
33-letni Paweł K. za zabójstwo ojca został skazany na karę 12 lat więzienia. Sąd wziął pod uwagę jego dramatyczne dzieciństwo, jak również to, że mężczyzna jest uzależniony od środków psychoaktywnych. W chwili popełnienia czynu był pod wpływem dopalaczy oraz alkoholu. Jednak, jak sam wcześniej przyznał, "kocha ćpać".
3 marca 2014 r. rano policjanci otrzymali zgłoszenie o tym, że w jednym z mieszkań przy ul. Sadowej znaleziono ciało 60-letniego mężczyzny. Na ciele denata widoczne były rany kłute. Prokurator zdecydował o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Policjanci zatrzymali do wyjaśnienia 46-latka, z którym zmarły spotkał się ostatni raz i pił alkohol. Zatrzymali również 33-letniego syna, który przyszedł rano odwiedzić ojca. W trakcie przesłuchania to on właśnie przyznał się do zabójstwa.
- Złożył obszerne wyjaśnienia, ale miał luki w pamięci. Rano przyszedł odwiedzić ojca, bo myślał, że ten żyje - mówiła w marcu 2014 r. Jolanta Rudzińska, zastępca Prokuratora Rejonowego w Elblągu. - Przyznał się jednak, że dzień wcześniej zadał ojcu 10 ciosów nożem kuchennym w okolice brzucha i klatki piersiowej, bo się pokłócili i - jak tłumaczył - bronił się przed nim.
Od początku sprawa była skomplikowana. Młody mężczyzna ma bowiem zaburzenia psychiczne, jest na rencie zdrowotnej. Został poddany obserwacji psychiatrycznej, a prokurator ostatecznie postawił mu zarzut zbrodni zabójstwa, jednak z zaznaczeniem, że w chwili popełnienia czynu miał ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania jego znaczenia. Za zabójstwo kodeks karny przewiduje karę od 8 lat więzienia do dożywocia.
Podczas procesu. Paweł K. stale powtarzał, że ma luki w pamięci. Po tym, jak ojciec, który znęcał się nad rodziną, opuścił ją, 13-letni wówczas Paweł miał wpaść w uzależnienie od narkotyków. Za posiadanie marihuany był karany i został skierowany na leczenie w Monarze. Przyznał, że od lat bierze leki na przewlekłe choroby m.in. neurologiczne, chodził też do psychiatry, ale nieregularnie. - Doktor mówiła coś o psychozie, o zaburzeniach osobowości - mówił w sądzie. Codzienne porcje leków przepijał alkoholem. Do tego narkotyki, a w ostatnim czasie dopalacze.
Po trwającym cztery miesiące procesie sąd wydał dziś (12 czerwca) wyrok, skazując 33-letniego Pawła K. na karę 12 lat więzienia. Jego wina nie budziła wątpliwości, jednak sąd wziął pod uwagę, że mężczyzna nie zaplanował zbrodni, doszło do niej podczas kłótni, a Paweł K. był wówczas pod wpływem dopalaczy i alkoholu. Następnego dnia wrócił, bo myślał, że ojciec jednak żyje, nawet wezwał na pomoc pogotowie. Było już jednak za późno... Okolicznością łagodzącą było również dramatyczne dzieciństwo Pawła K.
W ostatnim słowie przed ogłoszeniem wyroku Paweł K. mówił, że brakuje mu ojca i jest mu przykro, skruchy jednak sąd się nie dopatrzył. Przytoczył zaś zapis biegłych psychiatrów. Podczas obserwacji w szpitalu mężczyzna mówił: "żałuję, ale jak w złości o tym myślę, to uważam, że mu się należało."
Wyrok nie jest prawomocny, strony mogą się od niego odwołać.
- Złożył obszerne wyjaśnienia, ale miał luki w pamięci. Rano przyszedł odwiedzić ojca, bo myślał, że ten żyje - mówiła w marcu 2014 r. Jolanta Rudzińska, zastępca Prokuratora Rejonowego w Elblągu. - Przyznał się jednak, że dzień wcześniej zadał ojcu 10 ciosów nożem kuchennym w okolice brzucha i klatki piersiowej, bo się pokłócili i - jak tłumaczył - bronił się przed nim.
Od początku sprawa była skomplikowana. Młody mężczyzna ma bowiem zaburzenia psychiczne, jest na rencie zdrowotnej. Został poddany obserwacji psychiatrycznej, a prokurator ostatecznie postawił mu zarzut zbrodni zabójstwa, jednak z zaznaczeniem, że w chwili popełnienia czynu miał ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania jego znaczenia. Za zabójstwo kodeks karny przewiduje karę od 8 lat więzienia do dożywocia.
Podczas procesu. Paweł K. stale powtarzał, że ma luki w pamięci. Po tym, jak ojciec, który znęcał się nad rodziną, opuścił ją, 13-letni wówczas Paweł miał wpaść w uzależnienie od narkotyków. Za posiadanie marihuany był karany i został skierowany na leczenie w Monarze. Przyznał, że od lat bierze leki na przewlekłe choroby m.in. neurologiczne, chodził też do psychiatry, ale nieregularnie. - Doktor mówiła coś o psychozie, o zaburzeniach osobowości - mówił w sądzie. Codzienne porcje leków przepijał alkoholem. Do tego narkotyki, a w ostatnim czasie dopalacze.
Po trwającym cztery miesiące procesie sąd wydał dziś (12 czerwca) wyrok, skazując 33-letniego Pawła K. na karę 12 lat więzienia. Jego wina nie budziła wątpliwości, jednak sąd wziął pod uwagę, że mężczyzna nie zaplanował zbrodni, doszło do niej podczas kłótni, a Paweł K. był wówczas pod wpływem dopalaczy i alkoholu. Następnego dnia wrócił, bo myślał, że ojciec jednak żyje, nawet wezwał na pomoc pogotowie. Było już jednak za późno... Okolicznością łagodzącą było również dramatyczne dzieciństwo Pawła K.
W ostatnim słowie przed ogłoszeniem wyroku Paweł K. mówił, że brakuje mu ojca i jest mu przykro, skruchy jednak sąd się nie dopatrzył. Przytoczył zaś zapis biegłych psychiatrów. Podczas obserwacji w szpitalu mężczyzna mówił: "żałuję, ale jak w złości o tym myślę, to uważam, że mu się należało."
Wyrok nie jest prawomocny, strony mogą się od niego odwołać.
A