
Proszę nie mylić ze spółką o nazwie „Port Morski w Elblągu”. Tyle się słyszy od naszych samorządowców czy też lokalnych parlamentarzystów, że Elbląg ma tradycje morskie. Powiem szczerze, nie wiem, co to znaczy i nie rozumiem wielu decyzji tych panów, którzy na siłę z Elbląga chcą zrobić drugą Kłajpedę, mającą konkurować z Gdańskiem w przeładowywaniu towarów.
Wiem natomiast, że istniejąca kilka lat temu firma Halex biła rekordy w przeładowywaniu towarów i do tego nie potrzebowała portu morskiego.
Należałoby się również zastanowić, co w Elblągu jest portem. Czy ten kawałek naszego „podwórka”, gdzie wylano beton i obecnie zrobiono płatny, niestrzeżony parking dla Tirów? Chyba nie, ponieważ czytając książkę pod redakcją Jerzego Wcisły (notabene, książeczka pełna złotych myśli i życzeń nie mających nic wspólnego z rzeczywistością), czytamy: „Port ma połączenia kolejowe i drogowe z Kaliningradem, Warszawą, Gdańskiem, Olsztynem i Malborkiem. Jest wyposażony w bocznicę kolejową, suwnice o udźwigu 200 ton i obrotnicę statków (średnicy 120 m)”.
Gdzie to miejsce w takim razie jest? Można również dopisać, że port morski w Elblągu ma połączenie z Arktyką i Antarktydą!
W moje ręce trafiła też inna książka pt. „V Sejmik morski, Elbląg 11-12 maja 1989”, wydana przez Stowarzyszenie PAX Ośrodek Myśli Społeczno-Ekonomicznej. Na stronie 147 w rozdziale zatytułowanym „Nadmorskie położenie ziemi elbląskiej - szanse i uwarunkowania”, a napisanym przez obecnego członka rady nadzorczej spółki „Port Morski w Elblągu”, czytamy: „Dziś port można zbudować w dowolnym punkcie wybrzeża. Warunkiem tego powinna być ekonomiczna efektywność przedsięwzięcia. Przestrzegano tego w ciągu 750 lat istnienia Elbląga w różnym stopniu. W tym miejscu ograniczymy się do analizy sytuacji na dziś i w perspektywie najbliższych 20 lat. Podstawowym warunkiem celowości budowy portu handlowego jest istnienie ładunków, które ma on obsługiwać. W przypadku Elbląga można z całą pewnością powiedzieć, że brak masy ładunkowej, którą mogłaby uzasadniać tworzenie tutaj portu morskiego”. Należy pamiętać o tym, że w czasach wesołej twórczości PRL-u wszystko było możliwe, a prezydentem Elbląga w latach 1987-1990 był obecny kierownik biura Komunalnego Związku Gmin Nadzalewowych.
Na stronie 149 tej książki czytamy: „Z punktu widzenia zapotrzebowania na usługi przeładunkowe, w dającej się przewidzieć przyszłości nie wystąpi zatem w Polsce konieczność budowy nowych portów morskich. Aby w przedstawionych warunkach celowe było rozpatrzenie możliwości budowy morskiego portu handlowego, musi być spełniony jeden, a najlepiej oba z następujących:
- Szczególnie dogodne położenie nowego portu względem przedpola i zaplecza oraz szczególnie korzystne, w stosunku do wchodzących w rachubę starych portów, możliwości terenowe, pozwalają na uzyskanie odpowiedniej zdolności przeładunkowej przy niższych nakładach oraz skrócenie odległości i zwiększenie sprawności dowozu i odwozu.
- Zapewnienie przez własny rozwój rejonu, w którym taki nowy port powstaje, odpowiedniej podaży ładunków uzasadniających podjęcie nakładochłonnych inwestycji.
W przypadku Elbląga żaden z tych warunków nie jest spełniony. […] Również pod względem połączeń z zapleczem położenie Elbląga jest peryferyjne. Wskazuje na to układ dróg i połączeń kolejowych. Z tego punktu widzenia Elbląg będzie ostatnim punktem na polskim Wybrzeżu , w którym podejmie się budowę portu morskiego. O wiele większe szanse mają nawet wsie na wybrzeżu środkowym.”.
Kto i dlaczego kręci? Czyżby coś się zmieniło? Przybyło inwestorów w Elblągu chcących eksportować i importować drogą wodną, przybyło nam mieszkańców, dróg i połączeń kolejowych? Niech mi ktoś wyjaśni, o co tu chodzi?
Należałoby się również zastanowić, co w Elblągu jest portem. Czy ten kawałek naszego „podwórka”, gdzie wylano beton i obecnie zrobiono płatny, niestrzeżony parking dla Tirów? Chyba nie, ponieważ czytając książkę pod redakcją Jerzego Wcisły (notabene, książeczka pełna złotych myśli i życzeń nie mających nic wspólnego z rzeczywistością), czytamy: „Port ma połączenia kolejowe i drogowe z Kaliningradem, Warszawą, Gdańskiem, Olsztynem i Malborkiem. Jest wyposażony w bocznicę kolejową, suwnice o udźwigu 200 ton i obrotnicę statków (średnicy 120 m)”.
Gdzie to miejsce w takim razie jest? Można również dopisać, że port morski w Elblągu ma połączenie z Arktyką i Antarktydą!
W moje ręce trafiła też inna książka pt. „V Sejmik morski, Elbląg 11-12 maja 1989”, wydana przez Stowarzyszenie PAX Ośrodek Myśli Społeczno-Ekonomicznej. Na stronie 147 w rozdziale zatytułowanym „Nadmorskie położenie ziemi elbląskiej - szanse i uwarunkowania”, a napisanym przez obecnego członka rady nadzorczej spółki „Port Morski w Elblągu”, czytamy: „Dziś port można zbudować w dowolnym punkcie wybrzeża. Warunkiem tego powinna być ekonomiczna efektywność przedsięwzięcia. Przestrzegano tego w ciągu 750 lat istnienia Elbląga w różnym stopniu. W tym miejscu ograniczymy się do analizy sytuacji na dziś i w perspektywie najbliższych 20 lat. Podstawowym warunkiem celowości budowy portu handlowego jest istnienie ładunków, które ma on obsługiwać. W przypadku Elbląga można z całą pewnością powiedzieć, że brak masy ładunkowej, którą mogłaby uzasadniać tworzenie tutaj portu morskiego”. Należy pamiętać o tym, że w czasach wesołej twórczości PRL-u wszystko było możliwe, a prezydentem Elbląga w latach 1987-1990 był obecny kierownik biura Komunalnego Związku Gmin Nadzalewowych.
Na stronie 149 tej książki czytamy: „Z punktu widzenia zapotrzebowania na usługi przeładunkowe, w dającej się przewidzieć przyszłości nie wystąpi zatem w Polsce konieczność budowy nowych portów morskich. Aby w przedstawionych warunkach celowe było rozpatrzenie możliwości budowy morskiego portu handlowego, musi być spełniony jeden, a najlepiej oba z następujących:
- Szczególnie dogodne położenie nowego portu względem przedpola i zaplecza oraz szczególnie korzystne, w stosunku do wchodzących w rachubę starych portów, możliwości terenowe, pozwalają na uzyskanie odpowiedniej zdolności przeładunkowej przy niższych nakładach oraz skrócenie odległości i zwiększenie sprawności dowozu i odwozu.
- Zapewnienie przez własny rozwój rejonu, w którym taki nowy port powstaje, odpowiedniej podaży ładunków uzasadniających podjęcie nakładochłonnych inwestycji.
W przypadku Elbląga żaden z tych warunków nie jest spełniony. […] Również pod względem połączeń z zapleczem położenie Elbląga jest peryferyjne. Wskazuje na to układ dróg i połączeń kolejowych. Z tego punktu widzenia Elbląg będzie ostatnim punktem na polskim Wybrzeżu , w którym podejmie się budowę portu morskiego. O wiele większe szanse mają nawet wsie na wybrzeżu środkowym.”.
Kto i dlaczego kręci? Czyżby coś się zmieniło? Przybyło inwestorów w Elblągu chcących eksportować i importować drogą wodną, przybyło nam mieszkańców, dróg i połączeń kolejowych? Niech mi ktoś wyjaśni, o co tu chodzi?