Grupa Referendalna popełniła wykroczenie wystawiając plakat informujący o swojej działalności przed biuro przy ul. Hetmańskiej, jak również używając urządzenia nagłaśniającego w przestrzeni publicznej. Nie posiadała bowiem stosownych zezwoleń. Tak orzekł dziś (14 marca) sąd, wymierzając pełnomocnikowi Grupy, Kazimierzowi Falkiewiczowi, karę grzywny w wysokości 500 złotych. – Ten wyrok jest kuriozalny, złożę apelację – mówił po wyjściu z sali Falkiewicz.
Zaczęło się od interwencji Straży Miejskiej. Funkcjonariusze, reagując na anonimowe zgłoszenia od mieszkańców, wielokrotnie w grudniu 2012 r. i w styczniu 2013 r. odwiedzali biuro Grupy Referendalnej przy ul. Czerwonego Krzyża (z wejściem od ul. Hetmańskiej). Interwencje były związane z tym, że członkowie Grupy umieścili przed budynkiem, na tzw. reklamowym koziołku, plakat informujący o swojej działalności, nie mając na to pozwolenia od zarządzającego terenem. Elblążanie anonimowo skarżyli się także na hałas spowodowany przez urządzenie nagłaśniające ustawione przed budynkiem.
Strażnicy pouczali Kazimierza Falkiewicza, pełnomocnika Grupy Referendalnej o koniecznych zezwoleniach. Bezskutecznie. Nałożyli również dwukrotnie mandat, którego przyjęcia Falkiewicz odmówił. Sprawa więc trafiła do sądu.
- Wiem, dlaczego zostałem wezwany – mówił dziś (14 marca) przed wejściem na salę rozpraw Kazimierz Falkiewicz. – Zarzuty dotyczą popełnienia wykroczenia z artykułu o ochronie środowiska, czyli chodzi o uciążliwe hałasowanie i zanieczyszczanie. Absolutnie nie możemy poczuwać się do winy – zaznaczył od razu - bo nawet czytając ten artykuł, dość niesprecyzowany, widać, że są tam wymienione podmioty, które mogą używać urządzeń nagłaśniających i informować o tym, co zamierzają robić więc my, jako legalnie działający, zaliczamy się do tych podmiotów.
- Co do plakatów – kontynuował pełnomocnik Grup[y Referendalnej - zgłaszaliśmy to w urzędzie tylko, że wszędzie otrzymaliśmy odpowiedź odmowną.
Czyli Grupa świadomie złamała prawo?
- Oczywiście, bo nie widzę możliwości, jak informować o swoich celach, będąc legalnie wybranym, jeżeli nie można umieszczać plakatów w miejscach dozwolonych, przez wszystkich używanych – zauważył Kazimierz Falkiewicz. – Sam pan prezydent też używał przystanków autobusowych, by umieszczać na nich informacje o spotkaniach z mieszkańcami. My przestrzegamy prawa na każdym etapie – zaznaczył - ale nie możemy się godzić z takim stanem, że odmawia nam się - w sposób celowy - informowania mieszkańców, o tym, co robiliśmy, a w tamtym czasie zbieraliśmy podpisy. Jeżeli władza próbuje utrudnić taką działalność to nie można powiedzieć, że my popełniamy wykroczenie – skwitował pełnomocnik Grupy Referendalnej. - Spodziewam się, że sąd podejdzie do tego właściwie, ale sama sytuacja jest dosyć śmieszna.
Sądowi jednak do śmiechu wcale nie było. Po wysłuchaniu sześciu funkcjonariuszy Straży Miejskiej, którzy podejmowali interwencje w biurze Grupy Referendalnej, sędzia Paweł Wewiórski ogłosił wyrok. Uznał Kazimierza Falkiewicza winnym popełnienia wykroczeń i wymierzył karę grzywny w wysokości 500 zł.
- Okoliczności popełnienia wykroczeń nie budzą wątpliwości – uzasadniał sędzia. – Grupa nie miała zgody na wywieszanie plakatów, a wiedziała, że taką zgodę mieć musi. Jej pełnomocnik ubiegał się o pozwolenie, ale go nie otrzymał, a mimo tego popełnił wykroczenie. Tłumaczenie obwinionego sądu nie przekonuje. Trzeba było zadbać o to, by wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Co do używania urządzenia nagłaśniającego – kontynuował sędzia Wewiórski – to też jest przewidziane w przepisach, do których sąd musi się stosować. Kara grzywny w wysokości 500 zł nie jest zbyt surowa [plus 150 zł kosztów sądowych - red.], bo w tego typu przypadkach Kodeks Wykroczeń przewiduje karę nawet 5 tys. zł.
Wyrok nie jest prawomocny. Możliwe jest więc złożenie odwołania.
- Oczywiście, że złożę apelację, ponieważ jest to wyrok dla mnie kuriozalny – powiedział po opuszczeniu sali rozpraw Kazimierz Falkiewicz. - Kiedyś sądziłem, że takie sprawy mamy daleko za sobą i wszelkie czynności związane z chociażby legalnie przeprowadzonym referendum, nie będą przedmiotem postępowań karnych. W tym przypadku jest to jeszcze chyba nie do końca demokracja, solidnie ugruntowana i skuteczna.
Przed Falkiewiczem kolejna rozprawa dotycząca podobnych wykroczeń, którą sąd zaplanował na 19 marca. Co, jeśli Temida ponownie uzna go za winnego?
- Jeżeli by było aż tak źle, to dochodzę do wniosku, że trzeba by było skarżyć państwo polskie , które niedokładnie formułuje artykuły mówiące o proteście np. mieszkańców i obywateli, o próbach przeprowadzenia referendum i o tym, że osoby, które robią takie czynności mogą narazić się na grzywnę. To zamykanie drogi do faktycznego dochodzenia swoich praw, bo dla wielu ludzi najdotkliwszą karą będzie kara pieniężna.
Strażnicy pouczali Kazimierza Falkiewicza, pełnomocnika Grupy Referendalnej o koniecznych zezwoleniach. Bezskutecznie. Nałożyli również dwukrotnie mandat, którego przyjęcia Falkiewicz odmówił. Sprawa więc trafiła do sądu.
- Wiem, dlaczego zostałem wezwany – mówił dziś (14 marca) przed wejściem na salę rozpraw Kazimierz Falkiewicz. – Zarzuty dotyczą popełnienia wykroczenia z artykułu o ochronie środowiska, czyli chodzi o uciążliwe hałasowanie i zanieczyszczanie. Absolutnie nie możemy poczuwać się do winy – zaznaczył od razu - bo nawet czytając ten artykuł, dość niesprecyzowany, widać, że są tam wymienione podmioty, które mogą używać urządzeń nagłaśniających i informować o tym, co zamierzają robić więc my, jako legalnie działający, zaliczamy się do tych podmiotów.
- Co do plakatów – kontynuował pełnomocnik Grup[y Referendalnej - zgłaszaliśmy to w urzędzie tylko, że wszędzie otrzymaliśmy odpowiedź odmowną.
Czyli Grupa świadomie złamała prawo?
- Oczywiście, bo nie widzę możliwości, jak informować o swoich celach, będąc legalnie wybranym, jeżeli nie można umieszczać plakatów w miejscach dozwolonych, przez wszystkich używanych – zauważył Kazimierz Falkiewicz. – Sam pan prezydent też używał przystanków autobusowych, by umieszczać na nich informacje o spotkaniach z mieszkańcami. My przestrzegamy prawa na każdym etapie – zaznaczył - ale nie możemy się godzić z takim stanem, że odmawia nam się - w sposób celowy - informowania mieszkańców, o tym, co robiliśmy, a w tamtym czasie zbieraliśmy podpisy. Jeżeli władza próbuje utrudnić taką działalność to nie można powiedzieć, że my popełniamy wykroczenie – skwitował pełnomocnik Grupy Referendalnej. - Spodziewam się, że sąd podejdzie do tego właściwie, ale sama sytuacja jest dosyć śmieszna.
Sądowi jednak do śmiechu wcale nie było. Po wysłuchaniu sześciu funkcjonariuszy Straży Miejskiej, którzy podejmowali interwencje w biurze Grupy Referendalnej, sędzia Paweł Wewiórski ogłosił wyrok. Uznał Kazimierza Falkiewicza winnym popełnienia wykroczeń i wymierzył karę grzywny w wysokości 500 zł.
- Okoliczności popełnienia wykroczeń nie budzą wątpliwości – uzasadniał sędzia. – Grupa nie miała zgody na wywieszanie plakatów, a wiedziała, że taką zgodę mieć musi. Jej pełnomocnik ubiegał się o pozwolenie, ale go nie otrzymał, a mimo tego popełnił wykroczenie. Tłumaczenie obwinionego sądu nie przekonuje. Trzeba było zadbać o to, by wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Co do używania urządzenia nagłaśniającego – kontynuował sędzia Wewiórski – to też jest przewidziane w przepisach, do których sąd musi się stosować. Kara grzywny w wysokości 500 zł nie jest zbyt surowa [plus 150 zł kosztów sądowych - red.], bo w tego typu przypadkach Kodeks Wykroczeń przewiduje karę nawet 5 tys. zł.
Wyrok nie jest prawomocny. Możliwe jest więc złożenie odwołania.
- Oczywiście, że złożę apelację, ponieważ jest to wyrok dla mnie kuriozalny – powiedział po opuszczeniu sali rozpraw Kazimierz Falkiewicz. - Kiedyś sądziłem, że takie sprawy mamy daleko za sobą i wszelkie czynności związane z chociażby legalnie przeprowadzonym referendum, nie będą przedmiotem postępowań karnych. W tym przypadku jest to jeszcze chyba nie do końca demokracja, solidnie ugruntowana i skuteczna.
Przed Falkiewiczem kolejna rozprawa dotycząca podobnych wykroczeń, którą sąd zaplanował na 19 marca. Co, jeśli Temida ponownie uzna go za winnego?
- Jeżeli by było aż tak źle, to dochodzę do wniosku, że trzeba by było skarżyć państwo polskie , które niedokładnie formułuje artykuły mówiące o proteście np. mieszkańców i obywateli, o próbach przeprowadzenia referendum i o tym, że osoby, które robią takie czynności mogą narazić się na grzywnę. To zamykanie drogi do faktycznego dochodzenia swoich praw, bo dla wielu ludzi najdotkliwszą karą będzie kara pieniężna.
A