Zmarł Michał Wołoszczak, najstarszy elbląski sybirak, działacz społeczny, pasjonat sportów wodnych oraz założyciel ogniska wodnego przy Zamechu. Pogrzeb odbędzie się w sobotę, 25 marca.
Michał Wołoszczak urodził się w 1932 r. w Lubińcu. Jego losy to żywa historia pokolenia urodzonego w Polsce, która odzyskała niepodległość po 123 latach zaborów. Ich świat zawalił się we wrześniu 1939 r., kiedy Związek Sowiecki i III Rzesza wymazały Polskę z mapy Europy i świata. W 1940 roku Michał Wołoszczak wraz z rodziną został wywieziony na Syberię – 500 km od Irkucka. A tam... zaczęła się jego miłość do pływania i żeglowania.
- W pierwszy rejs ojciec popłynął po Lenie. Wycieczkę „organizowało” NKWD, a „szefem biura podróży" był chyba Beria. I od tego się zaczęło – wspomina Grzegorz Wołoszczak, syn zmarłego.
Po wojnie rodzina wróciła do Lublińca, ale Michał Wołoszczak chciał być już marynarzem. Po skończeniu szkoły w Lublińcu pojechał do Gdańska, gdzie wstąpił do Conradinum – szkoły kształcącej przyszłych marynarzy. Potem była Wyższa Szkoła Marynarki Wojennej i służba w wojsku.
Do Elbląga trafił z nakazem pracy w elbląskim Zamechu, gdzie był. m.in. kierownikiem tlenowni i pracownikiem biura projektowego. Ale miłość do wody pozostała... I z niej zrodziło się ognisko wodne TKKF przy Zamechu z sekcją kajakarską, żeglarską i motorowodną.
- Pamiętam, że już od połowy lat sześćdziesiątych zajmował się kajakami. Zaczął organizować spływy kajakowe: Międzynarodowy Spływ na Dunajcu, zawsze zaczynał się w Boże Ciało, oraz Międzynarodowy Spływ na Brdzie – wspomina Grzegorz Wołoszczak. - Ojciec miał taką pasję: szukanie nowych dróg wodnych. Ostatnim takim pomysłem był rejs z Elbląga do Kaliningradu, a później dalej na Zalew Kuroński. Do końca aktywnie działał w klubie „Fala”.
Oprócz działalności wodniackiej Michał Wołoszczak starał się upamiętnić Polaków wygnanych na Syberię. Przygotowywał wystawy dotyczące sybiraków, współpracował z elbląskim gimnazjum nr 2 im. Sybiraków, gdzie jego staraniem powstała izba pamięci poświęcona Polakom wywiezionym na wschód.
Uroczystości pogrzebowe Michała Wołoszczaka rozpoczną się w sobotę, 25 marca. Msza św. w kościele pw. Miłosierdzia Bożego przy ul. Bema. Początek o godz. 11. Godzinę później odbędzie się pogrzeb w nowej części cmentarza Dębica.
- W pierwszy rejs ojciec popłynął po Lenie. Wycieczkę „organizowało” NKWD, a „szefem biura podróży" był chyba Beria. I od tego się zaczęło – wspomina Grzegorz Wołoszczak, syn zmarłego.
Po wojnie rodzina wróciła do Lublińca, ale Michał Wołoszczak chciał być już marynarzem. Po skończeniu szkoły w Lublińcu pojechał do Gdańska, gdzie wstąpił do Conradinum – szkoły kształcącej przyszłych marynarzy. Potem była Wyższa Szkoła Marynarki Wojennej i służba w wojsku.
Do Elbląga trafił z nakazem pracy w elbląskim Zamechu, gdzie był. m.in. kierownikiem tlenowni i pracownikiem biura projektowego. Ale miłość do wody pozostała... I z niej zrodziło się ognisko wodne TKKF przy Zamechu z sekcją kajakarską, żeglarską i motorowodną.
- Pamiętam, że już od połowy lat sześćdziesiątych zajmował się kajakami. Zaczął organizować spływy kajakowe: Międzynarodowy Spływ na Dunajcu, zawsze zaczynał się w Boże Ciało, oraz Międzynarodowy Spływ na Brdzie – wspomina Grzegorz Wołoszczak. - Ojciec miał taką pasję: szukanie nowych dróg wodnych. Ostatnim takim pomysłem był rejs z Elbląga do Kaliningradu, a później dalej na Zalew Kuroński. Do końca aktywnie działał w klubie „Fala”.
Oprócz działalności wodniackiej Michał Wołoszczak starał się upamiętnić Polaków wygnanych na Syberię. Przygotowywał wystawy dotyczące sybiraków, współpracował z elbląskim gimnazjum nr 2 im. Sybiraków, gdzie jego staraniem powstała izba pamięci poświęcona Polakom wywiezionym na wschód.
Uroczystości pogrzebowe Michała Wołoszczaka rozpoczną się w sobotę, 25 marca. Msza św. w kościele pw. Miłosierdzia Bożego przy ul. Bema. Początek o godz. 11. Godzinę później odbędzie się pogrzeb w nowej części cmentarza Dębica.
red.