
Natura podpowiada zwierzętom, co powinny w danym momencie zjeść. Czasami pożywienia jest za mało, wtedy do akcji wkraczają leśnicy i myśliwi, którzy pomagają im uzupełnić minerały. Nic nie nadaje się do tego lepiej niż solna lizawka.
- W lesie ustawia się nacięte u góry pale z drewna. Dodatkowo wydrążana jest miseczka, a na niej stawiana jest bryła soli. W ten sposób w momencie, gdy pada deszcz, który ją rozpuszcza, sól może wyciekać na pień – wyjaśnia Jan Piotrowski z Nadleśnictwa Elbląg. - Zwierzęta podchodzą i ją zlizują, co pozwala im w okresie niedoborów uzupełnić minerały.
Jak się okazuje nie jest to żadna nowość, a stara metoda stosowana przez leśników i myśliwych. Z reguły takie lizawki ustawia się przy paśnikach, zazwyczaj są to cztery sztuki.
Na terenie Nadleśnictwa Elbląg takich pali z solą jest kilkaset. Zazwyczaj mają około półtora metra i pojawiają się głównie w okresach niedoboru pożywienia, czyli zimą i w czasie przedwiośnia.
Najczęściej korzystają z nich głównie jeleniowate, dziki znacznie rzadziej, sporadycznie korzysta z nich także drobna zwierzyna, pozwala to zapobiec uszkodzeniom roślin.
Jeśli zwierzyna zliże tę sól z lizawki, to nie będzie musiała jej szukać gdzieś indziej, na przykład w pędach drzew czy pączkach. To zwykła sól, taka sama jaką wykłada się na przykład dla bydła.
- Zależy nam ma tym, żeby zwierzęta nie zjadały upraw leśnych, bo chcielibyśmy, by las wyrósł jak najszybciej – dodaje Jan Piotrowski.
Jak się okazuje nie jest to żadna nowość, a stara metoda stosowana przez leśników i myśliwych. Z reguły takie lizawki ustawia się przy paśnikach, zazwyczaj są to cztery sztuki.
Na terenie Nadleśnictwa Elbląg takich pali z solą jest kilkaset. Zazwyczaj mają około półtora metra i pojawiają się głównie w okresach niedoboru pożywienia, czyli zimą i w czasie przedwiośnia.
Najczęściej korzystają z nich głównie jeleniowate, dziki znacznie rzadziej, sporadycznie korzysta z nich także drobna zwierzyna, pozwala to zapobiec uszkodzeniom roślin.
Jeśli zwierzyna zliże tę sól z lizawki, to nie będzie musiała jej szukać gdzieś indziej, na przykład w pędach drzew czy pączkach. To zwykła sól, taka sama jaką wykłada się na przykład dla bydła.
- Zależy nam ma tym, żeby zwierzęta nie zjadały upraw leśnych, bo chcielibyśmy, by las wyrósł jak najszybciej – dodaje Jan Piotrowski.