Codziennie można zaobserwować w parkach i na ulicach Elbląga jak kilkunastoletnie dzieciaki strzelają z procy do ptaków, wdrapują się na drzewa, by zniszczyć ptasie gniazda. Zdarzają się tez wypadki dręczenia zwierząt. Najdziwniejsze jest to, że dorośli, którzy często są świadkami tego rodzaju "zabawy" nie reagują - czytamy w Głosie Elbląga z 18 lipca 1962 roku.
Oburzający wypadek, świadczący o rozwydrzeniu i bestialstwie pewnej części młodzieży zdarzył się kilka dni temu przy ul. Bema. Osiemnastoletni Maran G. prowodyr jednej z "dziecięcych" grup, wynalazł interesująca zabawę. Otóż złapano psa, którego powieszono i użyto jako celu do wprawiających się w strzelaniu z łuku... Zamęczone potwornie zwierzę uwolniła przechodząca tędy młoda dziewczyna. Dogorywającego psa znalazły na ulicy dwie obywatelki.
Trudno uwierzyć, aby wypadek torturowania psa uszedł uwadze dorosłych, rodziców. Jednak dotychczas nikt nie próbował interweniować w tej sprawie... A może są jakieś powody tej znieczulicy. Bo skąd pewność, że chuligan, który w obecności małych dzieci z zimną krwią pastwi się w bestialski sposób nad bezbronnym zwierzęciem, równie obojętnie nie spuści cegły na głowę komuś, kto śmiałby mu zwrócić uwagę na jego postępowanie. Najwyższy czas, aby sprawą tą zainteresowały się odpowiednie władze i położyły kres działalności młodych oprawców.
Trudno uwierzyć, aby wypadek torturowania psa uszedł uwadze dorosłych, rodziców. Jednak dotychczas nikt nie próbował interweniować w tej sprawie... A może są jakieś powody tej znieczulicy. Bo skąd pewność, że chuligan, który w obecności małych dzieci z zimną krwią pastwi się w bestialski sposób nad bezbronnym zwierzęciem, równie obojętnie nie spuści cegły na głowę komuś, kto śmiałby mu zwrócić uwagę na jego postępowanie. Najwyższy czas, aby sprawą tą zainteresowały się odpowiednie władze i położyły kres działalności młodych oprawców.
(L)