Podczas prac pod elbląskim mostem kolejowym robotnicy znajdują zabytkowe przedmioty. Część z nich została przywłaszczona, inne trafiły na złom.
Trwają prace związane z budową elbląskiego portu celnego. Pod mostem kolejowym przy ul. Portowej za pomocą ciężkiego sprzętu pogłębiane jest dno kanału. W wydobywanej przez koparki ziemi robotnicy co chwilę znajdują stare przedmioty: hełmy, bagnety, karabiny maszynowe, elementy pojazdów wojennych, ale także łyżki z zastawy stołowej. O znalezisku nikt nie poinformował konserwatora zabytków ani pracowników muzeum. Cenne przedmioty są potajemnie wynoszone lub trafiają na złom.
Robotnicy, którzy przywłaszczyli sobie znalezione przedmioty, bez wątpienia łamią prawo.
- W świetle przepisów wszystko, co znajduje się w ziemi, jest własnością skarbu państwa – tłumaczy Mirosław Jonakowski z elbląskiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Obowiązek poinformowania odpowiednich urzędów o znalezisku spoczywa na inwestorze i wykonawcy budowy. Zaniedbanie tego obowiązku może być przyczyną wszczęcia prokuratorskiego dochodzenia.
- Jeśli dowiadujemy się o ciekawym odkryciu, wysyłamy na miejsce fachowca, który ocenia wartość i znaczenie wydobytych przedmiotów. Gdyby okazały się one cenne, zlecamy stały nadzór archeologiczny nad prowadzonymi tam pracami – dodaje kierownik elbląskiej delegatury Urzędu Ochrony Zabytków.
- Niemieckie hełmy oddaliśmy na złom. W ziemi leży jeszcze motocykl z czasów wojennych, ale nie daliśmy rady go wyciągnąć – przyznają robotnicy.
Wiele mniejszych „skarbów”, takich jak łyżki z zabytkowej zastawy, elementy broni maszynowej czy pociski do karabinu potajemnie wynoszone są przez operatorów maszyn do domu. Reporterom PortElu podającym się za handlarzy starociami udało się sfotografować kilka przedmiotów.
- Widoczny na zdjęciu bagnet jest bardzo ładnie zachowany. To część wyposażenia armii pruskiej, pochodzi najprawdopodobniej z końca XIX wieku – ocenia Grzegorz Stasiełowicz z Muzeum w Elblągu.
Podobne bagnety można kupić w antykwariacie albo na aukcjach internetowych za ok. 200 zł. Tak więc wartość rynkowa wydobytych przedmiotów nie jest oszałamiająca. Ale nie o pieniądze tu chodzi. Znalezisko bez wątpienia powinien zobaczyć ekspert – konserwator bądź archeolog. Może mieć ono bowiem dużą wartość naukową.
- Często nie same przedmioty, ale miejsce, gdzie je znaleziono, może być cenną informacją historyczną – tłumaczy Grzegorz Stasiełowicz.
Niestety, elbląskiego znaleziska żaden ekspert nie zobaczy. Zamiast do muzealnych gablot przedmioty trafią na złom albo zostaną sprzedane za marne grosze.
Robotnicy, którzy przywłaszczyli sobie znalezione przedmioty, bez wątpienia łamią prawo.
- W świetle przepisów wszystko, co znajduje się w ziemi, jest własnością skarbu państwa – tłumaczy Mirosław Jonakowski z elbląskiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Obowiązek poinformowania odpowiednich urzędów o znalezisku spoczywa na inwestorze i wykonawcy budowy. Zaniedbanie tego obowiązku może być przyczyną wszczęcia prokuratorskiego dochodzenia.
- Jeśli dowiadujemy się o ciekawym odkryciu, wysyłamy na miejsce fachowca, który ocenia wartość i znaczenie wydobytych przedmiotów. Gdyby okazały się one cenne, zlecamy stały nadzór archeologiczny nad prowadzonymi tam pracami – dodaje kierownik elbląskiej delegatury Urzędu Ochrony Zabytków.
- Niemieckie hełmy oddaliśmy na złom. W ziemi leży jeszcze motocykl z czasów wojennych, ale nie daliśmy rady go wyciągnąć – przyznają robotnicy.
Wiele mniejszych „skarbów”, takich jak łyżki z zabytkowej zastawy, elementy broni maszynowej czy pociski do karabinu potajemnie wynoszone są przez operatorów maszyn do domu. Reporterom PortElu podającym się za handlarzy starociami udało się sfotografować kilka przedmiotów.
- Widoczny na zdjęciu bagnet jest bardzo ładnie zachowany. To część wyposażenia armii pruskiej, pochodzi najprawdopodobniej z końca XIX wieku – ocenia Grzegorz Stasiełowicz z Muzeum w Elblągu.
Podobne bagnety można kupić w antykwariacie albo na aukcjach internetowych za ok. 200 zł. Tak więc wartość rynkowa wydobytych przedmiotów nie jest oszałamiająca. Ale nie o pieniądze tu chodzi. Znalezisko bez wątpienia powinien zobaczyć ekspert – konserwator bądź archeolog. Może mieć ono bowiem dużą wartość naukową.
- Często nie same przedmioty, ale miejsce, gdzie je znaleziono, może być cenną informacją historyczną – tłumaczy Grzegorz Stasiełowicz.
Niestety, elbląskiego znaleziska żaden ekspert nie zobaczy. Zamiast do muzealnych gablot przedmioty trafią na złom albo zostaną sprzedane za marne grosze.
J