Elbląska prokuratura sprawdza, czy Zdzisław Dubiella, rektor Elbląskiej Uczelni Humanistyczno - Ekonomicznej, a jednocześnie były prezes założyciela szkoły spółki Andromag wyłudził pieniądze od firm, które budowały szkołę.
Wierzyciele spółki złożyli w styczniu do prokuratury doniesienie w tej sprawie, ponieważ nie otrzymali należności za prace wykonane przy budowie obiektu przy ul. Lotniczej należącym do spółki. Obecnie znajduje się tam siedziba Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej. Spółką Andromag kieruje w tej chwili syndyk, ponieważ jest ona w upadłości.
- Dług razem z odsetkami wynosi ponad sześć milionów zł - mówi Andrzej Zamojski, jeden z wierzycieli. - Dla naszych firm są to znaczące pieniądze. Wszystkie firmy mają kłopoty finansowe i wszystkie musiały zaciągnąć kredyty. W tej chwili jedna jest w upadłości, inna musi układać się przed sądem z wierzycielami.
Kłopoty Andromagu zaczęły się w czerwcu 2000 roku. Do tego czasu należności były regulowane na bieżąco.
- Według umów 70 procent zapłaty za wykonaną pracę mieliśmy otrzymać właśnie do czerwca i tak też się stało - tłumaczy kolejny wierzyciel. - Dalsze 30 procent miało być zapłacone do końca października 2000 roku. I tu się zaczęły kłopoty. Nic wtedy nie wskazywało na to, że będą nas chcieli przekręcić i nam nie zapłacić. Prace trwały, faktury były wystawiane, a pieniądze nie płynęły.
W tej chwili prokuratura sprawdza, czy władze Andromagu popełniły przestępstwo. Jak się dowiedzieliśmy sprawa, jest na etapie gromadzenia dowodów i przesłuchiwania świadków. Na ewentualne decyzje o wszczęciu postępowania przeciwko konkretnym osobom trzeba będzie poczekać prawdopodobnie do końca czerwca.
Na tę decyzję czeka także Zdzisław Dubiella, który na razie nie chce komentować sprawy.
- Dług razem z odsetkami wynosi ponad sześć milionów zł - mówi Andrzej Zamojski, jeden z wierzycieli. - Dla naszych firm są to znaczące pieniądze. Wszystkie firmy mają kłopoty finansowe i wszystkie musiały zaciągnąć kredyty. W tej chwili jedna jest w upadłości, inna musi układać się przed sądem z wierzycielami.
Kłopoty Andromagu zaczęły się w czerwcu 2000 roku. Do tego czasu należności były regulowane na bieżąco.
- Według umów 70 procent zapłaty za wykonaną pracę mieliśmy otrzymać właśnie do czerwca i tak też się stało - tłumaczy kolejny wierzyciel. - Dalsze 30 procent miało być zapłacone do końca października 2000 roku. I tu się zaczęły kłopoty. Nic wtedy nie wskazywało na to, że będą nas chcieli przekręcić i nam nie zapłacić. Prace trwały, faktury były wystawiane, a pieniądze nie płynęły.
W tej chwili prokuratura sprawdza, czy władze Andromagu popełniły przestępstwo. Jak się dowiedzieliśmy sprawa, jest na etapie gromadzenia dowodów i przesłuchiwania świadków. Na ewentualne decyzje o wszczęciu postępowania przeciwko konkretnym osobom trzeba będzie poczekać prawdopodobnie do końca czerwca.
Na tę decyzję czeka także Zdzisław Dubiella, który na razie nie chce komentować sprawy.
OP