Zakończył się proces grupy handlującej kobietami. Za tydzień wyrok

Te kobiety zdecydowały się na wyjazd do Niemiec, bo chciały poprawić swoją sytuację finansową. Miały być barmankami, sprzątaczkami, opiekunkami do dzieci. Tylko jedna z nich zamierzała pracować jako prostytutka, ale nie została luksusową call girl, a - podobnie, jak pozostałe - trafiła do tureckiego burdelu – przekonywał prokurator Mariusz Marciniak w mowie kończącej proces grupy oskarżonej o sprzedaż kobiet do domów publicznych. Obrońcy oskarżonych z kolei utrzymują, że ich klienci są niewinni, a wszystkie pokrzywdzone panie za zachodnią granicę pojechały dobrowolnie i w wiadomym celu.
Na ławie oskarżonych zasiada 8 osób. Przedstawiono im różne zarzuty, a najpoważniejszy to handel żywym towarem. „Mózgiem” operacji miał być Marek K., zaś jego kierowcą Robert W. Mężczyźni mieli proponować kobietom (w sumie 5) pracę w charakterze barmanek, sprzątaczek, opiekunek dzieci i osób starszych. Ostatecznie trafiały one do domów publicznych na terenie Niemiec, gdzie były bite i zmuszane do prostytucji. Za każdą z przewiezionych kobiet bandyci mieli otrzymywać od 2 do 2,5 tysiąca euro. Kobiety w końcu uciekły, ale dopiero po trzech latach zdecydowały się przerwać milczenie.
Proces przed elbląskim Sądem Okręgowym ruszył w 2010 r. Dziś (8 stycznia) strony wygłosiły mowy końcowe. O winie oskarżonych przekonany jest prokurator Mariusz Marciniak z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku: - Skłonili pokrzywdzone do wyjazdu do Niemiec, by tam trafiły do agencji towarzyskich – mówił. - Kobiety przyznały, że ich sytuacja była krytyczna, a oskarżeni roztoczyli przed nimi wizje lepszego życia. Miały być opiekunkami do dzieci, sprzątaczkami, barmankami. A zostały oszukane i odarte z planów przez swoich kolegów, sąsiadów, znajomych. Nawet ta, która jako jedyna przyznała, że jechała do Niemiec, by uprawiać prostytucję – kontynuował prokurator. - Chciała zostać luksusową call girl, a trafiła – tak, jak pozostałe – do tureckiego burdelu. Tu bowiem użycie określenia "agencja towarzyska" byłoby nadużyciem semantycznym – stwierdził prokurator Marciniak. - Dowodem niezbitym są ich zeznania: konsekwentne, szczere, spójne, a przez to wiarygodne. Oskarżeni je kwestionują więc to swoisty klincz – zaznaczył. - Należy się jednak zastanowić, po co pokrzywdzone, niezależnie od siebie, złożyły zbieżne zeznania. Gdyby, teoretycznie, chciały im zaszkodzić mogły zeznać np. o handlu narkotykami, posądzić nawet o gwałt, a jednak padł zarzut handlu ludźmi. Ja nie wierzę w filantropię i działalność charytatywna oskarżonych – dodał - którzy mieli za darmo wywieźć te panie do Niemiec. A kto lepiej od samych pokrzywdzonych potrafili ocenić to, co się stało – pytał prokurator Mariusz Marciniak. - Przelać upokorzenie, ból, łzy w obecności obrońców, prokuratora, sędziego, kilka czy kilkanaście razy mówić o tym, co je spotkało?
- Chyba uczestniczyliśmy w innym procesie – ripostował mecenas Stanisław Borzdyński, który reprezentuje trzech oskarżonych. - Ta sprawa jest poważnym nieporozumieniem. Nie było tu łez, była za to obojętność. Żadna z tych pań dobrowolnie nie złożyła zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa – wskazywał adwokat. - Potem nie stawiały się w sądzie na wezwania, nie były w ogóle zainteresowane tym procesem.
Zdaniem mecenasa Borzdyńskiego, jego klienci, czyli Robert Z., Piotr C., Waldemar W. są niewinni, bo nie ma dowodów na to, by było inaczej. - Te panie zajmowały się i nadal zajmują prostytucją. Są niewiarygodne - zakończył. Przekonani o niewinności swoich klientów są także inni adwokaci.
Prokurator domaga się dla oskarżonych następujących kar: dla Marka K. - 8 lat więzienia, dla Roberta W. - 7 lat więzienia, Roberta Z. - 3 lat więzienia, Waldemara W. - 5 lat więzienia, Wojciecha K. - 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat i dozór kuratora, dla Kazimierza Z. - 4 lat więzienia, dla Piotra C. 1 roku i 6 miesięcy więzienia. Zarzuty są różnej wagi, w trzech przypadkach żądane kary są większe ze względu na recydywę. Jedyna w tym gronie kobieta, Anita W., oskarżona o to, że zarabiała na wynajmowanym prostytutce mieszkaniu, zgodziła się na karę roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
Ze względu na zawiłość sprawy sędzia Piotr Żywicki zdecydował, że ogłoszenie wyroku nastąpi 15 stycznia.
Proces przed elbląskim Sądem Okręgowym ruszył w 2010 r. Dziś (8 stycznia) strony wygłosiły mowy końcowe. O winie oskarżonych przekonany jest prokurator Mariusz Marciniak z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku: - Skłonili pokrzywdzone do wyjazdu do Niemiec, by tam trafiły do agencji towarzyskich – mówił. - Kobiety przyznały, że ich sytuacja była krytyczna, a oskarżeni roztoczyli przed nimi wizje lepszego życia. Miały być opiekunkami do dzieci, sprzątaczkami, barmankami. A zostały oszukane i odarte z planów przez swoich kolegów, sąsiadów, znajomych. Nawet ta, która jako jedyna przyznała, że jechała do Niemiec, by uprawiać prostytucję – kontynuował prokurator. - Chciała zostać luksusową call girl, a trafiła – tak, jak pozostałe – do tureckiego burdelu. Tu bowiem użycie określenia "agencja towarzyska" byłoby nadużyciem semantycznym – stwierdził prokurator Marciniak. - Dowodem niezbitym są ich zeznania: konsekwentne, szczere, spójne, a przez to wiarygodne. Oskarżeni je kwestionują więc to swoisty klincz – zaznaczył. - Należy się jednak zastanowić, po co pokrzywdzone, niezależnie od siebie, złożyły zbieżne zeznania. Gdyby, teoretycznie, chciały im zaszkodzić mogły zeznać np. o handlu narkotykami, posądzić nawet o gwałt, a jednak padł zarzut handlu ludźmi. Ja nie wierzę w filantropię i działalność charytatywna oskarżonych – dodał - którzy mieli za darmo wywieźć te panie do Niemiec. A kto lepiej od samych pokrzywdzonych potrafili ocenić to, co się stało – pytał prokurator Mariusz Marciniak. - Przelać upokorzenie, ból, łzy w obecności obrońców, prokuratora, sędziego, kilka czy kilkanaście razy mówić o tym, co je spotkało?
- Chyba uczestniczyliśmy w innym procesie – ripostował mecenas Stanisław Borzdyński, który reprezentuje trzech oskarżonych. - Ta sprawa jest poważnym nieporozumieniem. Nie było tu łez, była za to obojętność. Żadna z tych pań dobrowolnie nie złożyła zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa – wskazywał adwokat. - Potem nie stawiały się w sądzie na wezwania, nie były w ogóle zainteresowane tym procesem.
Zdaniem mecenasa Borzdyńskiego, jego klienci, czyli Robert Z., Piotr C., Waldemar W. są niewinni, bo nie ma dowodów na to, by było inaczej. - Te panie zajmowały się i nadal zajmują prostytucją. Są niewiarygodne - zakończył. Przekonani o niewinności swoich klientów są także inni adwokaci.
Prokurator domaga się dla oskarżonych następujących kar: dla Marka K. - 8 lat więzienia, dla Roberta W. - 7 lat więzienia, Roberta Z. - 3 lat więzienia, Waldemara W. - 5 lat więzienia, Wojciecha K. - 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat i dozór kuratora, dla Kazimierza Z. - 4 lat więzienia, dla Piotra C. 1 roku i 6 miesięcy więzienia. Zarzuty są różnej wagi, w trzech przypadkach żądane kary są większe ze względu na recydywę. Jedyna w tym gronie kobieta, Anita W., oskarżona o to, że zarabiała na wynajmowanym prostytutce mieszkaniu, zgodziła się na karę roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
Ze względu na zawiłość sprawy sędzia Piotr Żywicki zdecydował, że ogłoszenie wyroku nastąpi 15 stycznia.
A