojej mamy pomogła mi w wyborze drogi zawodowej. Moja mama uczy Przysposobienia Obronnego. Jeździłam z nią na poligon, w wolnych chwilach uczestniczyłam też w jej lekcjach, śpiewałam żołnierskie piosenki i chyba te „czerwone maki na Monte Cassino” przeważyły – zauważa ze śmiechem.
Po ukończeniu szkoły oficerskiej por. Anna Pęzioł została dowódcą plutonu zmechanizowanego litewsko-polskiego batalionu sil pokojowych w Orzyszu.
- Byłam na początku jedyną dziewczyną w jednostce i czułam się trochę dziwnie – przyznaje. – Okazało się, że nie tylko ja. Szczególnie zapamiętałam pobór chłopaków ze Śląska. Nie mogli uwierzyć, że dowodzić nimi będzie kobieta. Ja jednak starałam się ich przekonać, że żołnierz to żołnierz – chodziłam z nimi na siłownię, razem biegaliśmy. Uczyłam ich też tego, że w wojsku są przyjaciele, bo kto ich wyciągnie z ognia czy innej opresji, jak nie kolega?
Gdy odchodzili do rezerwy, chcieli koniecznie mieć ze mną zdjęcia, bo twierdzili, że nikt im w domu nie uwierzy, że mieli szefa kobietę.
Porucznik Pęzioł służy w Elblągu od pół roku. Jest oficerem prasowym w Dowództwie Dywizji. Wspomina jednak służbę w jednostkach liniowych.
- Tam człowiek uczy się prawdziwego życia – mówi – gdy jedzie się wozem bojowym, a deszcz zacina, jest przeraźliwie zimno…
A