UWAGA!

Jest już zimno? Zatem czas kosić trzcinę

 Elbląg, Pracownicy, którzy zbierają trzcinę muszą bardzo dobrze znać ten teren
Pracownicy, którzy zbierają trzcinę muszą bardzo dobrze znać ten teren (fot. AD)

Zamawiają ją przede wszystkim Anglicy, Duńczycy albo Niemcy, a pochodzi stąd, znad Zalewu Wiślanego. I co ciekawe kosi się ją nie latem, a...zimą – To jedna z lepszych trzcin, jaka rośnie na terenie Europy – opowiada Artur Zagalski, właściciel tartaku, który od lat kosi trzcinę w okolicach podelbląskiego Batorowa. Zobacz jak wyglądają trzcinokosy.

Jedna wiązka jak jedna dachówka
       Kosić można ją tylko wtedy, gdy jest już bardzo zimno, od grudnia do połowy marca. Dlaczego?
       - Trzcina dojrzewa na jesień, a do pozysku nadaje się wtedy, gdy są pierwsze przymrozki – tłumaczy Artur Zagalski. – Źdżbła muszą być cienkie, a jednocześnie twarde. Dekarz, który układa ją na dachu stosuje specjalne packi do dobijania trzciny, dlatego też nie może ona być zbyt miękka, bo zaczęłaby się "kosmacić" na końcach. Na dach trafia cała wiązka, ale widoczne jest jedynie pięć centymetrów.
       Jak tłumaczy Zagalski jedną wiązkę trzciny, o 60- centymetrowym obwodzie, można przyrównać do jednej dachówki.
      
       Jest droga, ale najlepsza
       Dlaczego trzcina jest taka cenna?
       - Bo jest naturalna, a dachy, gdzie się ją wykorzystuje mają bardzo dobrą termiczność. Trzeba jednak powiedzieć, że to najdroższe pokrycie jakie można sobie wyobrazić – opowiada Artur Zagalski i dodaje, że trzcina znad Zalewu Wiślanego trafia głównie na rynek Europy Zachodniej. - Mamy klientów z Niemiec, Danii i Anglii, sporadycznie z Francji i Holandii.
       Trzcina, która wycinana jest w okolicach Batorowa, pochodzi z obszaru Natury 2000, czyli takiego, który znajduje się pod ochroną. Dlatego też nie można jej kosić jej w klasycznym kwadracie, trzeba to robić fragmentami, tak, by zostały strefy ochronne dla ptaków i zwierząt. Jak wyjaśnia Artur Zagalski najlepiej przyrównać to do szachownicy.
       - To obszar chroniony, więc z tego terenu nie możemy pozyskać więcej niż 40 proc. trzciny – dodaje Zagalski i wyjaśnia, że na wycinanie trzciny trzeba mieć, rzecz jasna, odpowiednie pozwolenia.
      
       Mapę muszą mieć w głowie
       Do koszenia używa się specjalnej machiny, takiej, która swobodnie unosi się na wodzie i jest tak skonstruowana, że nie zatonie. Pracownicy, którzy ją obsługują muszą bardzo dobrze znać ten teren, wiedzieć gdzie można wjechać, a gdzie nie. A obszar jest spory, bo to aż 200 hektarów trzcinowego pola.
       Radosław Orzechowski, który na razie przyucza się do prowadzenia tego nietypowego kombajnu mówi, że to ciężka praca i trudna, ale przecież z czegoś żyć trzeba.
       - Kolega, który o wiele dłużej pracuje, pokazuje mi gdzie można jeździć, a gdzie nie. To wszystko zależy od tego, jaka jest pogoda – tłumaczy Orzechowski. – Jeśli wszystko jest zamarznięte to można jeździć wszędzie, a jeśli jest tak, jak dziś to trzeba uważać.
      

Najnowsze artykuły w dziale Gospodarka

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama