
Ku Elblągowi zmierza kolejny pociąg specjalny z niemieckimi turystami, tzw. sonderzug. Każdego roku odbywa się kilka takich przejazdów, jednak ten ma być szczególny. Otóż pociąg prowadzony będzie dwiema lokomotywami parowymi – niemiecką 52 8079 i polską Ty42-107 (są to jednak parowozy tego samego typu). Co ciekawe, parowóz 52 8079 został zbudowany w roku 1943 w elbląskich zakładach Schichaua.
W poniedziałek 30 września, pociąg ruszy ze stacji Bydgoszcz Główna o 14.55 i przyjedzie do Elbląga o 17.17, po drodze zatrzymując się m.in. w Malborku (przyjazd 15.33, odjazd 16.40). W środę 2 października ruszy z Elbląga o 7.00 do Braniewa (przyjazd 8.15), a stamtąd odjedzie do Kaliningradu (prowadzony lokomotywą spalinową). W czwartek wyruszy z Braniewa o 10.00, by przez Frombork (10.44/10.56) i Tolkmicko (11.36/11.51) dotrzeć do Elbląga o 12.37, zaś o 14.39 odjedzie w dalszą drogę przez Malbork, Tczew i Pruszcz Gdański do Gdyni.
Ciekawe, że to akurat Niemcy przyjadą pokazać nam, do czego służą linie kolejowe. Turyści z kraju autostrad, z kraju bmw, porsche i mercedesa – przyjeżdżają pociągiem. Ci, których przodkowie przez 100 lat mozolnie rozbudowywali infrastrukturę kolejową w Prusach Wschodnich. Zbudowali nie tylko połączenie Elbląga z Braniewem, Olsztynem i Gdańskiem, ale też całkiem zapomniane linie przez Myślice do Ostródy, przez Słobity do Ornety, Lidzbarka Warmińskiego i Bartoszyc i wiele innych.
Przyjeżdżają do kraju, gdzie przez ostatnich 20 lat linie kolejowe są coraz bardziej zapomniane, opuszczone i zdewastowane. Gdzie likwiduje się kolejne połączenia, tłumacząc to mityczą nierentownością, a jednocześnie rozwija się indywidualną motoryzację, będącą najmniej ekonomicznym sposobem podróżowania wymyślonym przez człowieka. Odrzuca się też kolejne środki na rozbudowę kolei oferowane przez UE (nazbierało się już ok. 17-18 mld zł przez ostatnich siedem lat). Wreszcie, do kraju, gdzie samochód zdaje się być wręcz religią, zaś pociągi są z reguły nazywane „ciuchciami” i „kolejkami” – niejako dla ośmieszenia i pokazania ich „zabawkowej” roli. Pojadą trasą, którą wiedzie dziurawa niczym ser szwajcarski droga, od jakiegoś czasu zresztą rozkopana, co jednak nie skłania nikogo do „odkurzenia” zawieszonego połączenia kolejowego.
Kolejna ciekawostka – parowóz zbudowany w Elblągu powraca tu po 70 latach. Zbudowany w halach, w których obecnie można najwyżej kupić wiejskie jajka albo kartofle, ewentualnie chińskie buty. Przyjeżdża do miasta, gdzie portale internetowe są bardziej zainteresowane londyńskim autobusem niż elbląskim parowozem.
Zachęcam elblążan do sięgnięcia po aparaty fotograficzne i kamery, do przyprowadzenia na stację dzieci i pokazania im prawdziwych parowozów. Do pokazania środka transportu, który był szybki, wygodny i bezpieczny, ale nie utrudniał wam chodzenia pieszo po chodnikach waszego miasta i nie dewastował zieleni koło waszych domów. Niedługo, żeby zobaczyć jakąkolwiek kolej, trzeba będzie jechać do... Niemiec. Albo zajrzeć do zdjęć i filmów zrobionych w najbliższych dniach.
Ciekawe, że to akurat Niemcy przyjadą pokazać nam, do czego służą linie kolejowe. Turyści z kraju autostrad, z kraju bmw, porsche i mercedesa – przyjeżdżają pociągiem. Ci, których przodkowie przez 100 lat mozolnie rozbudowywali infrastrukturę kolejową w Prusach Wschodnich. Zbudowali nie tylko połączenie Elbląga z Braniewem, Olsztynem i Gdańskiem, ale też całkiem zapomniane linie przez Myślice do Ostródy, przez Słobity do Ornety, Lidzbarka Warmińskiego i Bartoszyc i wiele innych.
Przyjeżdżają do kraju, gdzie przez ostatnich 20 lat linie kolejowe są coraz bardziej zapomniane, opuszczone i zdewastowane. Gdzie likwiduje się kolejne połączenia, tłumacząc to mityczą nierentownością, a jednocześnie rozwija się indywidualną motoryzację, będącą najmniej ekonomicznym sposobem podróżowania wymyślonym przez człowieka. Odrzuca się też kolejne środki na rozbudowę kolei oferowane przez UE (nazbierało się już ok. 17-18 mld zł przez ostatnich siedem lat). Wreszcie, do kraju, gdzie samochód zdaje się być wręcz religią, zaś pociągi są z reguły nazywane „ciuchciami” i „kolejkami” – niejako dla ośmieszenia i pokazania ich „zabawkowej” roli. Pojadą trasą, którą wiedzie dziurawa niczym ser szwajcarski droga, od jakiegoś czasu zresztą rozkopana, co jednak nie skłania nikogo do „odkurzenia” zawieszonego połączenia kolejowego.
Kolejna ciekawostka – parowóz zbudowany w Elblągu powraca tu po 70 latach. Zbudowany w halach, w których obecnie można najwyżej kupić wiejskie jajka albo kartofle, ewentualnie chińskie buty. Przyjeżdża do miasta, gdzie portale internetowe są bardziej zainteresowane londyńskim autobusem niż elbląskim parowozem.
Zachęcam elblążan do sięgnięcia po aparaty fotograficzne i kamery, do przyprowadzenia na stację dzieci i pokazania im prawdziwych parowozów. Do pokazania środka transportu, który był szybki, wygodny i bezpieczny, ale nie utrudniał wam chodzenia pieszo po chodnikach waszego miasta i nie dewastował zieleni koło waszych domów. Niedługo, żeby zobaczyć jakąkolwiek kolej, trzeba będzie jechać do... Niemiec. Albo zajrzeć do zdjęć i filmów zrobionych w najbliższych dniach.