Przepraszam za tytułowy zwrot z klasyka, ale - moim zdaniem - jest on kwintesencją kilkuset stron dokumentu, z którego powinniśmy poznać kondycję Elbląga w 2018, z wyjściem na rok bieżący – pisze Ryszard Klim, był elbląski radny kilku kadencji.
Nie ulegam czarowi pokaźnych zawartości programów, strategii i raportów. Często to jedynie alibi do „przepychania” dnia codziennego. I mamy więc wspomniany raport o stanie miasta. Rejestracja działań potrzebnych, zapewniających funkcjonowanie Elbląga, ale w ograniczony sposób wychodzących naprzeciwko konieczności przełamania zapóźnienia miasta.
Określenie „zapóźnienie” nie ma prawa zaistnieć w warunkach władzy absolutnej. Jakże to, ja Włodarz, sam sobie będę przypinał łatkę? Jesteśmy więc skazani na samodzielne dochodzenie do sedna. Obrady Rady Miejskiej wychodziły bowiem naprzeciwko stwierdzeniu prof. Jerzego Stępnia:”… w tej chwili nie możemy już mówić o samorządzie gminnym w ogóle”.
Kondycja Rady Miejskiej mieści się również w ocenie stanu Elbląga. Obserwowałem obrady na stronie miejskiej. Tysiące oglądających ongiś w TV lokalnej, dzisiaj 20-50 widzów. Nie chcę się znęcać, część pochlebstw to „łubu-dubu”, a dobił mnie głos o tym, że radni jeszcze się nie rozkręcili. Uważam się nadal za samorządowca, trudno byłoby wysiedzieć.
Sesja rozwiała złudzenia. Po każdej stronie: wykonawczej i tej nadzorującej. Państwo: Maria Kasprzycka i Robert Koliński na portalach apelowali do radnych. Nie ma sensu.
Dochodzenie do sedna
Zasadniczą część naszego bytowania w Mieście organizujemy sobie sami. Tutaj dokonujemy wyborów życiowych. Wiele uprawnień funkcjonowania zbiorowego musimy jednak scedować na władzę uchwałodawczą i wykonawczą. Ich powinności są znane, zgodnie z zasadą pomocniczości („subsidiarity”). Gmina ma się zajmować tym, czego pojedynczy człowiek wraz z rodziną nie może wykonać. I tu jest źle, coraz gorzej. Widzimy nasze odstępstwa cywilizacyjne w wielu dziedzinach. Oddzielając „kreską” minioną kadencję, to i tak I półrocze jest kontynuacją.
W dochodzeniu do sedna, wstydliwie przemilczanego, wspiera nas bogactwo ocen, rankingów, sondaży, badań. Zewnętrznych i wewnętrznych. Także głos opinii publicznej, mediów i lokalnych polityków, z każdej strony. Dla mnie autonegacją 2018 roku, i zresztą całej kadencji, był tekst „odpowiedzi” pana prezydenta na mój list otwarty. Była to okazja do udowodnienia, jakim jestem malkontentem i w związku z tym przygniecenie mnie stosem merytorycznych argumentów. Otrzymałem paszkwil na mnie i zostałem „krytykantem”. Władza uciekła od swoich dokonań, a przecież ukierunkowywałem ją na bardzo pozytywne elementy jej programu wyborczego.
Chcę pomóc w wyszukiwaniu „krytykantów”. Bo w towarzystwie jest raźniej, mimo że ratusz wpisze na „czarną listę”. A może i nie, bo kalkulacje. „Krytykantów” wielu, więc tylko wybiorczo:
1. „Wyobrażam sobie, że zarządzanie miastem będzie oparte na partnerstwie, a nie na sposobie nakazowo-rozkazowym, a tak wydaje mi się, że jest teraz; „mamy do czynienia z taką prezydenturą za murem administracyjnym”; „do procesu decyzyjnego nikt nas nie dopuścił”; „tej współpracy po prostu nie było”; „nie słuchał, nie rozmawiał z nami o tym co robi”;. „o godz. 9 rano ustaliliśmy coś wspólnego, a o godz. 12 robił coś odwrotnego w sposób zupełnie dla nas niezrozumiały. Współrządzenie to złe słowo”. Ci „krytykanci” oceniający kadencję i rok 2018 to dzisiaj już ludzie systemu władzy w Mieście. Czy to nie przeszkadza stronom? Swoista „pryncypialność”? A może to V kolumna w ratuszu?
2. „Elbląg od lat traci na znaczeniu i masowo się wyludnia” - materiał red. Klaudiusza Michalca w „Wirtualnej Polsce” z wypowiedziami mieszkańców - „krytykantów”. Jedyną szansą rozwojową staje się przekop Mierzei, bo „żadnych perspektyw”. Bardzo podpada (przepraszam) red. Rafał Gruchalski : ”żaden inny pomysł na rozwój miasta w przestrzeni publicznej nie funkcjonuje”. Nie sposób przytoczyć mnogości krytycznych ocen. Tak też to widzi znaczna część opinii publicznej. Dla władzy miejskiej to wspomniane „krytykanctwo” i „szkalowanie”. Gdzie więc podział się sprzeciw tej władzy wobec opiniodawczej deprecjacji - jej zdaniem – Elbląga? Nie ma sprzeciwu mimo machiny możliwości? Nie ma odwagi ? Jest w postaci swoistego mobbingu nakierowanego na tych, którzy wskazują na elementy zastoju miasta i „dwa kroki wstecz”.
A w nich: brak scenariusza rozwoju miasta z jego specjalnością (turystyka?); nieumiejętność pozyskania inwestorów, a tym samym zatrzymanie młodych absolwentów; niechęć do współpracy z aglomeracją trójmiejską i jej instytucjami (rozwiały się nadzieje związane z trasą S-7); brak przewidywalności w zapewnieniu usług opiekuńczo-leczniczych lawinowo wzrastającej ilości seniorów (namiastką potrzeb stał się projekt Kierunek-Zdrowie); niemożność realizacji infrastruktury społeczno-technicznej (modernizacja szpitala, komunikacja, rekreacja-basen, Dolinka, Góra Chrobrego). Realistycznie, na te ostatnie potrzeba środków. Jednak zawodowi „planiści” przegrali projektowo 35 mln na rewitalizację basenu. Wygrała „Sielanka”. Dobrze przynajmniej, że to Elbląg.
W zastoju Elbląga znajduje się także „odepchnięcie'' mieszkańców od wpływu na decyzje. Karykaturą społecznego udziału stała się „debata” budżetu na 2019 rok.
Metoda przeskoków
Kontynuując więc o raporcie o stanie Elbląga, ale korzystając także z mojego doświadczenia. Widzę w raporcie tradycyjną metodę przeskoków nad tym, co ma związek z sytuacją kryzysową. Przytacza się np. pozytywną ocenę czasopisma „Wspólnota” odnośnie zmniejszania zadłużenia. A ta sama „Wspólnota” pisze „Elbląg wśród najbiedniejszych miast” . Chodzi o rzecz niebagatelną , czyli dochody własne miasta. Idą w znacznej mierze z podatków. Jak mają znacząco rosnąć, skoro w 2018 r. ubyło 349 przedsiębiorców z osobowością prawną. I jeszcze „Ranking Polskich Miast Zrównoważonych 2018 Arcadis” - na 50 miast w ocenie gospodarczej Elbląg na 44. miejscu. Dla otarcia łez - w ochronie środowiska na 13. Klęską miasta, czyli polityki proinwestycyjnej i promocji gospodarczej przy braku wsparcia przez PAIiIZ i wojewódzkie agencje są dane Raportu dotyczące firm i ilości pracowników. Powyżej 250 zatrudnia 0,1 proc. elbląskich firm.
Nie zamierzam deprecjonować Raportu. W niektórych miejscach sam spełnia tą rolę. Odsyłam do opisu „innowacyjnej” działalności EPT, realizującego ideę „złotego trójkąta”. Dyrektor powinien zostać wyróżniony. Niedawno stracił stanowisko.
Rok 2018 to kompromitacja „ciepłownicza”. Skumulowały się: kunktatorstwo, obawa przed restrukturyzacją spółek komunalnych, sieć „interesownych” lokalnych powiązań, brak specjalistycznej wiedzy (pozorowanie jej) wśród kierunkowo odpowiedzialnych. Zlekceważono i dalej lekceważy się oczekiwania społeczne. Nie jest realizowane samorządowe słowo honoru, czyli program wyborczy z tym związany. Mamy dalsze przeczekiwanie i milczenie wobec łożonych środków publicznych.
Łudziłem się
Przywołuję jeszcze „krytykanta” z końca kadencji, dzisiaj koalicjanta:
„Od początku kadencji temat został przespany i mam na myśli prezydenta, bo to on jest organem prowadzącym dla EPEC-u. I nic nie zostało zrobione”.
Jako „ciepłownik” samouk łudziłem się (znowu), że poznamy w końcu i po 8 miesiącach tajemnicę, która znajduje się w głowach Pana Prezydenta i jego zastępcy. Pamiętam ostatnią debatę u p. Rafała i szermowanie „koncepcją”, która zapewni bezpieczeństwo ciepłownicze i troskę o nasze kieszenie. W Raporcie jest dział „Gospodarka komunalna i nadzór właścicielski”. I strona stronę 276. Na tej stronie, bez rozciągnięcia jej, trzy punkty: „ System odbioru i podczyszczanie wód opadowych”, „Zaopatrzenie w ciepło” i „Parametry dotyczące ciepłownictwa”. Tabelki, cyferki. Tajemnice pozostały w głowach.
Tak wynikało z odpowiedzi p. Prezydenta udzielonej podczas sesji radnemu Piotrowi Opaczewskiemu. Zniknęła troska przejawiana w ciągu roku wyborczego. „Jakie zagrożenie”, „Jakie bezpieczeństwo ciepłownicze?” , „Prowadzimy poufne rozmowy”.
To kto pokryje (pytanie retoryczne) koszty ekspertyz, koncepcji , seminariów, spotkań z udziałem profesorów i prezesów? Do końca mamiono nas budową źródła ciepła i jak dzieci straszono złą Energą Kogeneracją, która 17 lat będzie biła cenami ciepła. Nie było wtedy poufności. Do końca kadencji mamiono też związaną z budową własnego źródła obniżką cen ciepła o 20 procent. Uważałem to za demagogię wyborczą, postulując program oszczędnościowy z 5-10 % obniżką.
Możliwość budowy była, a koszty to 100 mln złotych. Zaniechanie to konkretna odpowiedzialność.
Wspomniałem o „odpowiedzi” na mój list otwarty. W niej prezydent Elbląga miał szansę wypełnić obowiązki w zakresie informacji publicznej udzielonej mieszkańcowi. Tej szansie nie sprostał. Uległ wraz z osobą opracowującą pismo (prawdopodobnie najbliższą stanowiskiem, poznaję manierę ) pokusie „dokopania”, wykazując odwagę, która nie istnieje w przypadkach kalkulacyjnych.
Otoczeni zasiekami
W ocenie stanu Elbląga polityka informacyjna jest słowem na wyrost. Mieści się ona w kryteriach dysfunkcji obywatelskiej, zdiagnozowanej w „Raporcie o stanie samorządności terytorialnej” prof. Hausnera. W tej dysfunkcji mechanizmy dialogu społecznego są fasadowe, co w oczywisty sposób zniechęca obywateli do udziału w procesie decyzyjnym. Wyznacznikiem tego jest lekceważony dostęp do informacji publicznej, podstawowego instrumentu aktywności. Tak jak się dzieje w Elblągu. Nie ma mowy o postulowanym przez Fundację Batorego Kodeksie Informacji Samorządowej. Zamiast niego inny kodeks: dobra informacja - żadna informacja.
I jeszcze intelektualnie wysublimowana ( zdaniem autorów „odpowiedzi”) próbka. Przytaczam: „Wiosna zawsze pobudzała do zwiększonej aktywności”. Naturalnie dotyczy mojej aktywności na rzecz WIOSNY. Mam ku temu powody, nie wpadając oczywiście w euforię. Elbląg roku 2019 jest analogią Słupska roku 2014, czyli systemem nierozerwalnych powiązań. Tam prezydent Robert Biedroń przełamał zaściankowość, promując swoje miasto w Polsce i za granicą. My nadal jesteśmy otoczeni przysłowiowymi zasiekami. Tęsknimy za miastem otwartym, uczącym się od innych, i z możliwością podpatrywania przez innych. Niestety, nie mamy czym zaimponować. Może częściowo starówką, czyli dorobkiem materialnym kilkudziesięciu lat. I tak ją „psujemy”. Zalecam włodarzom, którzy ni w pięć, ni w dziewięć zamieścili wtręt o Wiośnie, jako lekturę obowiązkową: „Jak Robert Biedroń odmienił Słupsk” , „Biedroń obcina wydatki w ratuszu, SM i miejskich spółkach”.
W piśmie przypisuje się mi stawianie propozycji bez wskazania źródeł finansowania. I to mnie smuci. Panowie nie znają swojego programu wyborczego. Gdyby we władzach miasta był ktoś reprezentujący lewicowość w prawdziwym tego słowa znaczeniu, napisałbym „Nie wie lewica, co czyni PSL”. Tak nie jest, więc uogólniam nieznajomość.
W liście otwartym prosiłem o przekazanie mi zakresu realizacji włącznie z zapisami budżetowymi i Wieloletniej Prognozy Finansowej programów wyborczych „Bezpieczny Senior”, „Zadowolony Pracownik” i innych. Dobrych programów. Prezentowanych w wyborczym październiku nie przeze mnie, lecz przez kandydatów, a dzisiaj radnych komitetu pana prezydenta. Kto bardziej znał możliwości finansowe od władzy, odpowiadającej za finanse? Podczas sesji, tej i innych, ani słowa ze strony prezentujących. Martwię się więc, że była to „kiełbasa wyborcza”. Pytać się nadal będę i nawet oporni muszą skapitulować wobec prawa.
Tak jak wspomniałem, nie sposób oderwać ocenę stanu Elbląga 2018 roku od oceny pierwszego półrocza 2019. Nie ma pokory w tym pierwszym, nie ma refleksji nad tym drugim. Sprawujący władzę rozpoczęli stawianie „trzeciego kroku wstecz”.
Określenie „zapóźnienie” nie ma prawa zaistnieć w warunkach władzy absolutnej. Jakże to, ja Włodarz, sam sobie będę przypinał łatkę? Jesteśmy więc skazani na samodzielne dochodzenie do sedna. Obrady Rady Miejskiej wychodziły bowiem naprzeciwko stwierdzeniu prof. Jerzego Stępnia:”… w tej chwili nie możemy już mówić o samorządzie gminnym w ogóle”.
Kondycja Rady Miejskiej mieści się również w ocenie stanu Elbląga. Obserwowałem obrady na stronie miejskiej. Tysiące oglądających ongiś w TV lokalnej, dzisiaj 20-50 widzów. Nie chcę się znęcać, część pochlebstw to „łubu-dubu”, a dobił mnie głos o tym, że radni jeszcze się nie rozkręcili. Uważam się nadal za samorządowca, trudno byłoby wysiedzieć.
Sesja rozwiała złudzenia. Po każdej stronie: wykonawczej i tej nadzorującej. Państwo: Maria Kasprzycka i Robert Koliński na portalach apelowali do radnych. Nie ma sensu.
Dochodzenie do sedna
Zasadniczą część naszego bytowania w Mieście organizujemy sobie sami. Tutaj dokonujemy wyborów życiowych. Wiele uprawnień funkcjonowania zbiorowego musimy jednak scedować na władzę uchwałodawczą i wykonawczą. Ich powinności są znane, zgodnie z zasadą pomocniczości („subsidiarity”). Gmina ma się zajmować tym, czego pojedynczy człowiek wraz z rodziną nie może wykonać. I tu jest źle, coraz gorzej. Widzimy nasze odstępstwa cywilizacyjne w wielu dziedzinach. Oddzielając „kreską” minioną kadencję, to i tak I półrocze jest kontynuacją.
W dochodzeniu do sedna, wstydliwie przemilczanego, wspiera nas bogactwo ocen, rankingów, sondaży, badań. Zewnętrznych i wewnętrznych. Także głos opinii publicznej, mediów i lokalnych polityków, z każdej strony. Dla mnie autonegacją 2018 roku, i zresztą całej kadencji, był tekst „odpowiedzi” pana prezydenta na mój list otwarty. Była to okazja do udowodnienia, jakim jestem malkontentem i w związku z tym przygniecenie mnie stosem merytorycznych argumentów. Otrzymałem paszkwil na mnie i zostałem „krytykantem”. Władza uciekła od swoich dokonań, a przecież ukierunkowywałem ją na bardzo pozytywne elementy jej programu wyborczego.
Chcę pomóc w wyszukiwaniu „krytykantów”. Bo w towarzystwie jest raźniej, mimo że ratusz wpisze na „czarną listę”. A może i nie, bo kalkulacje. „Krytykantów” wielu, więc tylko wybiorczo:
1. „Wyobrażam sobie, że zarządzanie miastem będzie oparte na partnerstwie, a nie na sposobie nakazowo-rozkazowym, a tak wydaje mi się, że jest teraz; „mamy do czynienia z taką prezydenturą za murem administracyjnym”; „do procesu decyzyjnego nikt nas nie dopuścił”; „tej współpracy po prostu nie było”; „nie słuchał, nie rozmawiał z nami o tym co robi”;. „o godz. 9 rano ustaliliśmy coś wspólnego, a o godz. 12 robił coś odwrotnego w sposób zupełnie dla nas niezrozumiały. Współrządzenie to złe słowo”. Ci „krytykanci” oceniający kadencję i rok 2018 to dzisiaj już ludzie systemu władzy w Mieście. Czy to nie przeszkadza stronom? Swoista „pryncypialność”? A może to V kolumna w ratuszu?
2. „Elbląg od lat traci na znaczeniu i masowo się wyludnia” - materiał red. Klaudiusza Michalca w „Wirtualnej Polsce” z wypowiedziami mieszkańców - „krytykantów”. Jedyną szansą rozwojową staje się przekop Mierzei, bo „żadnych perspektyw”. Bardzo podpada (przepraszam) red. Rafał Gruchalski : ”żaden inny pomysł na rozwój miasta w przestrzeni publicznej nie funkcjonuje”. Nie sposób przytoczyć mnogości krytycznych ocen. Tak też to widzi znaczna część opinii publicznej. Dla władzy miejskiej to wspomniane „krytykanctwo” i „szkalowanie”. Gdzie więc podział się sprzeciw tej władzy wobec opiniodawczej deprecjacji - jej zdaniem – Elbląga? Nie ma sprzeciwu mimo machiny możliwości? Nie ma odwagi ? Jest w postaci swoistego mobbingu nakierowanego na tych, którzy wskazują na elementy zastoju miasta i „dwa kroki wstecz”.
A w nich: brak scenariusza rozwoju miasta z jego specjalnością (turystyka?); nieumiejętność pozyskania inwestorów, a tym samym zatrzymanie młodych absolwentów; niechęć do współpracy z aglomeracją trójmiejską i jej instytucjami (rozwiały się nadzieje związane z trasą S-7); brak przewidywalności w zapewnieniu usług opiekuńczo-leczniczych lawinowo wzrastającej ilości seniorów (namiastką potrzeb stał się projekt Kierunek-Zdrowie); niemożność realizacji infrastruktury społeczno-technicznej (modernizacja szpitala, komunikacja, rekreacja-basen, Dolinka, Góra Chrobrego). Realistycznie, na te ostatnie potrzeba środków. Jednak zawodowi „planiści” przegrali projektowo 35 mln na rewitalizację basenu. Wygrała „Sielanka”. Dobrze przynajmniej, że to Elbląg.
W zastoju Elbląga znajduje się także „odepchnięcie'' mieszkańców od wpływu na decyzje. Karykaturą społecznego udziału stała się „debata” budżetu na 2019 rok.
Metoda przeskoków
Kontynuując więc o raporcie o stanie Elbląga, ale korzystając także z mojego doświadczenia. Widzę w raporcie tradycyjną metodę przeskoków nad tym, co ma związek z sytuacją kryzysową. Przytacza się np. pozytywną ocenę czasopisma „Wspólnota” odnośnie zmniejszania zadłużenia. A ta sama „Wspólnota” pisze „Elbląg wśród najbiedniejszych miast” . Chodzi o rzecz niebagatelną , czyli dochody własne miasta. Idą w znacznej mierze z podatków. Jak mają znacząco rosnąć, skoro w 2018 r. ubyło 349 przedsiębiorców z osobowością prawną. I jeszcze „Ranking Polskich Miast Zrównoważonych 2018 Arcadis” - na 50 miast w ocenie gospodarczej Elbląg na 44. miejscu. Dla otarcia łez - w ochronie środowiska na 13. Klęską miasta, czyli polityki proinwestycyjnej i promocji gospodarczej przy braku wsparcia przez PAIiIZ i wojewódzkie agencje są dane Raportu dotyczące firm i ilości pracowników. Powyżej 250 zatrudnia 0,1 proc. elbląskich firm.
Nie zamierzam deprecjonować Raportu. W niektórych miejscach sam spełnia tą rolę. Odsyłam do opisu „innowacyjnej” działalności EPT, realizującego ideę „złotego trójkąta”. Dyrektor powinien zostać wyróżniony. Niedawno stracił stanowisko.
Rok 2018 to kompromitacja „ciepłownicza”. Skumulowały się: kunktatorstwo, obawa przed restrukturyzacją spółek komunalnych, sieć „interesownych” lokalnych powiązań, brak specjalistycznej wiedzy (pozorowanie jej) wśród kierunkowo odpowiedzialnych. Zlekceważono i dalej lekceważy się oczekiwania społeczne. Nie jest realizowane samorządowe słowo honoru, czyli program wyborczy z tym związany. Mamy dalsze przeczekiwanie i milczenie wobec łożonych środków publicznych.
Łudziłem się
Przywołuję jeszcze „krytykanta” z końca kadencji, dzisiaj koalicjanta:
„Od początku kadencji temat został przespany i mam na myśli prezydenta, bo to on jest organem prowadzącym dla EPEC-u. I nic nie zostało zrobione”.
Jako „ciepłownik” samouk łudziłem się (znowu), że poznamy w końcu i po 8 miesiącach tajemnicę, która znajduje się w głowach Pana Prezydenta i jego zastępcy. Pamiętam ostatnią debatę u p. Rafała i szermowanie „koncepcją”, która zapewni bezpieczeństwo ciepłownicze i troskę o nasze kieszenie. W Raporcie jest dział „Gospodarka komunalna i nadzór właścicielski”. I strona stronę 276. Na tej stronie, bez rozciągnięcia jej, trzy punkty: „ System odbioru i podczyszczanie wód opadowych”, „Zaopatrzenie w ciepło” i „Parametry dotyczące ciepłownictwa”. Tabelki, cyferki. Tajemnice pozostały w głowach.
Tak wynikało z odpowiedzi p. Prezydenta udzielonej podczas sesji radnemu Piotrowi Opaczewskiemu. Zniknęła troska przejawiana w ciągu roku wyborczego. „Jakie zagrożenie”, „Jakie bezpieczeństwo ciepłownicze?” , „Prowadzimy poufne rozmowy”.
To kto pokryje (pytanie retoryczne) koszty ekspertyz, koncepcji , seminariów, spotkań z udziałem profesorów i prezesów? Do końca mamiono nas budową źródła ciepła i jak dzieci straszono złą Energą Kogeneracją, która 17 lat będzie biła cenami ciepła. Nie było wtedy poufności. Do końca kadencji mamiono też związaną z budową własnego źródła obniżką cen ciepła o 20 procent. Uważałem to za demagogię wyborczą, postulując program oszczędnościowy z 5-10 % obniżką.
Możliwość budowy była, a koszty to 100 mln złotych. Zaniechanie to konkretna odpowiedzialność.
Wspomniałem o „odpowiedzi” na mój list otwarty. W niej prezydent Elbląga miał szansę wypełnić obowiązki w zakresie informacji publicznej udzielonej mieszkańcowi. Tej szansie nie sprostał. Uległ wraz z osobą opracowującą pismo (prawdopodobnie najbliższą stanowiskiem, poznaję manierę ) pokusie „dokopania”, wykazując odwagę, która nie istnieje w przypadkach kalkulacyjnych.
Otoczeni zasiekami
W ocenie stanu Elbląga polityka informacyjna jest słowem na wyrost. Mieści się ona w kryteriach dysfunkcji obywatelskiej, zdiagnozowanej w „Raporcie o stanie samorządności terytorialnej” prof. Hausnera. W tej dysfunkcji mechanizmy dialogu społecznego są fasadowe, co w oczywisty sposób zniechęca obywateli do udziału w procesie decyzyjnym. Wyznacznikiem tego jest lekceważony dostęp do informacji publicznej, podstawowego instrumentu aktywności. Tak jak się dzieje w Elblągu. Nie ma mowy o postulowanym przez Fundację Batorego Kodeksie Informacji Samorządowej. Zamiast niego inny kodeks: dobra informacja - żadna informacja.
I jeszcze intelektualnie wysublimowana ( zdaniem autorów „odpowiedzi”) próbka. Przytaczam: „Wiosna zawsze pobudzała do zwiększonej aktywności”. Naturalnie dotyczy mojej aktywności na rzecz WIOSNY. Mam ku temu powody, nie wpadając oczywiście w euforię. Elbląg roku 2019 jest analogią Słupska roku 2014, czyli systemem nierozerwalnych powiązań. Tam prezydent Robert Biedroń przełamał zaściankowość, promując swoje miasto w Polsce i za granicą. My nadal jesteśmy otoczeni przysłowiowymi zasiekami. Tęsknimy za miastem otwartym, uczącym się od innych, i z możliwością podpatrywania przez innych. Niestety, nie mamy czym zaimponować. Może częściowo starówką, czyli dorobkiem materialnym kilkudziesięciu lat. I tak ją „psujemy”. Zalecam włodarzom, którzy ni w pięć, ni w dziewięć zamieścili wtręt o Wiośnie, jako lekturę obowiązkową: „Jak Robert Biedroń odmienił Słupsk” , „Biedroń obcina wydatki w ratuszu, SM i miejskich spółkach”.
W piśmie przypisuje się mi stawianie propozycji bez wskazania źródeł finansowania. I to mnie smuci. Panowie nie znają swojego programu wyborczego. Gdyby we władzach miasta był ktoś reprezentujący lewicowość w prawdziwym tego słowa znaczeniu, napisałbym „Nie wie lewica, co czyni PSL”. Tak nie jest, więc uogólniam nieznajomość.
W liście otwartym prosiłem o przekazanie mi zakresu realizacji włącznie z zapisami budżetowymi i Wieloletniej Prognozy Finansowej programów wyborczych „Bezpieczny Senior”, „Zadowolony Pracownik” i innych. Dobrych programów. Prezentowanych w wyborczym październiku nie przeze mnie, lecz przez kandydatów, a dzisiaj radnych komitetu pana prezydenta. Kto bardziej znał możliwości finansowe od władzy, odpowiadającej za finanse? Podczas sesji, tej i innych, ani słowa ze strony prezentujących. Martwię się więc, że była to „kiełbasa wyborcza”. Pytać się nadal będę i nawet oporni muszą skapitulować wobec prawa.
Tak jak wspomniałem, nie sposób oderwać ocenę stanu Elbląga 2018 roku od oceny pierwszego półrocza 2019. Nie ma pokory w tym pierwszym, nie ma refleksji nad tym drugim. Sprawujący władzę rozpoczęli stawianie „trzeciego kroku wstecz”.
Ryszard Klim