Elbląski sąd ogłosił dziś wyrok w sprawie przeciwko Zarządowi Regionu „Solidarności”.
Sprawa dotyczy ubiegłorocznego festynu „Solidarności” w Bażantarni i pokazu sztucznych ogni. O ukaranie za brak pozwolenia na fajerwerki wystąpiła do sądu elbląska policja. Dziś, jako ostatni zeznawał jeden z policjantów, którzy zabezpieczali festyn. Mimo wezwań, Sławomir Sz. nie pojawił się na dwóch poprzednich rozprawach. Prowadzący rozprawę sędzia Sebastian Wojewódka surowo upomniał dziś za to policjanta. Dziś także wydany został wyrok.
Sąd uznał występującego w imieniu „S” jej przewodniczącego Mirosława Kozłowskiego za winnego złamania przepisów o obowiązku posiadania pozwolenia na imprezę z wykorzystaniem środków pirotechnicznych. Jak powiedział sędzia, „S” nie dopełniła obowiązku i zagroziła tym samym bezpieczeństwu publicznemu.
- Obowiązek taki na wszystkich mieszkańców i organizatorów imprez w województwie warmińsko – mazurskim nałożyło rozporządzenie wojewody z grudnia 2000 roku - przypomniał sędzia.
Za niedopełnienie formalności Związek zapłacić musi 100 złotych grzywny i tyle samo kosztów postępowania sądowego.
Mirosław Kozłowski decyzję sądu przyjął z pokorą, choć powiedział też dziennikarzom, że kiedy w podobny sposób, jak rok temu, organizował poprzednie festyny, podobnych problemów i kierowania sprawy do sądu nie było.
- Z wyrokiem sądu zgadzam się – zezwolenia nie mieliśmy, nie odebraliśmy też z Urzędu Miejskiego zgody na organizację całej imprezy - mówi przewodniczący. – Jak już jednak wyjaśniała przed sądem sekretarka Regionu, dotąd wszystkie sprawy związane z festynami uzgadniane były z urzędem telefonicznie i wszystko było w porządku.
Zdaniem przewodniczącego, problemu nie byłoby i w ubiegłym roku, gdyby urzędnicy elbląskiego ratusza poinformowali o obowiązku posiadania dodatkowego zezwolenia. Jak jednak przypomniał uzasadniając wyrok sędzia, urzędnicy takiego obowiązku nie mają.
- Nie do końca mogę zgodzić się z twierdzeniem, że urząd nie ma obowiązku udzielać informacji - mówi Kozłowski. – Zatrudnione tam osoby powinny w razie potrzeby udzielić petentowi pomocy. Dla nas ten wyrok to nauczka i postaram się, by w przyszłości wszelkie dokumenty były z urzędu odbierane. To też nauczka dla wszystkich organizatorów imprez, by zadbali o maksymalne zabezpieczenie organizowanych przez siebie imprez.
Jako dowód w sprawie Mirosław Kozłowski przekazał dziś sędziemu kopię zezwolenia, jakie Urząd Miejski wydał na organizację tegorocznego festynu. W tym dokumencie znalazł się już zapis o konieczności uzyskania dodatkowych uzgodnień m.in. w sprawie sztucznych ogni.
W sądzie nie było żadnego przedstawiciela Urzędu Miejskiego.
Sąd uznał występującego w imieniu „S” jej przewodniczącego Mirosława Kozłowskiego za winnego złamania przepisów o obowiązku posiadania pozwolenia na imprezę z wykorzystaniem środków pirotechnicznych. Jak powiedział sędzia, „S” nie dopełniła obowiązku i zagroziła tym samym bezpieczeństwu publicznemu.
- Obowiązek taki na wszystkich mieszkańców i organizatorów imprez w województwie warmińsko – mazurskim nałożyło rozporządzenie wojewody z grudnia 2000 roku - przypomniał sędzia.
Za niedopełnienie formalności Związek zapłacić musi 100 złotych grzywny i tyle samo kosztów postępowania sądowego.
Mirosław Kozłowski decyzję sądu przyjął z pokorą, choć powiedział też dziennikarzom, że kiedy w podobny sposób, jak rok temu, organizował poprzednie festyny, podobnych problemów i kierowania sprawy do sądu nie było.
- Z wyrokiem sądu zgadzam się – zezwolenia nie mieliśmy, nie odebraliśmy też z Urzędu Miejskiego zgody na organizację całej imprezy - mówi przewodniczący. – Jak już jednak wyjaśniała przed sądem sekretarka Regionu, dotąd wszystkie sprawy związane z festynami uzgadniane były z urzędem telefonicznie i wszystko było w porządku.
Zdaniem przewodniczącego, problemu nie byłoby i w ubiegłym roku, gdyby urzędnicy elbląskiego ratusza poinformowali o obowiązku posiadania dodatkowego zezwolenia. Jak jednak przypomniał uzasadniając wyrok sędzia, urzędnicy takiego obowiązku nie mają.
- Nie do końca mogę zgodzić się z twierdzeniem, że urząd nie ma obowiązku udzielać informacji - mówi Kozłowski. – Zatrudnione tam osoby powinny w razie potrzeby udzielić petentowi pomocy. Dla nas ten wyrok to nauczka i postaram się, by w przyszłości wszelkie dokumenty były z urzędu odbierane. To też nauczka dla wszystkich organizatorów imprez, by zadbali o maksymalne zabezpieczenie organizowanych przez siebie imprez.
Jako dowód w sprawie Mirosław Kozłowski przekazał dziś sędziemu kopię zezwolenia, jakie Urząd Miejski wydał na organizację tegorocznego festynu. W tym dokumencie znalazł się już zapis o konieczności uzyskania dodatkowych uzgodnień m.in. w sprawie sztucznych ogni.
W sądzie nie było żadnego przedstawiciela Urzędu Miejskiego.
AJ