29 sierpnia w samo południe na Placu Piłsudskiego w Warszawie rozpocznie się ogólnopolska manifestacja NSZZ „Solidarność” pod hasłem „Godna praca - godna emerytura”. - Nie jedziemy tam tylko pokrzyczeć, ale i przekazać rządowi petycje - mówi Mirosław Kozłowski, szef elbląskiej „S”.
Czego domaga się „Solidarność”? Po pierwsze, systematycznego wzrostu płac wszystkich pracowników, który zrekompensuje wzrost kosztów utrzymania. - Głównie kobiety, choć nie tylko, robią zakupy - mówi Mirosław Kozłowski. - Wszyscy zauważamy, jak rosną ceny produktów żywnościowych. Weźmy chleb - w ubiegłym roku kosztował złotówkę, a teraz jego cena to już ok. 1,90 zł. Pensje jednak nie wzrastają, jak więc żyć?
Kolejny postulat „Solidarności” to podwyższenie płacy minimalnej do wysokości 50 procent przeciętnego wynagrodzenia. - Teraz jest to ok. 38 procent - wskazuje przewodniczący Kozłowski.
Związkowcy domagają się także uprawnienia do obniżonego wieku emerytalnego dla pracujących w szczególnych warunkach. - O tym, jaki zawód zostanie uznany za „szczególnie ciężki”, powinni decydować lekarze medycyny pracy - mówi Kozłowski. - Nie może być przecież tak, że górnik musi pracować do takiego samego wieku, co naziemni pracownicy kopalni.
Ponadto „Solidarność” żąda przestrzegania prawa pracy i prawa pracowników do zrzeszania się. - To nie jest, niestety, zagwarantowane - twierdzi Kozłowski. - Z takimi problemami boryka się sama „Solidarność”, choć wydaje mi się, że akurat ten związek wywalczył kiedyś zupełnie co innego…
No i dialog społeczny: - My chcemy rozmawiać, ale ze społeczeństwem nikt się nie liczy – uważa Mirosław Kozłowski. - Nasz warszawski protest jest więc głosem całego społeczeństwa. Przecież z takimi samymi problemami, co związkowcy, borykają się rzesze Polaków. Chcemy, by rząd to zauważył.
Czy sierpniowa manifestacja będzie tylko formą okazania niezadowolenia z pracy polityków? - My tam jedziemy nie tylko, by pokrzyczeć, ale i przekazać petycje - zapowiada przewodniczący elbląskiej „S”. - Przemaszerujemy przed budynek Rady Ministrów, ale nie wiem, kto do nas wyjdzie. Rząd musi jednak wiedzieć, że nie jest dobrze i społeczeństwo domaga się zmian. Jeżeli rząd nie zrozumie, będziemy dalej protestować. Może nawet dojść do takiej sytuacji, że Polacy zdecydują się odwołać takich polityków.
Ilu związkowców z regionu elbląskiego „S” wybierze się na manifestację, na razie nie wiadomo. - Wszystko wyjaśni się w przyszłym tygodniu - mówi Kozłowski. - Życzyłbym sobie, by do Warszawy pojechało nas ok. tysiąca.
Kolejny postulat „Solidarności” to podwyższenie płacy minimalnej do wysokości 50 procent przeciętnego wynagrodzenia. - Teraz jest to ok. 38 procent - wskazuje przewodniczący Kozłowski.
Związkowcy domagają się także uprawnienia do obniżonego wieku emerytalnego dla pracujących w szczególnych warunkach. - O tym, jaki zawód zostanie uznany za „szczególnie ciężki”, powinni decydować lekarze medycyny pracy - mówi Kozłowski. - Nie może być przecież tak, że górnik musi pracować do takiego samego wieku, co naziemni pracownicy kopalni.
Ponadto „Solidarność” żąda przestrzegania prawa pracy i prawa pracowników do zrzeszania się. - To nie jest, niestety, zagwarantowane - twierdzi Kozłowski. - Z takimi problemami boryka się sama „Solidarność”, choć wydaje mi się, że akurat ten związek wywalczył kiedyś zupełnie co innego…
No i dialog społeczny: - My chcemy rozmawiać, ale ze społeczeństwem nikt się nie liczy – uważa Mirosław Kozłowski. - Nasz warszawski protest jest więc głosem całego społeczeństwa. Przecież z takimi samymi problemami, co związkowcy, borykają się rzesze Polaków. Chcemy, by rząd to zauważył.
Czy sierpniowa manifestacja będzie tylko formą okazania niezadowolenia z pracy polityków? - My tam jedziemy nie tylko, by pokrzyczeć, ale i przekazać petycje - zapowiada przewodniczący elbląskiej „S”. - Przemaszerujemy przed budynek Rady Ministrów, ale nie wiem, kto do nas wyjdzie. Rząd musi jednak wiedzieć, że nie jest dobrze i społeczeństwo domaga się zmian. Jeżeli rząd nie zrozumie, będziemy dalej protestować. Może nawet dojść do takiej sytuacji, że Polacy zdecydują się odwołać takich polityków.
Ilu związkowców z regionu elbląskiego „S” wybierze się na manifestację, na razie nie wiadomo. - Wszystko wyjaśni się w przyszłym tygodniu - mówi Kozłowski. - Życzyłbym sobie, by do Warszawy pojechało nas ok. tysiąca.
A