Brygadier Jarosław Grzywna został nowym komendantem miejskim Państwowej Straży Pożarnej w Elblągu. Jak zapowiedział podczas dzisiejszego (5 listopada) spotkania z dziennikarzami, jego pierwsze decyzje dotyczyć będą doposażenia strażaków oraz wymiany wysłużonych samochodów gaśniczych.
Jarosław Grzywna nie jest nowym człowiekiem w elbląskiej straży. Od miesiąca pełnił obowiązki komendanta miejskiego, a 1 listopada dostał oficjalną nominację na to stanowisko.
Ale droga zawodowa nowego komendanta rozpoczęła się w 1989 r. Wówczas, po ukończeniu Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie, rozpoczął pracę w Elblągu. Od 1992 r. do 1998 r. był dowódcą jednostki ratowniczo-gaśniczej w Nowym Dworze Gdańskim. Później przeszedł do pracy operacyjnej w Elblągu. Ostatnio był naczelnikiem wydziału operacyjno-kontrolno-rozpoznawczego.
- Jako dziecko nie marzyłem o tym, by zostać strażakiem - wyznaje Jarosław Grzywna. - Nie było też takiej tradycji w mojej rodzinie, choć wujek był strażakiem-ochotnikiem w zakładowej straży pożarnej. O tym zawodzie pomyślałem dopiero, kończąc naukę w elbląskim Technikum Mechanicznym. Na szkolnej tablicy ogłoszeń zobaczyłem informację o naborze do szkoły pożarniczej. I pomyślałem, czemu nie.
Nowy komendant, z racji długiego stażu pracy w elbląskiej straży pożarnej, zna specyfikę jednostki, zna jej bolączki i braki.
- Potrzeby są i to dość spore - przyznaje komendant Grzywna. - W pierwszej kolejności trzeba zadbać o indywidualną ochronę strażaków. Chodzi o zakup mundurów, butów, rękawic. Mamy dużą rotację - część pracowników odchodzi na emeryturę, ale przychodzą nowi. Ich też trzeba wyposażyć. Druga sprawa to sprzęt pożarniczy, myślę tu o samochodach - kontynuuje. - Osiągnęły już słuszny wiek, często zdarzają się awarie. Koszty ich utrzymania więc rosną. Do wymiany kwalifikują się dwa samochody z początku lat 90-tych. Mam nadzieję, że przynajmniej jeden uda się zakupić w przyszłym roku z pieniędzy z funduszu modernizacji służb mundurowych.
Nowy komendant martwi się też małą liczbą etatów strażackich.
- Każdego pracownika obowiązuje 40-godzinnych tydzień pracy - wyjaśnia Jarosław Grzywna. - W pracy strażaka jest to niemożliwe. Są więc wyrabiane nadgodziny, za które nie możemy zapłacić. Strażacy otrzymują więc dni wolne. W efekcie zabezpieczenie osobowe na służbie jest minimalne. A wypadają jeszcze przecież rzeczy niespodziewane, na przykład kursy, szkolenia, zwolnienia lekarskie. Taki nowo przyjęty strażak od razu na „dzień dobry” jedzie na trzy- czteromiesięczne szkolenie. Potrzebowałbym więc jeszcze przynajmniej 12 etatów.
W przyszłym roku elbląska straż pożarna otrzyma dwa dodatkowe etaty - cywilne. Dobre i to. Przynajmniej część obowiązków, które wykonują teraz strażacy, przejdzie na pracowników cywilnych.
Ale nie samą pracą człowiek żyje. Komendant Jarosław Grzywna (43 lata) ma też życie prywatne. Jest żonaty. Urlop lubi spędzać nad morzem lub w lesie. Jesienią zbiera grzyby. Na ryby - jak sam przyznaje - brak mu zacięcia i czasu.
Z bryg. Jarosławem Grzywną rozmawia Marta Hajkowicz:
Ale droga zawodowa nowego komendanta rozpoczęła się w 1989 r. Wówczas, po ukończeniu Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie, rozpoczął pracę w Elblągu. Od 1992 r. do 1998 r. był dowódcą jednostki ratowniczo-gaśniczej w Nowym Dworze Gdańskim. Później przeszedł do pracy operacyjnej w Elblągu. Ostatnio był naczelnikiem wydziału operacyjno-kontrolno-rozpoznawczego.
- Jako dziecko nie marzyłem o tym, by zostać strażakiem - wyznaje Jarosław Grzywna. - Nie było też takiej tradycji w mojej rodzinie, choć wujek był strażakiem-ochotnikiem w zakładowej straży pożarnej. O tym zawodzie pomyślałem dopiero, kończąc naukę w elbląskim Technikum Mechanicznym. Na szkolnej tablicy ogłoszeń zobaczyłem informację o naborze do szkoły pożarniczej. I pomyślałem, czemu nie.
Nowy komendant, z racji długiego stażu pracy w elbląskiej straży pożarnej, zna specyfikę jednostki, zna jej bolączki i braki.
- Potrzeby są i to dość spore - przyznaje komendant Grzywna. - W pierwszej kolejności trzeba zadbać o indywidualną ochronę strażaków. Chodzi o zakup mundurów, butów, rękawic. Mamy dużą rotację - część pracowników odchodzi na emeryturę, ale przychodzą nowi. Ich też trzeba wyposażyć. Druga sprawa to sprzęt pożarniczy, myślę tu o samochodach - kontynuuje. - Osiągnęły już słuszny wiek, często zdarzają się awarie. Koszty ich utrzymania więc rosną. Do wymiany kwalifikują się dwa samochody z początku lat 90-tych. Mam nadzieję, że przynajmniej jeden uda się zakupić w przyszłym roku z pieniędzy z funduszu modernizacji służb mundurowych.
Nowy komendant martwi się też małą liczbą etatów strażackich.
- Każdego pracownika obowiązuje 40-godzinnych tydzień pracy - wyjaśnia Jarosław Grzywna. - W pracy strażaka jest to niemożliwe. Są więc wyrabiane nadgodziny, za które nie możemy zapłacić. Strażacy otrzymują więc dni wolne. W efekcie zabezpieczenie osobowe na służbie jest minimalne. A wypadają jeszcze przecież rzeczy niespodziewane, na przykład kursy, szkolenia, zwolnienia lekarskie. Taki nowo przyjęty strażak od razu na „dzień dobry” jedzie na trzy- czteromiesięczne szkolenie. Potrzebowałbym więc jeszcze przynajmniej 12 etatów.
W przyszłym roku elbląska straż pożarna otrzyma dwa dodatkowe etaty - cywilne. Dobre i to. Przynajmniej część obowiązków, które wykonują teraz strażacy, przejdzie na pracowników cywilnych.
Ale nie samą pracą człowiek żyje. Komendant Jarosław Grzywna (43 lata) ma też życie prywatne. Jest żonaty. Urlop lubi spędzać nad morzem lub w lesie. Jesienią zbiera grzyby. Na ryby - jak sam przyznaje - brak mu zacięcia i czasu.
Z bryg. Jarosławem Grzywną rozmawia Marta Hajkowicz:
A