Dzięki współpracy z TV "Vectra El" Czytelnicy Elbląskiej Gazety Internetowej "portEl" mogą zadawać pytania gościom zaproszonym do telewizyjnego programu "Trybunalska 23", a potem usłyszeć odpowiedzi w "Vectrze", albo przyczytać je w "portElu". Dzisiejszym gościem "Trybunalskiej..." jest Grażyna Nawrolska, kierownik pracowni Archeologii Miast w Elbląskim Muzeum
"Skarby z latryn"
Joanna Ułanowska-Horn: Rozpoczął się 22 sezon archeologiczny. A czy pamięta pani pierwszy?
Grażyna Nawrolska: Pierwszy sezon to był rok 80-ty, tylko jeden miesiąc badań, jesienią. Był to właściwie sondaż, by uchwycić jakiś fragment miasta. Badaliśmy wschodnią cześć obecnej Starówki, przy ul. Kowalskiej. Po tym miesiącu, już od maja następnego roku, zaczęliśmy regularne, planowe badania.
J.U.: Jak ówczesne władze Elbląga zapatrywały się na taki pomysł, dość heroiczny?
G.N.: Pomysł był rzeczywiście bardzo odważny, ale wtedy jakoś nie myślało się, że to będą badania na tak wielką skalę. Władze podeszły do tego przychylnie. Konserwator zdecydował się na badania przed zabudową. To była właściwie ostatnia szansa, by poznać miasto i jego kulturę. O Elblągu właściwie nic nie było wiadomo. Badań archeologicznych w Elblągu nie prowadzono. Nic nie było wiadomo np. o średniowieczu miasta i jego ówczesnych mieszkańcach.
J.U.: A czy trzeba było się wtedy spieszyć? Kilka projektów zabudowy Starego Miasta czekało przecież na realizację. Kilka z nich dość przerażających...
G.N.: Nikt nam tempa nie narzucał. Owszem, dziwne projekty się pojawiały, ale jakoś cierpliwie czekały sobie na półkach w ukryciu. To było dla miasta bardzo dobre, ponieważ na szczęście nie powstała na Starówce jakaś koszmarna zabudowa, a taki przykład mamy w wielu miastach na terenie Polski.
J.U.: Czy pamięta pani, co wtedy znaleziono i czy ówczesne znaleziska napawały optymizmem?
G.N.: Materiał rzeczywiście się " posypał". Trafiliśmy w fosę miejską, pierwszy mur obronny, fragment Bramy Kowalskiej i drewnianą zabudowę. Najstarsze poziomy też udało nam się odkryć. Ale taka ciekawostka. W fosie znaleźliśmy mnóstwo talerzyków i filiżanek z napisem "Maurizio". Okazało się, że w okresie międzywojennym stał tam budynek, w którym mieściła się kawiarnia o takiej nazwie. Ciekawym znaleziskiem była kasa pancerna, zamknięta. Każdy liczył na jakiś fantastyczny skarb... Kasa niestety była rozpruta, więc chyba ktoś przed nami się do niej dobrał.
J.U.: Najwięcej przedmiotów znajduje się w latrynach. Czym można to wytłumaczyć?
G.N.: Latryny pełniły rolę śmietników do różnych drobnych rzeczy. Spotyka się oczywiście fragmenty zaprawy murarskiej, ale przede wszystkim wrzucano tam przeróżne przedmioty. Rozumiem, że wyrzucano tam przedmioty, które np. się potłukły, były uszkodzone, ale trudno mi wytłumaczyć fakt, że znajdujemy tam rzeczy kompletne - instrumenty muzyczne...
J.U.: W latrynie...
G.N.: Całe naczynia... więc chyba wniosek z tego, że kiedyś, tak jak teraz, zmieniała się moda, upodobania. Ale możliwe też, że komuś coś tam przez przypadek wpadło np. XVII-wieczna miara do mierzenia sukna rodem z Amsterdamu, okulary, tabliczki woskowe, pas skórzany... To nie są rzeczy zniszczone.
J.U.: Jakie znalezisko według Pani jest najbardziej wartościowe?
G.N.: Bardzo trudno dokonać takiego wyboru, ale z pewnością rewelacją są instrumenty muzyczne: giterna i flet. To jedyne egzemplarze w Europie kompletnie zachowane, są tabliczki woskowe, znaki pielgrzymie, muszla z Santiago de Compostella z Hiszpanii, ampułka w kształcie buteleczki... Są to rzeczy wspaniałe, maleńkie, które przecież mogły w ciągu wieków zaginąć, a jednak się zachowały.
J.U.: To żmudna praca...
G.N.: Kopiemy do głębokości 4 metrów, natomiast latryny są jeszcze głębsze. Rekordzistką była 7-o metrowa latryna. Eksploracja tych obiektów jest bardzo trudna, ale to, co tam znajdujemy rekompensuje nam wszelki trud. Nawet pracownicy, którzy kopią, akceptują te trudne warunki. Dla nich to też ogromne przeżycie, kiedy znajduje się jakiś skarb.
J.U.: Co chciałaby Pani znaleźć w tym sezonie?
G.N.: Chciałabym znaleźć coś z biżuterii. Coś, co mówiłoby o stroju, ubiorze elblążan... Chciałabym również znaleźć przedmioty związane z gospodarką morską a szczególnie przyrządy nawigacyjne, kompas, sekstans...Takie rzeczy widuję na wystawach np. w Austrii i tego im szczerze zazdroszczę.
J.U.: Dziękuję za rozmowę.
Joanna Ułanowska-Horn: Rozpoczął się 22 sezon archeologiczny. A czy pamięta pani pierwszy?
Grażyna Nawrolska: Pierwszy sezon to był rok 80-ty, tylko jeden miesiąc badań, jesienią. Był to właściwie sondaż, by uchwycić jakiś fragment miasta. Badaliśmy wschodnią cześć obecnej Starówki, przy ul. Kowalskiej. Po tym miesiącu, już od maja następnego roku, zaczęliśmy regularne, planowe badania.
J.U.: Jak ówczesne władze Elbląga zapatrywały się na taki pomysł, dość heroiczny?
G.N.: Pomysł był rzeczywiście bardzo odważny, ale wtedy jakoś nie myślało się, że to będą badania na tak wielką skalę. Władze podeszły do tego przychylnie. Konserwator zdecydował się na badania przed zabudową. To była właściwie ostatnia szansa, by poznać miasto i jego kulturę. O Elblągu właściwie nic nie było wiadomo. Badań archeologicznych w Elblągu nie prowadzono. Nic nie było wiadomo np. o średniowieczu miasta i jego ówczesnych mieszkańcach.
J.U.: A czy trzeba było się wtedy spieszyć? Kilka projektów zabudowy Starego Miasta czekało przecież na realizację. Kilka z nich dość przerażających...
G.N.: Nikt nam tempa nie narzucał. Owszem, dziwne projekty się pojawiały, ale jakoś cierpliwie czekały sobie na półkach w ukryciu. To było dla miasta bardzo dobre, ponieważ na szczęście nie powstała na Starówce jakaś koszmarna zabudowa, a taki przykład mamy w wielu miastach na terenie Polski.
J.U.: Czy pamięta pani, co wtedy znaleziono i czy ówczesne znaleziska napawały optymizmem?
G.N.: Materiał rzeczywiście się " posypał". Trafiliśmy w fosę miejską, pierwszy mur obronny, fragment Bramy Kowalskiej i drewnianą zabudowę. Najstarsze poziomy też udało nam się odkryć. Ale taka ciekawostka. W fosie znaleźliśmy mnóstwo talerzyków i filiżanek z napisem "Maurizio". Okazało się, że w okresie międzywojennym stał tam budynek, w którym mieściła się kawiarnia o takiej nazwie. Ciekawym znaleziskiem była kasa pancerna, zamknięta. Każdy liczył na jakiś fantastyczny skarb... Kasa niestety była rozpruta, więc chyba ktoś przed nami się do niej dobrał.
J.U.: Najwięcej przedmiotów znajduje się w latrynach. Czym można to wytłumaczyć?
G.N.: Latryny pełniły rolę śmietników do różnych drobnych rzeczy. Spotyka się oczywiście fragmenty zaprawy murarskiej, ale przede wszystkim wrzucano tam przeróżne przedmioty. Rozumiem, że wyrzucano tam przedmioty, które np. się potłukły, były uszkodzone, ale trudno mi wytłumaczyć fakt, że znajdujemy tam rzeczy kompletne - instrumenty muzyczne...
J.U.: W latrynie...
G.N.: Całe naczynia... więc chyba wniosek z tego, że kiedyś, tak jak teraz, zmieniała się moda, upodobania. Ale możliwe też, że komuś coś tam przez przypadek wpadło np. XVII-wieczna miara do mierzenia sukna rodem z Amsterdamu, okulary, tabliczki woskowe, pas skórzany... To nie są rzeczy zniszczone.
J.U.: Jakie znalezisko według Pani jest najbardziej wartościowe?
G.N.: Bardzo trudno dokonać takiego wyboru, ale z pewnością rewelacją są instrumenty muzyczne: giterna i flet. To jedyne egzemplarze w Europie kompletnie zachowane, są tabliczki woskowe, znaki pielgrzymie, muszla z Santiago de Compostella z Hiszpanii, ampułka w kształcie buteleczki... Są to rzeczy wspaniałe, maleńkie, które przecież mogły w ciągu wieków zaginąć, a jednak się zachowały.
J.U.: To żmudna praca...
G.N.: Kopiemy do głębokości 4 metrów, natomiast latryny są jeszcze głębsze. Rekordzistką była 7-o metrowa latryna. Eksploracja tych obiektów jest bardzo trudna, ale to, co tam znajdujemy rekompensuje nam wszelki trud. Nawet pracownicy, którzy kopią, akceptują te trudne warunki. Dla nich to też ogromne przeżycie, kiedy znajduje się jakiś skarb.
J.U.: Co chciałaby Pani znaleźć w tym sezonie?
G.N.: Chciałabym znaleźć coś z biżuterii. Coś, co mówiłoby o stroju, ubiorze elblążan... Chciałabym również znaleźć przedmioty związane z gospodarką morską a szczególnie przyrządy nawigacyjne, kompas, sekstans...Takie rzeczy widuję na wystawach np. w Austrii i tego im szczerze zazdroszczę.
J.U.: Dziękuję za rozmowę.
przyg. Joanna Ułanowska-Horn