Wchodzę sobie na olsztyńską starówkę. Stragany na okolicznościowym kiermaszu zarzucone bibelotami, tandetnymi torebkami z włóczki, koralikami, mikro witrażami przedstawiającymi wisienki, giełda starych dzbanków, porcelanowych filiżanek i przedmiotów, które na pierwszy rzut oka do niczego nie służą.
Myślicie Państwo, że byłam zdegustowana? Zachwycona. Wolę tę tandetę w Olsztynie niż nic w Elblągu. Szłam wybrukowanymi uliczkami i tęskniłam, że na mojej starówce nie spotkam emerytki sprzedającej wyszywane ręcznie serwetki czy gościa, który rozdaje prawie za darmo balony. Pamiętam, jak bodajże pięć lat temu jakiś człowiek chciał sprzedawać swoje obrazy na straganie. Dostał z urzędu pozwolenie nr...1 (!).Pamiętam nawet, jak naczelnik Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego bardzo się wtedy cieszył...
Tylko że facet wyjechał, bo wszyscy przechodnie patrzyli na niego jak na zjawisko i o mało co nie pukali się w głowę... Jestem ciekawa, czy ktoś następny wystąpił o pozwolenie nr 2...
Wiem, że elblążanie są dumni z tego, że już mają swoją nową starówkę. Tylko... co z tego? Doprawdy widziałam starówki wielu miast - i w kraju, i zagranicą. Każde z nich ma swoje serce albo - jak kto woli - duszę. To jest właśnie to miejsce, gdzie czas płynie wolniej, gdzie można częściej się do siebie uśmiechać i zapomnieć na chwilę o codziennej gonitwie. Czy ktoś mi pokaże na elbląskim Starym Mieście chociaż jeden stragan, na którym można kupić na przykład duplikat biżuterii znalezionej w Truso, czy chociażby miniaturkę Bramy Targowej? To jest to, co turysta by sobie kupił na pamiątkę z Elbląga.
Przechadzałam się uliczkami starówki olsztyńskiej i sobie myślałam: Nawet do Olsztyna nie mamy się co porównywać... Mogłabym napisać więcej, ale... może Państwo dopiszą sami...?
Tylko że facet wyjechał, bo wszyscy przechodnie patrzyli na niego jak na zjawisko i o mało co nie pukali się w głowę... Jestem ciekawa, czy ktoś następny wystąpił o pozwolenie nr 2...
Wiem, że elblążanie są dumni z tego, że już mają swoją nową starówkę. Tylko... co z tego? Doprawdy widziałam starówki wielu miast - i w kraju, i zagranicą. Każde z nich ma swoje serce albo - jak kto woli - duszę. To jest właśnie to miejsce, gdzie czas płynie wolniej, gdzie można częściej się do siebie uśmiechać i zapomnieć na chwilę o codziennej gonitwie. Czy ktoś mi pokaże na elbląskim Starym Mieście chociaż jeden stragan, na którym można kupić na przykład duplikat biżuterii znalezionej w Truso, czy chociażby miniaturkę Bramy Targowej? To jest to, co turysta by sobie kupił na pamiątkę z Elbląga.
Przechadzałam się uliczkami starówki olsztyńskiej i sobie myślałam: Nawet do Olsztyna nie mamy się co porównywać... Mogłabym napisać więcej, ale... może Państwo dopiszą sami...?
J