
Wtorek w czterech ścianach upłynie nam pod znakiem filmu i lektury, najpierw jednak propozycje radiowe. Jedno pozostaje niezmienne: Wciąż nie dajemy się nudzie w dobie pandemii!
Propozycję filmową przedstawi Łukasz Budnik, elblążanin i redaktor naczelny portalu film.org.pl. O literaturze po raz kolejny opowie nasz redakcyjny kolega, Sebastian Malicki. Najpierw jednak coś dla radiosłuchaczy, może przede wszystkim dla tych, którym w czasie pandemii zaczyna brakować… książek.
Posłuchajmy o czytaniu
„Skąd wypożyczyć książki, jak biblioteki są zamknięte? Te, które wypożyczyłam, już przeczytałam” – pisze jednak z naszych Czytelniczek. Do biblioteki w obecnej sytuacji rzeczywiście nie pójdziemy, szukając nowej lektury możemy jednak przeszukiwać zasoby internetowe, bo przecież wiele publikacji jest legalnie dostępna online. Co jednak z tymi osobami, które z Internetem nie są za pan brat? Kupować i zamawiać książki do domu? W tej sytuacji może warto przyjrzeć się audycjom radiowym traktującym o literaturze? Nie jest to idealne wyjście, ale chyba warto spróbować, stąd poniżej znajdziemy kilka wybranych propozycji.
Audycje związane z literaturą ma w swojej ramówce m. in. RMF Classic. W poniedziałki w godz. 13-16 Małgorzata Bugaj prowadzi magazyn literacki Spis treści, tego samego dnia od 16 do 17 Szymon Kloska i Tomasz Pindel omawiają pięć książek w ramach audycji Piątka z literatury.
We wtorki od 15.15 do 17 radiowa Jedynka prezentuje felietony Magdy Mikołajczyk Czytam, bo lubię. Z kolei Dwójka proponuje audycję Małgorzaty Szymankiewicz Czytelnia, w soboty o godz. 12. Od poniedziałku do piątku, 5 minut przed północą Dwójka emituje Przypadki słowa. To audycja, w której usłyszymy poezję polską i obcą. Natomiast w niedzielę o 21.30 usłyszymy tam program Strefa literatury. Od poniedziałku do piątku w Dwójce także Książka do słuchania. Z kolei radiowa Trójka w soboty o 14.45 proponuje audycję Trójkowy chuligan literacki.
Czy do tych propozycji dodaliby coś od siebie Czytelnicy portElu?
Poznaj Eltona Johna
Czas na coś do obejrzenia. O filmie Rocketman opowiada Łukasz Budnik z film.org.pl.
Wielkim kinowym hitem 2019 roku było "Bohemian Rhapsody", biografia Freddie'ego Mercury'ego. Choć film ostatecznie podzielił widzów i krytyków, był jednym z najważniejszych graczy ówczesnego sezonu nagród, a odtwarzający główną rolę Rami Malek konsekwentnie zdobywał najważniejsze statuetki, co ukoronował Oscarem. Nieco ponad rok później do kin trafiła inna produkcja skupiona na życiorysie gwiazdy muzyki, jak się okazało, znacznie mniej popularna, czyli Rocketman portretujący losy Eltona Johna. Wielka szkoda, że dzieło Dextera Fletchera nie zdobyło zasłużonego rozgłosu, bo pod kilkoma względami jest produkcją lepszą niż "Bohemian".
Biografia Mercury'ego była w gruncie rzeczy bezpieczna i zachowawcza, a samemu bohaterowi, choć oczywiście zdarzały mu się potknięcia, twórcy wyraźnie chcieli wystawić laurkę (pozostali członkowie Queen zresztą specjalnie się z tym nie kryli). Filmowy Elton jest już znacznie ciekawszym bohaterem na poziomie scenariusza - twórcy nie boją się pokazać jego bolesnych upadków, które znakomicie budują charakter postaci i nadają jej wielu odcieni. Elton potrafi być paskudny dla otoczenia, ma autodestrukcyjne skłonności i niejednokrotnie się potyka. Nikt się z tym nie kryje, i całe szczęście, bo z tym większą przyjemnością patrzymy, jak piosenkarz mierzy się z własnymi demonami i z całych sił próbuje z tej walki wyjść zwycięsko. Wcielający się w główną rolę Taron Egerton tworzy tu fantastyczną kreację, w której nie ma grama fałszu (a w dodatku sam z powodzeniem śpiewa nowe aranżacje piosenek!). Walijczyk został za swój występ uhonorowany Złotym Globem - całkowicie zasłużenie.
Twórcy wykazali się nie lada kreatywnością, jeśli chodzi o wykorzystanie utworów Eltona Johna. Zamiast decydować się na klasyczne odegranie ich w scenach koncertowych, postawili na formę musicalową. Był to strzał w dziesiątkę i powiew świeżości, bo w takiej konwencji dowolnie mogli sobie żonglować tym, co przedstawiają na ekranie, a nawet mieszać chronologię bez uszczerbku dla spójności całej historii. Większość sekwencji śpiewanych (i tańczonych) to perełki stanowiące jakże przyjemne audiowizualne doznanie.
"Rocketman" jest legalnie dostępny w zasobach HBO GO i stanowi dobry wybór dla nieco starszych odbiorców (choć film jest przeznaczony dla widza od 15 roku życia), nie tylko fanów muzyki legendarnego piosenkarza. To dobra, przejmująca historia muzyka, który pnie się po szczeblach kariery, jednocześnie konfrontując się z własną przeszłością. Popełnia błędy i stara się je naprawiać, a my jako widzowie mu w tym kibicujemy. Jeśli wciąż nie mieliście okazji zapoznać się z tą produkcją, to doskonały moment na nadrobienie tej zaległości. Polecam!
Sensacja z XIX wieku
Propozycję książkową na dziś przedstawia Sebastian Malicki.
Znacie? Znamy. To posłuchajcie. Tę książkę znają wszyscy (prawie), więc spoilerów będzie dużo. Po to, żeby popatrzeć na tę opowieść z innej strony.
Jest więc tajemniczy ksiądz, którego przeszłość wcale nie jest pobożna i zgodna z nauczaniem katechizmu. Teraz przygotowuje powstanie przeciwko władzy. Musi się dobrze ukrywać, żeby nie zostać zdemaskowany, bo w okolicach, w których przebywa, w czasie swojej młodości dokonał przypadkowej w sumie zbrodni. Ale skutki owego czynu przetrwały lata i wciąż rzutują na życie lokalnej społeczności.
Sytuacja księdza–szpiega komplikuje się bardziej, gdy do domu wraca jego syn: młody, niedoświadczony i chętny do przygód. Na razie przygód miłosnych, bo na kartach powieści młodzieniec przeżywa pierwsze zauroczenie i... miłość do grobowej deski.
Tymczasem sytuacja społeczno–polityczna z każdą chwilą się komplikuje. Sąsiedzki spór o zamek kończy się napaścią na oddział żołnierzy. Ksiądz–szpieg ujawnia swoją prawdziwą tożsamość i umiera. Jego syn musi uciekać do „wolnego świata”, aby uniknąć prawdopodobnego stryczka lub zesłania za awanturę z wojskiem. Wszystko kończy się jednak happy endem. Młody wraca do domu, żeni się z miłością swojego życia i wydawać by się mogło, że będą żyli długo i szczęśliwie. Z historii (bo to opowieść z historii Rzeczpospolitej pod zaborami) wiemy, że będzie inaczej.
Do tej opowieści można mieć trzy zastrzeżenia: Po co Wojski „chwycił na taśmie przypięty swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty” (a w zasadzie po co się tego uczyć na pamięć, jak chciały panie od polskiego w szkole?)? Dlaczego autor wysilał się na pisanie trzynastozgłoskowcem? Co Adam Mickiewicz zrobił takiego polskiej oświacie, że jedną z najlepszych opowieści przygodowych nauczyciele, ze wszystkich sił, starają się obrzydzić kolejnemu już młodemu pokoleniu?
Zachęcamy do przeczytania „Pana Tadeusza”. To nie jest ramotka, tylko doskonała powieść przygodowa. No, może oprócz tego fragmentu o Wojskim.
I na koniec suchar: jak miał Wojski na imię? Natenczas.