Na karę 7 lat i 8 miesięcy więzienia skazał dziś (3 października) sąd Tomasza M. oskarżonego o śmiertelne pobicie półtorarocznego Szymonka. Mężczyzna zadał dziecku cios pięścią w brzuch, który spowodował u malucha stłuczenie serca, pęknięcie wątroby i krwotok wewnętrzny. Szymonek by przeżył, gdy pomoc nadeszła szybko. Jednak Tomasz M. o zdarzeniu nikomu nie powiedział i poszedł do fryzjera.
Tomasz M. został już dwukrotnie skazany przez elbląską Temidę. W pierwszym procesie (wyrok zapadł w grudniu 2009 r.) sąd przychylił się do wersji oskarżonego i za nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka wymierzył mu karę dwóch lat pozbawienia wolności. Uchylił także decyzję o tymczasowym aresztowaniu. Odwołanie od wyroku złożyła elbląska prokuratura. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał ponowne rozpoczęcie procesu.
W sierpniu 2010 r. oskarżony "zniknął". Rozpoczęły się międzynarodowe poszukiwania. W listopadzie Tomasz M. został zatrzymany na terenie Niemiec i przekazany stronie polskiej. Drugi proces rozpoczął się 12 stycznia 2011 r. Ponownie przedstawiono materiał dowodowy, wysłuchano świadków oraz opinii biegłych. 8 sierpnia 2011 r. zapadł wyrok skazujący Tomasza M. na karę 7 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności za śmiertelne pobicie półtorarocznego Szymonka. Tym razem apelację złożyła obrona.
21 grudnia 2011 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał sądowi pierwszej instancji, aby jeszcze raz zapoznał się z materiałem dowodowym w tej sprawie. Uchylił także areszt zastosowany wobec Tomasza M. Mężczyzna otrzymał policyjny dozór i odpowiadał z wolnej stopy. Proces rozpoczął się w maju tego roku.
Tomasz M. trzymał się wersji wypadku. Miał karmiąc Szymonka potknąć się o zabawkę i przewrócić, a upadając podeprzeć na małym ciałku dziecka. Lekarze sądowi brali pod uwagę i taki mechanizm powstania obrażeń u półtorarocznego Szymonka (pęknięcie wątroby i krwotok do jamy brzusznej oraz stłuczenie serca), ale ich zdaniem doświadczenie życiowe podpowiada, że taka sytuacja jest mało prawdopodobna. Tym bardziej, że człowiek upadając podpiera się zazwyczaj ręką otwartą, a nie zaciśniętą w pięść. Poza tym, trzymając na ręku dziecko odruchowo staramy się je chronić. Dużo bardziej prawdopodobna jest więc wersja uderzenia pięścią w brzuch malucha.
Sędzia Rafał Matysiak, po przesłuchaniu świadków, po ponownym wysłuchaniu opinii biegłych, ogłosił dziś wyrok uznając Tomasza M. winnym śmiertelnego pobicia małego Szymonka i wymierzając mu karę 7 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Na poczet kary zaliczył oskarżonemu czas spędzony w areszcie. Sąd nie dopatrzył się okoliczności łagodzących.
- Proces był poszlakowych z uwagi na brak bezpośredniego świadka zdarzenia – uzasadniał sędzia Rafał Matysiak. – Jednak poszlaki układają się w logiczną całość. Oskarżony początkowo twierdził, że przewrócił się z Szymonkiem i przygniótł go swoim ciężarem. Gdy jednak wysłuchał opinii biegłych, dodał, że upadając podparł się ręką o ciało dziecka, w ten sposób powodując u niego śmiertelne obrażenia. Jak zauważył biegły dr Zbigniew Jankowski, nie jest naturalne, że człowiek upadając podpiera się dłonią zaciśniętą w pięść. Ponadto świadkowie zgodnie twierdzili, że mieszkania przy ul. Nowowiejskiej są akustyczne więc niemożliwością jest bezgłośny upadek – kontynuował sędzia. – Oskarżony przy swoich gabarytach musiałby być wyjątkowym ekwilibrystą, by upaść nie uderzając o meble ustawione w małym pokoju i nie powodując hałasu. A hałasu nie słyszała matka dziecka, która w chwili zdarzenia przebywała w pokoju obok. Poza wszystkim, oskarżony karmił Szymona kaszą z butelki, która powinna – przy upadku – wylać się – zauważył Rafał Matysiak. – Śladów takich nie zauważył jednak ani matka dziecka, ani babcia.
Tomasz M. nie był obecny dziś na sali, bo przebywa za granicą (tak deklarował w usprawiedliwieniu, które przesłał do sądu przed poprzednią rozprawą). Gdy tylko wróci do kraju zostanie aresztowany na trzy miesiące. Wyrok nie jest prawomocny, co oznacza, że strony mogą składać apelację.
W sierpniu 2010 r. oskarżony "zniknął". Rozpoczęły się międzynarodowe poszukiwania. W listopadzie Tomasz M. został zatrzymany na terenie Niemiec i przekazany stronie polskiej. Drugi proces rozpoczął się 12 stycznia 2011 r. Ponownie przedstawiono materiał dowodowy, wysłuchano świadków oraz opinii biegłych. 8 sierpnia 2011 r. zapadł wyrok skazujący Tomasza M. na karę 7 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności za śmiertelne pobicie półtorarocznego Szymonka. Tym razem apelację złożyła obrona.
21 grudnia 2011 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał sądowi pierwszej instancji, aby jeszcze raz zapoznał się z materiałem dowodowym w tej sprawie. Uchylił także areszt zastosowany wobec Tomasza M. Mężczyzna otrzymał policyjny dozór i odpowiadał z wolnej stopy. Proces rozpoczął się w maju tego roku.
Tomasz M. trzymał się wersji wypadku. Miał karmiąc Szymonka potknąć się o zabawkę i przewrócić, a upadając podeprzeć na małym ciałku dziecka. Lekarze sądowi brali pod uwagę i taki mechanizm powstania obrażeń u półtorarocznego Szymonka (pęknięcie wątroby i krwotok do jamy brzusznej oraz stłuczenie serca), ale ich zdaniem doświadczenie życiowe podpowiada, że taka sytuacja jest mało prawdopodobna. Tym bardziej, że człowiek upadając podpiera się zazwyczaj ręką otwartą, a nie zaciśniętą w pięść. Poza tym, trzymając na ręku dziecko odruchowo staramy się je chronić. Dużo bardziej prawdopodobna jest więc wersja uderzenia pięścią w brzuch malucha.
Sędzia Rafał Matysiak, po przesłuchaniu świadków, po ponownym wysłuchaniu opinii biegłych, ogłosił dziś wyrok uznając Tomasza M. winnym śmiertelnego pobicia małego Szymonka i wymierzając mu karę 7 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Na poczet kary zaliczył oskarżonemu czas spędzony w areszcie. Sąd nie dopatrzył się okoliczności łagodzących.
- Proces był poszlakowych z uwagi na brak bezpośredniego świadka zdarzenia – uzasadniał sędzia Rafał Matysiak. – Jednak poszlaki układają się w logiczną całość. Oskarżony początkowo twierdził, że przewrócił się z Szymonkiem i przygniótł go swoim ciężarem. Gdy jednak wysłuchał opinii biegłych, dodał, że upadając podparł się ręką o ciało dziecka, w ten sposób powodując u niego śmiertelne obrażenia. Jak zauważył biegły dr Zbigniew Jankowski, nie jest naturalne, że człowiek upadając podpiera się dłonią zaciśniętą w pięść. Ponadto świadkowie zgodnie twierdzili, że mieszkania przy ul. Nowowiejskiej są akustyczne więc niemożliwością jest bezgłośny upadek – kontynuował sędzia. – Oskarżony przy swoich gabarytach musiałby być wyjątkowym ekwilibrystą, by upaść nie uderzając o meble ustawione w małym pokoju i nie powodując hałasu. A hałasu nie słyszała matka dziecka, która w chwili zdarzenia przebywała w pokoju obok. Poza wszystkim, oskarżony karmił Szymona kaszą z butelki, która powinna – przy upadku – wylać się – zauważył Rafał Matysiak. – Śladów takich nie zauważył jednak ani matka dziecka, ani babcia.
Tomasz M. nie był obecny dziś na sali, bo przebywa za granicą (tak deklarował w usprawiedliwieniu, które przesłał do sądu przed poprzednią rozprawą). Gdy tylko wróci do kraju zostanie aresztowany na trzy miesiące. Wyrok nie jest prawomocny, co oznacza, że strony mogą składać apelację.
A