Jeden uratowany, jeden zaginiony, jachtu nie odnaleziono - to tragiczny bilans żeglarskiej brawury załogi jachtu "Dzika Mrówka".
Do wypadku doszło w sobotę wieczorem. Wcześniej, o godz. 17 w porcie we Fromborku odbyło się wręczenie pucharów zwycięzcom pierwszego biegu 44. Międzynarodowych Regat "Fromborska jesień", w których brało udział 35 jednostek. Dwuosobowa załoga cumującego na przystani ZHP "Bryza" w Elblągu, 6-metrowego regatowego jachtu "Dzika Mrówka" (model sportina 595) znalazła się w końcu stawki.
W czasie regat pogoda była dobra (wiatr wiał z siłą około 5 stopni w skali Beauforta), ale po południu zaczęła się pogarszać. Organizatorzy regat ostrzegali kapitanów wszystkich łódek przed sztormem oraz o zakazie wychodzenia z portu. Załoga "Dzikiej Mrówki" zignorowała zakaz i około godz. 18 postanowiła "zmienić towarzystwo na bardziej im odpowiadające" (jak relacjonują żeglarze) i wypłynęła do Krynicy Morskiej.
Mężczyźni nie zameldowali o wyjedzie bosmanowi portu we Fromborku. W połowie drogi do Krynicy (mniej więcej na ósmym kilometrze trasy), najprawdopodobniej pod wpływem silnego wiatru (wiało około 8-9 w skali Beauforta) - jacht wywrócił się.
Informację o wypadku służbom dyżurnym Polskiego Ratownictwa Okrętowego w Gdyni przekazał kapitanat portu w Elblągu o godz. 19.30. Poszukiwania rozpoczęły się 7 minut później. Żeglarzy szukały jednostki z Brzegowej Stacji Ratowniczej w Sztutowie, oddziału Polskiego Ratownictwa Okrętowego w Tolkmicku, Straży Granicznej oraz śmigłowiec Marynarki Wojennej.
32-letni Waldemar J. został znaleziony w pobliżu placówki Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Krynicy Morskiej w niedzielę, około piątej nad ranem. Uratowała go kamizelka asekuracyjna i wysoka temperatura wody, która tej nocy miała aż 15 stopni ciepła. Mężczyzna był przytomny i po odpoczynku udał się do domu.
Akcja poszukiwawcza zakończyła się w niedzielę o godz. 11.35. Wiatr wciąż wiał z siłą 8-9 w skali Beauforta. Jachtu nie udało się odnaleźć - prawdopodobnie zatonął. Nie odnaleziono również drugiego członka załogi "Dzikiej Mrówki" - Seweryna C., który prawdopodobnie nie miał na sobie kamizelki.
- Z naszych pierwszych ustaleń wynika, że załoga jachtu zignorowała wszelkie ostrzeżenia o silnym, sztormowym wietrze i pogarszającej się pogodzie i samowolnie opuściła port - mówi dyrektor elbląskiej delegatury Urzędu Morskiego, Wojciech Żurawski. - Nie jest także wykluczone, że żeglarze byli nietrzeźwi. Wraz z nimi z Fromborka próbowało wypłynąć kilka jachtów, ale kiedy na wodzie zaczęła robić się kipiel - wrócili.
Jacht nie miał także prawdopodobnie pozwolenia na pływanie po Zalewie nocą.
Z powodu pogody, organizatorzy fromborskich regat odwołali niedzielny bieg.
Komentarze żeglarzy - uczestników "Fromborskiej Jesieni" na temat wypadku są podobne: "głupota", "brawura" i "idiotyzm".
To pierwszy "żeglarski" wypadek na Zalewie Wiślanym od wielu lat.
Zobacz także "44. Jesień na Zalewie
W czasie regat pogoda była dobra (wiatr wiał z siłą około 5 stopni w skali Beauforta), ale po południu zaczęła się pogarszać. Organizatorzy regat ostrzegali kapitanów wszystkich łódek przed sztormem oraz o zakazie wychodzenia z portu. Załoga "Dzikiej Mrówki" zignorowała zakaz i około godz. 18 postanowiła "zmienić towarzystwo na bardziej im odpowiadające" (jak relacjonują żeglarze) i wypłynęła do Krynicy Morskiej.
Mężczyźni nie zameldowali o wyjedzie bosmanowi portu we Fromborku. W połowie drogi do Krynicy (mniej więcej na ósmym kilometrze trasy), najprawdopodobniej pod wpływem silnego wiatru (wiało około 8-9 w skali Beauforta) - jacht wywrócił się.
Informację o wypadku służbom dyżurnym Polskiego Ratownictwa Okrętowego w Gdyni przekazał kapitanat portu w Elblągu o godz. 19.30. Poszukiwania rozpoczęły się 7 minut później. Żeglarzy szukały jednostki z Brzegowej Stacji Ratowniczej w Sztutowie, oddziału Polskiego Ratownictwa Okrętowego w Tolkmicku, Straży Granicznej oraz śmigłowiec Marynarki Wojennej.
32-letni Waldemar J. został znaleziony w pobliżu placówki Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Krynicy Morskiej w niedzielę, około piątej nad ranem. Uratowała go kamizelka asekuracyjna i wysoka temperatura wody, która tej nocy miała aż 15 stopni ciepła. Mężczyzna był przytomny i po odpoczynku udał się do domu.
Akcja poszukiwawcza zakończyła się w niedzielę o godz. 11.35. Wiatr wciąż wiał z siłą 8-9 w skali Beauforta. Jachtu nie udało się odnaleźć - prawdopodobnie zatonął. Nie odnaleziono również drugiego członka załogi "Dzikiej Mrówki" - Seweryna C., który prawdopodobnie nie miał na sobie kamizelki.
- Z naszych pierwszych ustaleń wynika, że załoga jachtu zignorowała wszelkie ostrzeżenia o silnym, sztormowym wietrze i pogarszającej się pogodzie i samowolnie opuściła port - mówi dyrektor elbląskiej delegatury Urzędu Morskiego, Wojciech Żurawski. - Nie jest także wykluczone, że żeglarze byli nietrzeźwi. Wraz z nimi z Fromborka próbowało wypłynąć kilka jachtów, ale kiedy na wodzie zaczęła robić się kipiel - wrócili.
Jacht nie miał także prawdopodobnie pozwolenia na pływanie po Zalewie nocą.
Z powodu pogody, organizatorzy fromborskich regat odwołali niedzielny bieg.
Komentarze żeglarzy - uczestników "Fromborskiej Jesieni" na temat wypadku są podobne: "głupota", "brawura" i "idiotyzm".
To pierwszy "żeglarski" wypadek na Zalewie Wiślanym od wielu lat.
Zobacz także "44. Jesień na Zalewie
AJ