UWAGA!

----

"Wierzę, że wszystko będzie dobrze"

 Elbląg, Pani Valeriia pochodzi z Ukrainy od 3 lat mieszka w Elblągu
Pani Valeriia pochodzi z Ukrainy od 3 lat mieszka w Elblągu fot. Michał Skroboszewski

Valeriia mieszka w Polsce od pięciu lat, Elbląg jest jej domem od trzech. Tu prowadzi sklep Ukrainoczka. W kraju objętym wojną zostali jej bliscy: mama, tato i 10-letnia siostra Diana. - Cały czas o nich myślę, cały czas jesteśmy w kontakcie. Każdy dzień zaczynam od rozmowy z siostrą. Najbardziej boję się o nią. To straszne, że podczas tej wojny są ranne i zabijane dzieci. To nigdy nie powinno się wydarzyć – mówi Valeriia.

Valeriia pochodzi z Dnipro, to milionowe miasto w południowo-środkowej części Ukrainy. W Elblągu mieszka od trzech lat, prowadzi znany wielu mieszkańcom sklep spożywczy Ukrainoczka. Świetnie mówi po polsku, wyszła za mąż za Polaka. Elbląg, jak mówi, to jej drugi dom. Jednak w tym pierwszym, ogarniętym teraz wojną, zostali bliscy: mama, tato oraz 10-letnia siostra Diana.

- Ich sytuacja jest bardzo trudna, w sklepach brakuje produktów spożywczych, coś jeszcze można kupić, jednak coraz gorzej z tym. Z rodziną i przyjaciółmi jestem w stałym kontakcie. Jakoś się trzymają, pozostają pozytywni, nie załamali się. Chyba my tu na miejscu bardziej się stresujemy, przeżywamy – mówi pani Valeriia.

W Dnipro rosyjskie rakiety uderzyły 24 lutego.

- Nieopodal lotniska uderzyły w sklep. W Dnipro jest też fabryka, która produkowała kiedyś części do rakiet. Tam też było uderzenie. Teraz nie ma już nalotów, ale jak wyją syreny, czyli jest znak, że leci obcy samolot, ludzie nie wiedzą, czy wyrzucą z niego bomby, czy będą strzelać. Chowają się do piwnic, schronów. Czasem syreny wyją pięć razy dziennie. W Dniepro nie ma jednak zbyt wielu działających schronów. Na osiedlu, na którym mieszka koleżanka, ludzie sami zaczęli remontować schrony, przynosić krzesła, by po prostu mieć na czym siedzieć. Dzisiaj spytałam się jej: gdy będą strzelali, to gdzie się schowasz z dwójką swoich dzieci? Powiedziała, że zostanie w domu, schrony wszystkich nie pomieszczą – mówi pani Valeriia.

W Dnipro została siostra Valerii 10-letnia Diana.

- Bardzo się o nią boję. Rozmawiamy codzienne, każdy dzień zaczynam od informacji co u mnie słychać, ona mówi mi, co u niej się dzieje. Jest dzielna, ma mocny charakter i oparcie w rodzicach. Martwię się jednak, ze jest za mała, aby takie okropne rzeczy jak wojna widzieć i przeżywać. Najgorsze jest to, że umierają dzieci, że wojska Putina bombardują domy dziecka, przedszkola, szpitale. Wiele dzieci jest rannych. To okropne, gdy widzę w telewizji kobiety rodzące w schronach.... – mówi kobieta.

Rodzice pani Valerii, jak i wielu innych mieszkańców Ukrainy, do końca nie wierzyli, że Putin rozpocznie wojnę.

- Tato, mama, babcia, oni nie dowierzali, że może być wojna. Gdy Putin gromadził wojsko przy granicy, to ludzie myśleli, że on postraszy i nic więcej. Ja jednak mówiłam: Rosjanie nie robią tego, by pokazać siłę, by jedynie postraszyć. Wiedziałam, że coś z tego będzie więcej. Kiedy zabrali Ukrainie Donieck, Ługańsk świat mocno nie zareagował, dlatego teraz Putin pomyślał, że może posunąć się dalej. Nie chcę myśleć o tym, kto wygra tę wojnę, chcę żeby się to już skończyło. Nie wierzę jednak w to, że gdyby Putin zajął Ukrainę i postawił swoich tam ludzi, to taki rząd się utrzyma. Mieszkańcy Ukrainy go nie chcą – mówi pani Valeriia

Wojna pokłóciła wiele rosyjsko - ukraińskich rodzin.

- To okropne, niekiedy całe rodziny są pokłócone przez to. Taty brat mieszka w Moskwie, z resztą wielu Ukraińców ma rodziny w Rosji. Niektórzy Rosjanie, oczywiście nie wszyscy, wierzą że Ukraina sama siebie atakuje, a Rosjanie przyjeżdżają, by pomóc. Propaganda rosyjska na nich działa. Mam koleżankę w Rosji, która pokłóciła się z całą rodziną z Ukrainy. Oni myślą, że Rosja pomaga. To okropna sytuacja – mówi pani Valeriia.

Bliscy pani Walerii nie mogą na razie przyjechać do Polski.

- Chciałabym, ale mama nie zostawi ojca, a on jest w wieku poborowym, być może będzie walczył. Ona nie chce go zostawić. Jest mi ciężko, cały dzień śledzę wiadomości z Ukrainy, nawet przed snem, gdy zamykam już oczy, złe myśli kłębią się w głowie – mówi kobieta.

Dla niej i dla innych Ukraińców obecnie liczy się najbardziej pomoc, jakiej można im udzielić w Polsce i w ich ojczyźnie.

- Elblążanie bardzo pomagają, chcą przyjmować uchodźców do siebie. Jesteśmy im wdzięczni, dziękujemy z całego serca. Mieszkańcy przychodzili do mojego sklepu, pytali, jak mogą pomóc, co mogą przynieść. Myślę, że wszystko będzie dobrze, trzeba tak myśleć. Ukraińcy są dzielni, teraz są bardzo zjednoczeni, nie damy się Putinowi. On chciał podzielić ukraińskie społeczeństwo, ale mu się to nie udało. Może nie będzie w stu procentach, jak przed wojną, bo zniszczenia są duże.... Ale będzie dobrze, wierzę w to – mówi pani Valeriia, w jej oczach widać łzy.

 

Sklep Ukrainoczka (ul. 1 Maja) prowadzi zbiórkę rzeczy oraz żywności (o długoterminowej przydatności do spożycia). Będą one wysłane do Ukrainy.

daw

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Reklama