Karę 8 lat pozbawienia wolności wymierzył sąd 37-letnie Dorocie D., która w sylwestrową noc śmiertelnie ugodziła nożem swojego konkubenta. Kobieta początkowo odpowiadała za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. W trakcie procesu sąd zmienił kwalifikację czynu na zabójstwo.
Do zdarzenia doszło w nocy z 31 grudnia 2011 r. na 1 stycznia 2012 r. w podelbląskiej miejscowości. Sylwestrowa zabawa zakrapiana alkoholem została przerwana awanturą między 37-letnią Dorotą D. a jej partnerem Piotrem. Doszło do szarpaniny, podczas której kobieta ugodziła konkubenta nożem kuchennym w klatkę piersiową. W wyniku odniesionej rany mężczyzna zmarł.
Prokuratura Rejonowa w Elblągu postawiła Dorocie D. zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym zagrożony karą do 12 więzienia. Od chwili zatrzymania kobieta przebywała w areszcie. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w maju. Proces ruszył w listopadzie.
Dorota D. twierdziła, że chwyciła za nóż w obronie własnej, bowiem Piotr, jak zwykle, gdy był pijany, wszczął awanturę. Miał jako pierwszy przyłożyć jej nóż do szyi. Kobieta tłumaczyła, że odwróciła jego rękę i zadała mu cios w klatkę piersiową. Jak się okazało – śmiertelny. Przerażona wezwała pogotowie ratunkowe.
W czasie procesu Dorota D. przyznała, że trochę wypiła tamtej nocy, ale nie była pijana. Nie wie, jak to się stało, że jej partner odniósł śmiertelną ranę. Zapewniała, że nie chciała go zabić. Było jednak wiele niejasności w jej zeznaniach, wielu rzeczy nie pamiętała, wiele się nie zgadzało.
Wyrok zapadł 5 grudnia.
- Sąd zmienił kwalifikację czynu i kobieta ostatecznie odpowiadała za zabójstwo – mówi sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu. – Usłyszała wyrok 8 lat pozbawienia wolności. Na poczet kary sąd zaliczył jej pobyt w areszcie [od 1 stycznia 2012 r. – red.].
Dorota D. ma troje dzieci, w tym najmłodsze z Piotrem. Żadne z nią nie mieszkało przed tragedią. Starsza dwójka, po wyjeździe do szkół, nie chciała wracać do matki. Najmłodszy syn przebywa u dziadków. Piotr znęcał się nad swoją partnerką od lat. Ta uciekała od niego, ale zawsze wracała. "Mówiła, że go kocha" - zeznała jej koleżanka.
Prokuratura Rejonowa w Elblągu postawiła Dorocie D. zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym zagrożony karą do 12 więzienia. Od chwili zatrzymania kobieta przebywała w areszcie. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w maju. Proces ruszył w listopadzie.
Dorota D. twierdziła, że chwyciła za nóż w obronie własnej, bowiem Piotr, jak zwykle, gdy był pijany, wszczął awanturę. Miał jako pierwszy przyłożyć jej nóż do szyi. Kobieta tłumaczyła, że odwróciła jego rękę i zadała mu cios w klatkę piersiową. Jak się okazało – śmiertelny. Przerażona wezwała pogotowie ratunkowe.
W czasie procesu Dorota D. przyznała, że trochę wypiła tamtej nocy, ale nie była pijana. Nie wie, jak to się stało, że jej partner odniósł śmiertelną ranę. Zapewniała, że nie chciała go zabić. Było jednak wiele niejasności w jej zeznaniach, wielu rzeczy nie pamiętała, wiele się nie zgadzało.
Wyrok zapadł 5 grudnia.
- Sąd zmienił kwalifikację czynu i kobieta ostatecznie odpowiadała za zabójstwo – mówi sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu. – Usłyszała wyrok 8 lat pozbawienia wolności. Na poczet kary sąd zaliczył jej pobyt w areszcie [od 1 stycznia 2012 r. – red.].
Dorota D. ma troje dzieci, w tym najmłodsze z Piotrem. Żadne z nią nie mieszkało przed tragedią. Starsza dwójka, po wyjeździe do szkół, nie chciała wracać do matki. Najmłodszy syn przebywa u dziadków. Piotr znęcał się nad swoją partnerką od lat. Ta uciekała od niego, ale zawsze wracała. "Mówiła, że go kocha" - zeznała jej koleżanka.
A