Rafał G. i Szymon I. wspólnie prowadzili różne spółki zajmujące się tym samym, "pachnącym" biznesem. Sprzedawali tzw. dopalacze, czym narazili na niebezpieczeństwo kilkanaście osób z Elbląga. Tak orzekł sąd i skazał obu mężczyzn na roczny pobyt w więzieniu. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, bo świadkowie nie chcieli zeznawać w obecności kamer.
Oskarżony o handel dopalaczami 28-letni Szymon I. miał odpowiadać razem ze wspólnikiem, Jakubem G. Jednak uporczywa nieobecność na kolejnych, wyznaczanych przez sędziego terminach skutkowała wyłączeniem jego sprawy do odrębnego postępowania.
31 maja tego roku, po trwającym blisko 8 miesięcy procesie, Jakub G. usłyszał wyrok: dwa lata więzienia, bez zawieszenia. Sprawa Szymona I. toczyła się dalej. Na ławie oskarżonych mężczyźnie towarzyszył Rafał G., również związany z dopalaczowym biznesem. Jedenaście rozpraw toczyło się za zamkniętymi drzwiami, bo świadkowie nie chcieli zeznawać w obecności mediów. Dziś (21 października) sędzia Władysław Kizyk ogłosił wyrok. Tym razem tylko w obecności mediów, bo ani oskarżeni, ani ich obrońcy, ani prokurator nie stawili się na sali.
Szymon I. oraz Rafał G. zostali uznani winnymi tego, że wspólnie i w porozumieniu prowadzili w latach 2012-2013 "pachnący biznes" w dwóch lokalach na terenie Elbląga. Spółki były zarejestrowane w Pabianicach, ale u nas towar trafiał do odbiorców. Obaj oskarżeni wprowadzali do obiegu substancje szkodliwe dla zdrowia, choć miały to być "kadzidełka" czy "sól do kąpieli". Bez względu na sposób ich użycia narażały one "konsumentów" na poważne konsekwencje (określone podczas badań jako tzw. środki zastępcze zawierały np. mefedron - pochodna katynonu, wykazujący podobieństwo do amfetaminy) . Kilkanaście osób z objawami zatrucia trafiło do szpitala.
Sąd skazał Szymona I. i Rafała G. na karę roku pozbawienia wolności. Mężczyźni zostali obciążeni także kosztami procesu.
- Sąd popiera zarzuty zawarte w akcie oskarżenia i wymierza karę, jakiej chciał prokurator - mówił sędzia Władysław Kizyk.
Wyrok nie jest prawomocny. Strony mogą się od niego odwołać.
31 maja tego roku, po trwającym blisko 8 miesięcy procesie, Jakub G. usłyszał wyrok: dwa lata więzienia, bez zawieszenia. Sprawa Szymona I. toczyła się dalej. Na ławie oskarżonych mężczyźnie towarzyszył Rafał G., również związany z dopalaczowym biznesem. Jedenaście rozpraw toczyło się za zamkniętymi drzwiami, bo świadkowie nie chcieli zeznawać w obecności mediów. Dziś (21 października) sędzia Władysław Kizyk ogłosił wyrok. Tym razem tylko w obecności mediów, bo ani oskarżeni, ani ich obrońcy, ani prokurator nie stawili się na sali.
Szymon I. oraz Rafał G. zostali uznani winnymi tego, że wspólnie i w porozumieniu prowadzili w latach 2012-2013 "pachnący biznes" w dwóch lokalach na terenie Elbląga. Spółki były zarejestrowane w Pabianicach, ale u nas towar trafiał do odbiorców. Obaj oskarżeni wprowadzali do obiegu substancje szkodliwe dla zdrowia, choć miały to być "kadzidełka" czy "sól do kąpieli". Bez względu na sposób ich użycia narażały one "konsumentów" na poważne konsekwencje (określone podczas badań jako tzw. środki zastępcze zawierały np. mefedron - pochodna katynonu, wykazujący podobieństwo do amfetaminy) . Kilkanaście osób z objawami zatrucia trafiło do szpitala.
Sąd skazał Szymona I. i Rafała G. na karę roku pozbawienia wolności. Mężczyźni zostali obciążeni także kosztami procesu.
- Sąd popiera zarzuty zawarte w akcie oskarżenia i wymierza karę, jakiej chciał prokurator - mówił sędzia Władysław Kizyk.
Wyrok nie jest prawomocny. Strony mogą się od niego odwołać.
A