Kara 10 lat więzienia - taki wyrok usłyszał dziś (14 maja) 48-letni Piotr C., który śmiertelnie ugodził nożem swoją żonę Teresę. Małżonkowie kłócili się w kuchni i w efekcie doszło do tragedii. Mężczyzna wielokrotnie w sądzie zapewniał, że żonę kochał, zabić jej nie chciał i żałuje tego, co się stało. - Relacje małżonków może nie były wzorcowe, ale na pewno nie można tej rodziny nazwać patologiczną. Samo zdarzenie było tragiczne także dla oskarżonego - zauważył sędzia.
23 września 2014 r. Piotr C. wrócił podpity do domu przy ul. Poprzecznej, co zdarzało mu się dosyć często. Żona podała obiad, zjedli go wspólnie z synem, który po posiłku pojechał do swojego domu. Kobieta zajęła się sprawami z pracy. Jak mówił mężczyzna, była zła i narzekała, że ma niewykorzystany urlop i że musi odpocząć. Później poszła do kuchni, chciała iść do sklepu. W tym czasie mężczyzna robił sobie kanapki. Małżonkowie zaczęli się kłócić – kobieta wyrzucała Piotrowi C., że ten za dużo pije, a niedawno miał atak trzustki. Od słowa do słowa temat zszedł na córkę. Pokłócili się i - jak wcześniej zeznał Piotr C. - żona zaczęła krzyczeć, wyzywać go i uderzyła go w twarz. On chwycił za nóż. Zadał dwa ciosy, z których jeden, w serce, okazał się śmiertelny.
Proces toczył się przed elbląskim Sądem Okręgowym od kwietnia tego roku. Odbyły się trzy rozprawy, po których zapadł wyrok - 10 lat więzienia (prokurator chciał 12 lat). W uzasadnieniu sędzia podał, ze wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, a opinia biegłego patologa, co do obrażeń Teresy C. i ich skutku, też nie zostawiła złudzeń. Kobieta zmarła od ciosów zadanych nożem przez męża. Jednak nie działał on - zdaniem sądu - z bezpośrednim, a z ewentualnym zamiarem pozbawienia jej życia. - Zamiar nagle się pojawił i zniknął, pozostał żal - padło w uzasadnieniu. - To czyn straszny, ale sąd musi różnicować zabójstwa, za które grozi kara od 8 lat więzienia, 25 lat, a nawet dożywocie. Tu zaszły okoliczności przemawiające za wymierzeniem Piotrowi C. kary 10 lat pozbawienia wolności. Stosunki panujące między małżonkami może nie były wzorcowe, ale tej rodziny nie można nazwać patologiczną. Oskarżony na swój sposób o rodzinę dbał, odkładał pieniądze na zabezpieczenie przyszłości dzieci. Po zdarzeniu sam próbował zatamować krew z rany małżonki, a samo zdarzenie było też tragiczne dla niego.
Wyrok nie jest prawomocny. Czy obrona złoży apelację - nie wiadomo: - To zależy od mojego klienta - powiedziała adwokat Janina Niedzielska. - Porozmawiam z nim i rozważymy kwestię, czy ta kara jest wystarczająco pokutna, czy może chce się od wyroku odwołać.
Proces toczył się przed elbląskim Sądem Okręgowym od kwietnia tego roku. Odbyły się trzy rozprawy, po których zapadł wyrok - 10 lat więzienia (prokurator chciał 12 lat). W uzasadnieniu sędzia podał, ze wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, a opinia biegłego patologa, co do obrażeń Teresy C. i ich skutku, też nie zostawiła złudzeń. Kobieta zmarła od ciosów zadanych nożem przez męża. Jednak nie działał on - zdaniem sądu - z bezpośrednim, a z ewentualnym zamiarem pozbawienia jej życia. - Zamiar nagle się pojawił i zniknął, pozostał żal - padło w uzasadnieniu. - To czyn straszny, ale sąd musi różnicować zabójstwa, za które grozi kara od 8 lat więzienia, 25 lat, a nawet dożywocie. Tu zaszły okoliczności przemawiające za wymierzeniem Piotrowi C. kary 10 lat pozbawienia wolności. Stosunki panujące między małżonkami może nie były wzorcowe, ale tej rodziny nie można nazwać patologiczną. Oskarżony na swój sposób o rodzinę dbał, odkładał pieniądze na zabezpieczenie przyszłości dzieci. Po zdarzeniu sam próbował zatamować krew z rany małżonki, a samo zdarzenie było też tragiczne dla niego.
Wyrok nie jest prawomocny. Czy obrona złoży apelację - nie wiadomo: - To zależy od mojego klienta - powiedziała adwokat Janina Niedzielska. - Porozmawiam z nim i rozważymy kwestię, czy ta kara jest wystarczająco pokutna, czy może chce się od wyroku odwołać.
A