Ostatnio dotarła do mnie informacja, że Bieg Niepodległości w Elblągu się nie odbędzie i być może jest to decyzja słuszna. Ale dlaczego nie odbył się Bieg Piekarczyka i triathlon, tego już pojąć nie zdołam. Jako osoba „siedząca” w tematach związanych ze sportem i rekreacją chciałbym na łamach Waszej gazety poinformować czytelników, że wiele imprez w okresie od czerwca do października udało się zorganizować w różnych miastach w Polsce i w rejonie. Zgodnie z reżimem sanitarnym organizowane były imprezy biegowe, triatlony, maratony pływackie, swimruny, runmageddony. I wszystko to działo się w naszym województwie: w Olsztynie, Ełku, Gołdapi czy Nidzicy – pisze Paweł Głowacki.
W sobotni, dżdżysty poranek (wzorem Forresta Gumpa) postanowiłem trochę sobie pobiegać. Wystartowałem przy rondzie Kaliningrad udając się al. Grunwaldzką w stronę centrum. Ze względu na stan chodnika skorzystałem z tzw. zwyczajowej ścieżki rowerowej - wyryty do „żywej” ziemi fragment trawnika przy chodniku, po stronie numerów nieparzystych ww arterii. Następnie przebiegłem obok Hali Sportowo-Widowiskowej, chodnikiem wzdłuż cieku wodnego, „przeciąłem” ogródki działkowe, podbieg...i znalazłem się na ul. Bema. Zgodnie z przepisami przeszedłem na drugą stronę i przez osiedle domków dotarłem na Gęsią Górę. Tam chwilę odsapnąłem i pobiegłem krętą, stromą ścieżką w dół, znajdując się docelowo u podnóża Góry Chrobrego.
Tam pierwszy raz tego dnia zderzyłem się z tzw. „zarządzaniem przez zamykanie, zwijanie, demontowanie”. O ile nie ma sensu dyskutować z faktami, że klimat się zmienia i zimy są coraz bardziej ciepłem, to uważam, że warto byłoby zainwestować w igielit bądź inne podobne podłoże, by zachować możliwość korzystania z wyciągu. Miejsce to mogłoby stać się mekką przygotowań narciarzy do sezonu, zarówno mieszkańców miasta, regionu, jak również Trójmiasta.
Zatrzymałem się na chwilę przy demontowanym parku linowym, gdzie udało mi się porozmawiać z dwoma panami dokonującymi tego dzieła. Zapytałem tylko dlaczego to rozkręcają, zdejmują i co z tym zrobią? W odpowiedzi usłyszałem tak „bolesną” według nich prawdę, że żadne media nie opublikowałyby tego tekstu.
Dobiegłem wreszcie do Bażantarni i udałem się szlakiem wzdłuż Srebrnego Potoku do miejsca, gdzie trzy lata temu dokonał żywota mostek Elewów. Biegło mi się naprawdę bardzo dobrze, chociaż w nocy lekko padało i miejscami było ślisko. Nie wiem, jakie prace na ww, odcinku będą jeszcze prowadzone, ale na spacery z wózkami proponuję się tam nie wybierać, gdy jest mokro. Wracając pobiegłem na ul. Moniuszki w okolice CRW (gdy jeszcze było czynne), gdzie zgodnie z wymogami reżimu sanitarnego spytałem znajomych, czy łuskarka lodu jest już udostępniona klientom obiektu? W odpowiedzi usłyszałem, że nie.
Zdziwiłem się, ponieważ 12 lutego br. zostałem poinformowany na łamach Waszej gazety, że urządzenie niebawem zostanie ponownie uruchomione. Mam zatem pytanie do MOSiR w Elblągu, chociaż wolałbym personalnie, ale nikt pod ripostą w stronę mojej skromnej osoby się nie podpisał: Ile czasu to „niebawem”. Dziewięć miesięcy? Tylko proszę nie mówić, że zepsuła się niedawno, ja się czepiam, a klienci mieli pecha.
W dalszej trasie spotkała mnie kolejna „niespodzianka” z gatunku „administrowanie przez wygradzanie i zabranianie”. Biegnąc ulicą Brzeską zauważyłem na terenie przylegającym do budynku hotelowego żółte tablice. Gdy podszedłem bliżej, zostałem dosłownie „wbity w ziemię”. Zielony obszar z kompleksem drzew został wygrodzony linkami i żółtymi tablicami z napisem „Teren prywatny, wstęp wzbroniony”.
Mam kilka pytań. Czy obiekt położony przy ul. Krakusa został użyczony, wydzierżawiony czy komuś odsprzedany? Słowo „prywatny” odbieram jako czyjąś własność. Z wielką nostalgią wspominam czasy, gdy mieszkając w tym budynku widziałem dzieci bawiące się na tym terenie, grające w piłkę, puszczające latawce i chowające się w „lasku”. Pamiętam również weekendowe pikniki rodzinne, jakie się tam odbywały w ciepłych miesiącach. Były również mniej miłe sytuacje, ale potraktować je należy jako zdecydowaną niszę. Teren zamknięty...i co dalej? Czy radni miejscy zainteresują się tematem?
Następnie chodnikami pobiegłem na Stare Miasto, gdzie w trosce o własne bezpieczeństwo przeszedłem; nie przebiegłem przez Most Niski. W czasie opadów deszczu jest tam według mnie ślisko. Gdy nadejdzie zima i pojawi się marznący opad, będzie pewnie jeszcze gorzej. Ale tu też będę odebrany jako dywersant, bo przecież zimą wszędzie może być ślisko. Tak jak w kultowym filmie Barei, jeśli zimą musi być zimno, to może również musi być ślisko? Zastanawiam się, czy nie można było użyć materiału frezowanego, nie gładkiego? Na pewno byłoby bezpieczniej.
Pobiegłem Wybrzeżem Gdyńskim, pomachałem ludziom na wodzie, zapytałem o efekty „brania” wędkarzy, zawinąłem po dziurawym, ale naprawianym Moście Wysokim i udałem się z powrotem w kierunku miejsca startu chodnikami miasta. Na wysokości ul. Morszyńskiej zostałem ostrzeżony dzwonkiem przez rowerzystę, który chciał skorzystać z tzw. ścieżki rowerowej, o której pisałem wcześniej. Odskoczyłem chętnie, w trosce o bezpieczeństwo nasze i stan techniczny roweru. Sam też nie miałbym ochoty jechać „legalnie” rowerem al. Grunwaldzką, gdy natężenie ruchu samochodowego jest tak duże. Ponad 20 km w nogach i... kończę również jak Forrest.. ”zmęczyłem się, wracam do domu”.
Ostatnio dotarła do mnie informacja, że Bieg Niepodległości w Elblągu się nie odbędzie i być może jest to decyzja słuszna. Ale dlaczego nie odbył się Bieg Piekarczyka i triathlon, tego już pojąć nie zdołam. Jako osoba „siedząca” w tematach związanych ze sportem i rekreacją chciałbym na łamach Waszej gazety poinformować Czytelników, że wiele imprez w okresie od czerwca do października udało się zorganizować w różnych miastach w Polsce i w rejonie. Zgodnie z reżimem sanitarnym organizowane były imprezy biegowe, triatlony, maratony pływackie, swimruny, runmageddony. I wszystko to działo się w naszym województwie: w Olsztynie, Ełku, Gołdapi, czy Nidzicy.
W pobliskim Malborku odbył się jak co roku Malbork Castle Triathlon. Czy dostanę odpowiedź, że jak skończy się „koronka”, to wszystko wróci do normy, że znów będzie pięknie, a nawet piękniej niż dotychczas? Prywatne firmy eventowe nie mogą kalkulować. Jak nie podejmą ryzyka, to i tak upadną. Podmioty samorządowe odpowiedzialne za organizację wydarzeń niczego nie tracą, prawda? Pensja z garnuszka samorządowego tak czy owak wpłynie, niezależnie od tego, czy dana impreza się odbędzie czy nie. I wcale nie „uderzam” w byłych Kolegów z działu organizacji imprez. Oni naprawdę dużo się w ciągu kilku ostatnich lat nauczyli i wiele potrafią. Ważne, by mieli suwerenność w działaniu i zielone światło do podejmowania ryzyka.
Jako pracownik podlegający byłemu dyrektorowi MOSiR Panu Markowi Wnukowi miałem taki komfort. Zawsze wiedziałem, że jeśli nawet coś nie wyjdzie jak należy, że coś się nie uda, że trzeba będzie coś zmienić, przełożyć czy odwołać, nie zostanę z tego tytułu zganiony. Oczywiście pod warunkiem, że zrobiłem wszystko zgodnie z prawem i arkanami sztuki. Taki klimat sprzyjał, by dawać z siebie przysłowiowego maksa, inicjować, kreować i rozwijać przestrzeń sportowo-rekreacyjną. Czy spłacałem kredyty zaufania, jakiego mi sukcesywnie udzielał? Proszę zapytać osobiście.