UWAGA!

Z psiego piekła trafiły do "Psiego Raju"

 Elbląg, Wygłodzone i sponiewierane zwierzęta z posesji Radosława M. trafiły do "Psiego Raju"
Wygłodzone i sponiewierane zwierzęta z posesji Radosława M. trafiły do "Psiego Raju" (fot. nadesłana)

Małe kojce, a w nich brud, błoto, odchody. Psy przywiązane na krótkim łańcuchu, były głodzone – tak, zdaniem Barbary Zarudzkiej, inspektora Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals, miał „opiekować się” swoimi zwierzętami Radosław M. Ostatecznie skrajnie wyczerpane psy zostały właścicielowi odebrane i przewiezione do schroniska "Psi raj" w Pasłęku. Niestety, jednego z nich nie udało się uratować. Radosław M. stanął przed sądem.

Barbara Zarudzka mówiła dziś (4 sierpnia) w sądzie, że u 34-letniego Radosława M. w Zielonce Pasłęckiej interweniowała kilka razy, po raz pierwszy 4-5 lat temu. Zawsze chodziło o niewłaściwą opiekę nad psami.
       - Prosiłam o poprawę warunków bytowych tych piesków, a pan M. zawsze odpowiadał, że te mają u niego dobrze – wspominała. - Brud, błoto, odchody, małe kojce, krótki łańcuch, brak opieki weterynaryjnej. W miskach obierki ziemniaków i buraków, brak dostępu do wody – tak to wyglądało – twierdzi inspektor OTOZ Animals. - Raz zastaliśmy u niego starego psa, który miał wybite oko i zabraliśmy go do siebie.
       Jednak prawdziwa tragedia rozegrała się na posesji Radosława M. 29 październik 2015 r.
       - Dostałam telefon od anonimowo zgłaszającej osoby, że tu i tu – znałam tego człowiek, bo byłam u niego kilka razy na interwencji – psy nie mają siły iść, przewracają się i tam dzieje się coś złego – wspominała Barbara Zarudzka. - Pojechaliśmy na miejsce w asyście policji, bo pan M. wcześniej już bywał agresywny. Na miejscu zastaliśmy dwa psy. Pan M. powiedział, że trzeci pies dawno uciekł. Czułam jednak, że pies jest, ale stała się jakaś tragedia. Szukaliśmy go wszędzie, w studni, w krzakach. W końcu żona pana M. wskazała miejsce, gdzie pies miał się znajdować. Zaprowadziła nas daleko w pole, gdzie usłyszeliśmy jęki. Podnieśliśmy stertę gałęzi i znaleźliśmy sunię w stanie śmierci klinicznej. Zabraliśmy ją do siebie, walczyliśmy bardzo długo, sunia leżała w klinice w Grudziądzu. Niestety, nie udało się jej uratować. Sekcja zwłok wykazała, że wcześniej została pobita i zagłodzona. Wszystkie psy były zagłodzone – przekonywała Barbara Zarudzka. - Druga suczka znalazła nowy dom w Gdyni, trzeci piesek jest u nas i nie nadaje się do adopcji, bo dosłownie rzuca się na jedzenie i gryzie z innymi psami. Tak zachowują się zwierzęta głodzone latami.
       Słowa Barbary Zarudzkiej potwierdziły dziś w sądzie inne kobiety, m.in. inspektor ds. zwierząt, która również była 29 października ub.r. na miejscu tragedii.
       Z kolei Radosław M., któremu prokuratura zarzuca znęcanie się nad psami oraz podżeganie do uśmiercenia jednego z nich, twierdzi, że to kłamstwo. Jego znajomy, Przemysław K. jest oskarżony o usiłowanie zabicia psa (miał go tłuc łopatą). Zamiaru tego bezpośrednio nie osiągnął, bo przeszkodzili mu inspektorzy ds. ochrony zwierząt. Mężczyzna w ogóle nie stawia się w sądzie. Obu może grozić kara do 2 lat więzienia.
       - Mamy bardzo dużo interwencji i połowa z nich powinna trafić na wokandę, ale znając realia, dajemy tylko te sprawy, gdzie jest ślad, są świadkowie i sąd może wymierzyć karę – dodała Barbara Zarudzka z OTOZ Animals.
       Kolejna rozprawa odbędzie się 11 października.
      
A

Najnowsze artykuły w dziale Prawo i porządek

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama