Właściciele mieszkań mają swoje niezawodne sposoby na to, aby umowę najmu maksymalnie wykorzystać na swoją korzyść, a z wynajmującego wycisnąć ostatnią złotówkę. Zobacz listę najczęstszych praktyk nieuczciwych właścicieli. Sprawdź czego należy się wystrzegać przy podpisywaniu umowy wynajmu.
Problemy z odzyskaniem kaucji
Z ostatnim dzwonkiem roku akademickiego, jak grzyby po deszczu rosną historie o nierzetelnych właścicielach, którzy stają na głowie, aby tylko nie oddać kaucji młodym lokatorom-studentom.
- Kiedy skończył się rok akademicki i wygasła nam umowa najmu mieszkania, musieliśmy się wyprowadzić. Do tej pory nasze relacje z właścicielem wyglądały wzorcowo. Dopiero przy próbie odzyskania kaucji zaczęły się schody – wyznaje jedna z poszkodowanych osób wynajmująca mieszkanie przy ul. Robotniczej.
- W momencie wyprowadzania się właściciel robił wszystko, żeby nam jak najmniej kaucji oddać. Stan mieszkania, do którego się wprowadziliśmy był identyczny ze stanem przy wyprowadzaniu się, a mimo to po wielu pertraktacjach właściciel nie oddał nam 1000 zł kaucji, a tylko 700. Uznał, że dywany są zniszczone i że tyle wyda na ich czyszczenie. Warto dodać, że dywany te pamiętały czasy naszych dziadków i były dokładnie tak samo szare jak na początku – powiedziała współlokatorka z Robotniczej.
Studenci odzyskali 700 z 1000 złotych, ale i tak mieli więcej szczęścia niż kolejna ekipa młodych nauczycielek, wynajmujących we trójkę mieszkanie – one straciły całą kaucję w wysokości 500 zł.
- Myślałyśmy, że jak się wyprowadzimy to bez problemu odzyskamy kaucję, zwłaszcza, że w mieszkaniu nie było szkód. Niestety przeliczyłyśmy się - mówi jedna z oszukanych nauczycielek.
- Właścicielka zaczęła wyliczać i wymyślać niestworzone rzeczy. Nie wytrzymałam i powiedziałam jej, że może sobie zatrzymać kaucję, ale za wyrównanie rachunków z okresu wynajmu już jej nie zapłacę. Później była na tyle bezczelna, że zadzwoniła do mnie i zażądała pieniędzy za te rachunki. Grzecznie odmówiłam zapłaty, tylko to mi pozostało. Nic jej, przecież nie udowodnię – opowiada nauczycielka.
„Dwie umowy”
Studentki z ulicy Robotniczej były zaskoczone również inną dziwną sprawą - W momencie podpisywania umowy najmu właściciel przedstawił im dwie wersje dokumentu.
- Jedna w dwóch egzemplarzach - dla nas i dla właściciela na faktyczną kwotę, a druga - w jednym egzemplarzu - zaniżona, potrzebna dla Urzędu Skarbowego – wspomina jedna ze studentek.
Na początku właściciel wydawał się człowiekiem godnym zaufania, więc studenci postanowili mu pójść na rękę i podpisać drugą, nieoficjalną umowę, bardziej korzystną dla właściciela w kontekście rozliczenia z fiskusem. Mimo tego, właściciel z zimną krwią wykorzystał kolejną okazję do powiększenia swoich korzyści, przy rozstaniu ze studentkami.
Starzy „wyjadacze”
Niemniejsze problemy mają firmy wynajmujące pomieszczenia pod działalność gospodarczą. Z tym, że tutaj skutki oszustw właścicieli mogą odbić się na kondycji firmy lub doprowadzić do kosztownej przeprowadzki, która często oznacza „rozpoczęcie od nowa”.
- Normą jest to, że jedna kwota jest na fakturze, a druga jest płacona. Normą jest to, że po roku jak się już urządzisz w pomieszczeniu, klienci kojarzą miejsce Twojej firmy to właściciel przychodzi z aneksem do umowy i żąda podwyższenia czynszu. Normą jest to, że w trakcie użytkowania lokalu okazuje się, że metraż wcale nie wynosi tyle, co na umowie i w ogłoszeniu z lokalem tylko np. 20% mniej. Często też wychodzą małe „kruczki”, które skutecznie obniżają wartość lokalu w oczach wynajmującego i jego klientów. Po prostu najemcy lokali to starzy wyjadacze-handlowcy, ludzie z poprzedniej epoki nastawieni przeważnie na wyzysk, rzadziej niż na stałą – długoletnią współpracę z wynajmującymi. Czasami zdarzają się na szczęście pozytywne wyjątki - mówi właściciel jednej z elbląskich firm.
Stada małych kruczków
Lista oszustw jest o wiele dłuższa i nie kończy się na płaceniu niższych podatków za wynajem i metrażu, ale dotyczy również ważnych braków ominiętych w szczegółach przez właścicieli lub wielu małych, uprzykrzających życie czynników. Do tych grup należą np. kwestia dostępu do Internetu jak i miejsc parkingowych.
- Normą jest to, że wychodzą jakieś rzeczy o których nikt nie powie Ci na początku, albo prosto w oczy powie nie prawdę. Przykładowo wiedziałem, że jest przyłącze do Internetu i powiedziano mi, że nie będzie żadnego problemu z parkingiem. Po podpisaniu umowy okazuje się, że miejsca parkingowe są, ale zarezerwowane dla wszystkich innych użytkowników, a jeśli chodzi o Internet to ostatnie przyłącza skończyły się jakieś cztery lata temu. Takie oszustwa to przykra rzeczywistość – opowiada przedsiębiorca.
Lukratywny biznes czy krótkotrwały wyzysk?
Przykłady pokazują, że prawo własności i regulacje prawne dotyczące najmu lokali są albo bardzo przychylne dla właścicieli, albo właściciele potrafią bardzo sprytnie je przechylać na swoją korzyść. Szokujące jest poczucie bezkarności i ślepa chęć zysku bez względu na konsekwencje, które szczególnie dotkliwe mogą okazać się dla lokatorów - w tym firmy. Oczywiście nie na wszystko trzeba zawsze się godzić, ale często jest tak, że lokatorzy są bezsilni wobec większości praktyk właścicieli, które mogą skutecznie wydrążyć dziurę w firmowym budżecie.
- Nie ma rzetelnego podejścia - właściciele nastawieni są na wyzysk, na handel pomieszczeniami, a nie na stałą współpracę. Rzadkością są pomieszczenia, gdzie właściciele dbają o to, żeby wynajmujący był zadowolony i miał warunki do pracy – podkreśla właściciel firmy.
Najlepszym rozwiązaniem, a zarazem najtrudniejszym byłoby wykupienie mieszkania, czy pomieszczenia pod działalność gospodarczą, ale niestety wiąże się to z ogromnymi kosztami. Miesięczna rata kredytu jest proporcjonalna do wydatków za wynajem, ale często jest poza zasięgiem większości młodych ludzi, którzy nie mają odpowiednich dochodów, by otrzymać kredyt. Pozostaje tylko stwierdzić: Prawo własności to prawo własności, właściciel może wszystko, a lokatorowi jak nie pasuje to może zmienić lokal. Czy rzeczywiście tak jest ?
Z ostatnim dzwonkiem roku akademickiego, jak grzyby po deszczu rosną historie o nierzetelnych właścicielach, którzy stają na głowie, aby tylko nie oddać kaucji młodym lokatorom-studentom.
- Kiedy skończył się rok akademicki i wygasła nam umowa najmu mieszkania, musieliśmy się wyprowadzić. Do tej pory nasze relacje z właścicielem wyglądały wzorcowo. Dopiero przy próbie odzyskania kaucji zaczęły się schody – wyznaje jedna z poszkodowanych osób wynajmująca mieszkanie przy ul. Robotniczej.
- W momencie wyprowadzania się właściciel robił wszystko, żeby nam jak najmniej kaucji oddać. Stan mieszkania, do którego się wprowadziliśmy był identyczny ze stanem przy wyprowadzaniu się, a mimo to po wielu pertraktacjach właściciel nie oddał nam 1000 zł kaucji, a tylko 700. Uznał, że dywany są zniszczone i że tyle wyda na ich czyszczenie. Warto dodać, że dywany te pamiętały czasy naszych dziadków i były dokładnie tak samo szare jak na początku – powiedziała współlokatorka z Robotniczej.
Studenci odzyskali 700 z 1000 złotych, ale i tak mieli więcej szczęścia niż kolejna ekipa młodych nauczycielek, wynajmujących we trójkę mieszkanie – one straciły całą kaucję w wysokości 500 zł.
- Myślałyśmy, że jak się wyprowadzimy to bez problemu odzyskamy kaucję, zwłaszcza, że w mieszkaniu nie było szkód. Niestety przeliczyłyśmy się - mówi jedna z oszukanych nauczycielek.
- Właścicielka zaczęła wyliczać i wymyślać niestworzone rzeczy. Nie wytrzymałam i powiedziałam jej, że może sobie zatrzymać kaucję, ale za wyrównanie rachunków z okresu wynajmu już jej nie zapłacę. Później była na tyle bezczelna, że zadzwoniła do mnie i zażądała pieniędzy za te rachunki. Grzecznie odmówiłam zapłaty, tylko to mi pozostało. Nic jej, przecież nie udowodnię – opowiada nauczycielka.
„Dwie umowy”
Studentki z ulicy Robotniczej były zaskoczone również inną dziwną sprawą - W momencie podpisywania umowy najmu właściciel przedstawił im dwie wersje dokumentu.
- Jedna w dwóch egzemplarzach - dla nas i dla właściciela na faktyczną kwotę, a druga - w jednym egzemplarzu - zaniżona, potrzebna dla Urzędu Skarbowego – wspomina jedna ze studentek.
Na początku właściciel wydawał się człowiekiem godnym zaufania, więc studenci postanowili mu pójść na rękę i podpisać drugą, nieoficjalną umowę, bardziej korzystną dla właściciela w kontekście rozliczenia z fiskusem. Mimo tego, właściciel z zimną krwią wykorzystał kolejną okazję do powiększenia swoich korzyści, przy rozstaniu ze studentkami.
Starzy „wyjadacze”
Niemniejsze problemy mają firmy wynajmujące pomieszczenia pod działalność gospodarczą. Z tym, że tutaj skutki oszustw właścicieli mogą odbić się na kondycji firmy lub doprowadzić do kosztownej przeprowadzki, która często oznacza „rozpoczęcie od nowa”.
- Normą jest to, że jedna kwota jest na fakturze, a druga jest płacona. Normą jest to, że po roku jak się już urządzisz w pomieszczeniu, klienci kojarzą miejsce Twojej firmy to właściciel przychodzi z aneksem do umowy i żąda podwyższenia czynszu. Normą jest to, że w trakcie użytkowania lokalu okazuje się, że metraż wcale nie wynosi tyle, co na umowie i w ogłoszeniu z lokalem tylko np. 20% mniej. Często też wychodzą małe „kruczki”, które skutecznie obniżają wartość lokalu w oczach wynajmującego i jego klientów. Po prostu najemcy lokali to starzy wyjadacze-handlowcy, ludzie z poprzedniej epoki nastawieni przeważnie na wyzysk, rzadziej niż na stałą – długoletnią współpracę z wynajmującymi. Czasami zdarzają się na szczęście pozytywne wyjątki - mówi właściciel jednej z elbląskich firm.
Stada małych kruczków
Lista oszustw jest o wiele dłuższa i nie kończy się na płaceniu niższych podatków za wynajem i metrażu, ale dotyczy również ważnych braków ominiętych w szczegółach przez właścicieli lub wielu małych, uprzykrzających życie czynników. Do tych grup należą np. kwestia dostępu do Internetu jak i miejsc parkingowych.
- Normą jest to, że wychodzą jakieś rzeczy o których nikt nie powie Ci na początku, albo prosto w oczy powie nie prawdę. Przykładowo wiedziałem, że jest przyłącze do Internetu i powiedziano mi, że nie będzie żadnego problemu z parkingiem. Po podpisaniu umowy okazuje się, że miejsca parkingowe są, ale zarezerwowane dla wszystkich innych użytkowników, a jeśli chodzi o Internet to ostatnie przyłącza skończyły się jakieś cztery lata temu. Takie oszustwa to przykra rzeczywistość – opowiada przedsiębiorca.
Lukratywny biznes czy krótkotrwały wyzysk?
Przykłady pokazują, że prawo własności i regulacje prawne dotyczące najmu lokali są albo bardzo przychylne dla właścicieli, albo właściciele potrafią bardzo sprytnie je przechylać na swoją korzyść. Szokujące jest poczucie bezkarności i ślepa chęć zysku bez względu na konsekwencje, które szczególnie dotkliwe mogą okazać się dla lokatorów - w tym firmy. Oczywiście nie na wszystko trzeba zawsze się godzić, ale często jest tak, że lokatorzy są bezsilni wobec większości praktyk właścicieli, które mogą skutecznie wydrążyć dziurę w firmowym budżecie.
- Nie ma rzetelnego podejścia - właściciele nastawieni są na wyzysk, na handel pomieszczeniami, a nie na stałą współpracę. Rzadkością są pomieszczenia, gdzie właściciele dbają o to, żeby wynajmujący był zadowolony i miał warunki do pracy – podkreśla właściciel firmy.
Najlepszym rozwiązaniem, a zarazem najtrudniejszym byłoby wykupienie mieszkania, czy pomieszczenia pod działalność gospodarczą, ale niestety wiąże się to z ogromnymi kosztami. Miesięczna rata kredytu jest proporcjonalna do wydatków za wynajem, ale często jest poza zasięgiem większości młodych ludzi, którzy nie mają odpowiednich dochodów, by otrzymać kredyt. Pozostaje tylko stwierdzić: Prawo własności to prawo własności, właściciel może wszystko, a lokatorowi jak nie pasuje to może zmienić lokal. Czy rzeczywiście tak jest ?
Agnieszka Jasionowska