5 tysięcy złotych na cel społeczny oraz przeprosin żąda radny sejmiku warmińsko - mazurskiego Witold Łada od spółdzielni mieszkaniowej Zakrzewo w Elblągu.
Witold Łada twierdzi, że obraziły go wypowiedzi prezes spółdzielni na łamach jednej z lokalnych gazet. W artykule, który ukazał się w sierpniu br. prezes zarzuciła mu, że jako radny, ale także szef Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego i członek spółdzielni, ujawniał dane objęte tajemnicą m.in. o zarobkach członków zarządu Zakrzewa. Stwierdziła też, że radny wywierał na nią presję w sprawie wykupu od miasta ziemi pod budynkami z bonifikatą 80 procent, podczas gdy spółdzielnia negocjowała jeszcze wyższą bonifikatę.
Ta pani
Witold Łada uważa, że te zarzuty oraz zawarte w tekście stwierdzenie: "ten pan narobił już wiele złego" to oszczerstwa, które naraziły go na utratę publicznego zaufania i skierował sprawę do sądu.
- Nie obraziłam pana radnego - przekonuje prezes "Zakrzewa", Urszula Orłowska - Budo. - To, o czym mówiłam w rozmowie z dziennikarzem, powiedziałam w oparciu o fakty i decyzje, które podjęły organy statutowe spółdzielni. Przyznam jednak, że w artykule znalazły się sformułowania, z którymi nie do końca się zgadzam, ale nie pamiętam już dokładnie, jakiego - co do formy i treści - wywiadu udzieliłam. Poza tym, moja wypowiedź dla gazety nie była autoryzowana. Sam radny twierdzi, że nigdy nie złamał żadnych przepisów, a jest krytykowany, bo w imieniu mieszkańców zadaje niewygodne pytania.
Ten pan
- Członkowie spółdzielni, którzy do zgłosili się do mojego stowarzyszenia, mieli np. zastrzeżenia na temat przetargów na dzierżawę parkingów, remonty chodników czy wymianę drzwi - wylicza Łada. - W imieniu tych osób, którymi nazwiskami zresztą dysponuję, zadawałem pytania, kto przetargi wygrywał, ile firm w nich uczestniczyło. Spółdzielnia odpowiadała jednak, że to tajemnica. Uważam, że jako prezes stowarzyszenia - i radny mam prawo wytykać błędy. Nikogo nigdy nie oskarżałem, że ktoś jest złodziejem czy bandytą – zapewnia Łada.
W elbląskim sądzie radny złożył dwa pozwy przeciwko spółdzielni. W jednym przekonuje sąd, że prezes Zakrzewa przez swoje wypowiedzi dla gazety popełniła przestępstwo, w drugim - domaga się odszkodowania za pomówienie - pieniądze miałoby trafić do elbląskiego Domu Dla Bezdomnych.
Osiem spraw
Wczoraj Sąd Okręgowy postanowił, że z decyzją o ewentualnej nawiązce poczeka do rozstrzygnięcia przez sąd karny, czy szefowa Zakrzewa swoimi słowami dla gazety prawo złamała. Termin pierwszej rozprawy w tej sprawie nie został jeszcze wyznaczony. Tymczasem w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Olsztynie radny złożył na zarząd spółdzielni sześć innych skarg za to, że ta nie chciała mu pokazać dokumentów, których żądał.
Ta pani
Witold Łada uważa, że te zarzuty oraz zawarte w tekście stwierdzenie: "ten pan narobił już wiele złego" to oszczerstwa, które naraziły go na utratę publicznego zaufania i skierował sprawę do sądu.
- Nie obraziłam pana radnego - przekonuje prezes "Zakrzewa", Urszula Orłowska - Budo. - To, o czym mówiłam w rozmowie z dziennikarzem, powiedziałam w oparciu o fakty i decyzje, które podjęły organy statutowe spółdzielni. Przyznam jednak, że w artykule znalazły się sformułowania, z którymi nie do końca się zgadzam, ale nie pamiętam już dokładnie, jakiego - co do formy i treści - wywiadu udzieliłam. Poza tym, moja wypowiedź dla gazety nie była autoryzowana. Sam radny twierdzi, że nigdy nie złamał żadnych przepisów, a jest krytykowany, bo w imieniu mieszkańców zadaje niewygodne pytania.
Ten pan
- Członkowie spółdzielni, którzy do zgłosili się do mojego stowarzyszenia, mieli np. zastrzeżenia na temat przetargów na dzierżawę parkingów, remonty chodników czy wymianę drzwi - wylicza Łada. - W imieniu tych osób, którymi nazwiskami zresztą dysponuję, zadawałem pytania, kto przetargi wygrywał, ile firm w nich uczestniczyło. Spółdzielnia odpowiadała jednak, że to tajemnica. Uważam, że jako prezes stowarzyszenia - i radny mam prawo wytykać błędy. Nikogo nigdy nie oskarżałem, że ktoś jest złodziejem czy bandytą – zapewnia Łada.
W elbląskim sądzie radny złożył dwa pozwy przeciwko spółdzielni. W jednym przekonuje sąd, że prezes Zakrzewa przez swoje wypowiedzi dla gazety popełniła przestępstwo, w drugim - domaga się odszkodowania za pomówienie - pieniądze miałoby trafić do elbląskiego Domu Dla Bezdomnych.
Osiem spraw
Wczoraj Sąd Okręgowy postanowił, że z decyzją o ewentualnej nawiązce poczeka do rozstrzygnięcia przez sąd karny, czy szefowa Zakrzewa swoimi słowami dla gazety prawo złamała. Termin pierwszej rozprawy w tej sprawie nie został jeszcze wyznaczony. Tymczasem w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Olsztynie radny złożył na zarząd spółdzielni sześć innych skarg za to, że ta nie chciała mu pokazać dokumentów, których żądał.
Joanna Torsh