„Moje ciało to nie pole walki”, „Myślę, czuję, decyduję”, "No woman, no kraj". Z takimi hasłami na transparentach, z zaklejonymi ustami, z wieszakami w dłoni maszerowały dziś (3 października) ulicami Elbląga kobiety, ale i mężczyźni. W ten sposób blisko tysiąc osób zareagowało na propozycję zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Większość przyznała, że to kwestia delikatna i krucha, ale swoboda wyboru jest najważniejsza. A ta swoboda jest dziś zagrożona. Zobacz fotoreportaż i materiał filmowy Truso.tv
O godzinie 12 na placu Dworcowym w Elblągu zebrały się setki osób, które razem chciały przejść ulicami miasta w Marszu Milczenia. Kobiety młodsze i starsze, pracownice i uczennice. Większość ubrana na czarno, część z transparentami, część z wieszakami w ręku, część z zaklejonymi ustami.
- Tak jak większość polskich kobiet chcemy pokazać, że nie zgadzamy się na to, co nam się szykuje. Na to, co rząd chce nam przygotować, a wmawia nam się, że jest to projekt obywatelski, że tego chce naród i wyborca – mówiła Beata Branicka z Galerii EL, która dziś oficjalnie wzięła wolne w pracy. - Niekoniecznie zgadzamy się na wprowadzenie zmian do tego, co już jest i co w jakiś tam sposób się sprawdza. Jakkolwiek by nie interpretować projektu tej ustawy, najważniejsze jest to, że wykreślono jakąkolwiek możliwość interwencji w ciążę, nawet w przypadku gwałtu czy zagrożenia życia kobiety. To jest dla mnie najgorsze, co można zrobić. Nie chcę wypowiadać się na temat samej aborcji - zaznaczyła - ponieważ to tak intymna sprawa, dotycząca każdego osobiście. Trudno mi powiedzieć, jak zachowałabym się w takiej sytuacji. Natomiast nie podoba mi się to, że ktoś chce nam zabronić możliwości wyboru. Dla mnie to pierwszy protest w życiu - dodała Branicka - ale w tej sytuacji uznałam, że taka jest moja wewnętrzna potrzeba. Dziś nastawiamy się bardziej na to, by pokazać swoje niezadowolenie niż na to, że jakiś skutek uda się osiągnąć - zakończyła.
Dziś protestowała także Irena Jankowska: - Ustawa, która obowiązuje jest już na tyle rygorystyczna, że nie potrzeba nam innej – stwierdziła. - Mam wnuczkę i nie chciałabym, by była tak traktowana. Nie jestem zwolenniczką akurat tego ugrupowania, nie podoba mi się to, co robi – to już na temat polityków partii rządzącej. - Jednak uważam, że nic nie może odbywać się bez kobiety. To jest jej wola, jej sumienie, to ona zadecyduje.
Męskim głosem
Solidarnie obok pań stanęli dziś także panowie.
- Moje uczestnictwo w tym marszu to nie jest wyraz poparcia dla aborcji albo dla zakazu aborcji, a jedynie manifestacja poparcia dla swobody wyboru, bo to jest dla mnie najważniejsze – zapewniał Wojtek Minkiewicz, właściciel klubu Mjazzga. - A ta swoboda jest zdecydowanie dziś zagrożona. Nie jestem w stanie wczuć się w sytuację kobiety, która jest w ciąży i z różnych przyczyn może stanąć przed wyborem, który dla niej jest i tak ciężki i stanowi być może o dramacie w jej późniejszym życiu – kontynuował. - To ona będzie z tym żyła i chciałbym, by miała możliwość wyboru. Zdaję sobie sprawę z tego, że kwestia życia poczętego jest krucha i delikatna, ale nie uważam, by nasi politycy mieli prawo decydować za kobiety.
W tłumie protestujących nie zabrakło dziś i polityków, była m.in. posłanka PO Elżbieta Gelert, ale i przedstawiciele władzy lokalnej, radni, doradca prezydenta Elbląga Piotr Żuchowski [prezydent Witold Wróblewski dołączył do protestujących na starówce), a także wiceprezydent miasta Janusz Nowak. Czy oznacza to, że władza popiera ten protest?
- Trudno nazwać to w ten sposób, bo przyszliśmy tu jako osoby fizyczne, by zamanifestować swoje zdanie w sprawie warunków dopuszczalności aborcji – wyjaśniał Janusz Nowak. - Raczej nie należy nas kojarzyć z władzami, ale mężami, ojcami, obywatelami tego kraju, którzy nie godzą się na to, co obecna władza proponuje. Większość ludzi uważa, że dotychczasowa ustawa antyaborcyjna, wypracowana w wyniku konsensusu, powinna pozostać. Stąd też protest, do którego postanowiłem się przyłączyć.
Janusz Nowak przyznał, że dziś urlopu nie wziął.
- Dziś jestem w pracy normalnie, ale ponieważ mam kilka godzin odpracowanych to wziąłem sobie ten czas, by uczestniczyć proteście – stwierdził i dodał, że jest pod wrażeniem frekwencji.
Tłum chce być wysłuchany
Pod wrażeniem byli też organizatorzy elbląskiego „czarnego poniedziałku”.
- Łatwo nie było, bo mieliśmy tylko kilka dni na organizację tego protestu. Nie spodziewaliśmy się takich tłumów, ale bardzo się cieszymy – przyznał Robert Koliński z Partii Razem. - Maszerujemy na plac katedralny, gdzie od godz. 13 do godz. 18 trwać będzie „czarny piknik”. Pogoda nam nie sprzyja, ale damy radę, bo sprawa jest ważna. Na pikniku będą atrakcje dla dzieci, a dla wszystkich gorąca zupa i leczo. Będą też przemówienia. Oddamy głos kobietom, niech powiedzą, co im leży na sercu - zapowiedział.
Marsz przebiegał spokojnie, dla bezpieczeństwa jednak jego uczestnicy byli eskortowani przez policję. Marsz był też milczący, choć dwa razy głosy się podniosły – przed biurem poselskim Jerzego Wilka (PiS) przy ul. Czerwonego Krzyża oraz przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości przy ul. 1 Maja.

Czy uczestnicy dzisiejszego marszu wierzą, że ich głos zostanie zauważony? A czy zostanie wysłuchany?
- Czy protest zostanie uwzględniony przez rząd tego nie wiem, ale już został zauważony – stwierdził Robert Koliński. - Miejmy nadzieję, że obecność kobiet i mężczyzn na takich protestach w całej Polsce da politykom do myślenia. Powinni wycofać się z głupich zmian, które chcą wprowadzić – skwitował przedstawiciel Partii Razem.
A czy czarny protest nie jest również okazją dla polityków do budowania kapitału przed kolejnymi wyborami?
- Partie polityczne, które w tej chwili są w parlamencie miały już okazję udowodnić czy zależy im na prawach kobiet czy też nie. Wiemy, jak odbyło się głosowanie w Sejmie i wszystkie partie – w mniejszym lub większym stopniu - poparły to antykobiece prawo. Pozostają więc tylko partie pozaparlamentarne - zakończył Robert Koliński.
O godz. 17 protestujących wsparła kilkudziesięcioosobowa grupa biegaczy, która z transparentami przebiegła od placu Jagiellończyka przez 12 Lutego, Hetmańską, Tysiąclecia, Rycerską, starówką, by zakończyć bieg na placu katedralnym, gdzie przed godziną 18 zakończyła się cała dzisiejsza akcja protestacyjna.