
W bardzo skromnej oprawie, w obecności nielicznych, przy … zastępczej tablicy odbyły się dziś (17 lipca) uroczystości poświęcone pamięci Ofiarom Sprawy Elbląskiej.
- W dzisiejszych czasach nie ma świętości – przyznaje Leszek Sarnowski, dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Miejskiego w Elblągu. - Tablica, na której jest wyraźnie napisane „pamięci ofiar represji stalinowskich” staje się łupem złodziei. W związku z rocznicą działaliśmy „na gorąco” – kontynuuje. – Naprędce przygotowaliśmy więc tablicę zastępczą, która pozostanie na obelisku do czasu wykonania nowej, trwalszej. Być może będzie to tablica granitowa albo napis wykuty w kamieniu. Pomnik na pewno tu pozostanie, bo tu jest Skwer Ofiar Sprawy Elbląskiej. Idealnie więc wkomponowuje się w przestrzeń publiczną – podkreśla dyrektor Sarnowski.
I tak, przy zastępczej tablicy skromna delegacja Urzędu Miejskiego z wiceprezydentem Tomaszem Lewandowskim na czele złożyła kwiaty i zapaliła znicze, by w ten sposób oddać cześć ofiarom stalinowskiego terroru. Przed obeliskiem pochyliła głowę również posłanka Elżbieta Gelert. Uroczystość trwała kilka minut.

- To rocznica ku pamięci. Nie chcemy robić wokół niej wielkiego święta, ale gest w postaci wiązanki kwiatów, zapalonego znicza, chwili refleksji przyda się każdemu mieszkańcowi miasta – zauważa Leszek Sarnowski. – Wcześniej nie była wpisana w kalendarz miejski i chcemy to zmienić – dodaje. - Rozmawiamy z wojskiem o odpowiedniej oprawie. Dodatkowo może historyczna konferencja, bo przecież chodzi o przypominanie. Wiem, że przychodzą tu miejscy przewodnicy, ale na pewno dobrze byłoby, gdyby ten element historii znalazł się w podręcznikach dla szkół gimnazjalnych i licealnych – wskazuje Leszek Sarnowski.
A historia to bolesna. Urząd Bezpieczeństwa aresztował ponad 100 osób. Troje z aresztowanych skazano na śmierć, sześcioro na długoletnie więzienie. Wiele osób zmarło podczas śledztwa lub krótko po nim. Był to najbardziej odczuwalny w Elblągu akt stalinowskiego terroru.
- To była największa sprawa związana z terrorem stalinowskim w regionie elbląskim, a nawet gdańskim – wskazuje elbląska dziennikarka Grażyna Wosińska. - Ba, była to sprawa, z której ubecy mieli brać przykład, jak rozwiązywać problemy.
- To był paradoks – dodaje Leszek Sarnowski. - Ludzie, którzy pracowali przy odgruzowaniu i zagospodarowaniu miasta stali się oskarżonymi. Przykładem może być pan Stanisław Wójcicki. Przejechał do Elbląga jako jeden z pionierów, członek Morskiej Grupy Operacyjnej, komendant straży pożarnej w Zamechu, a został oskarżony o współpracę z wywiadem amerykańskim. Sprawa Elbląska to złamane życiorysy – podkreśla dyrektor Departamentu Kultury. – Wyroki śmierci, na szczęście, nie zostały wykonane, ale jedna czy dwie zostały doprowadzone do samobójstwa w celi. To pośrednio efekt tych działań.
- Część świadków historii jeszcze żyje – kontynuuje Leszek Sarnowski. - Można z nimi rozmawiać, spisać wspomnienia. Jeszcze można… W trosce o pamięć powstaje książka Tomka Glinieckiego przy współpracy z IPN. Może uda się w końcu wyjaśnić, kto w imieniu władzy ludowej ferował tamte wyroki - zapowiada.
Ofiary Sprawy Elbląskiej zostały zrehabilitowane.
- Tak naprawdę rodziny dostały informację „są niewinni z braku dowodów”. To bardzo bolało – mówi Grażyna Wosińska.