Ponad 300 milionów złotych kosztowała budowa sieci szerokopasmowej w naszym województwie. Atmosfera wokół inwestycji, którą władze regionu promowały jako wielki sukces, jest jednak napięta. A wszystko dlatego, że wiele firm, które były podwykonawcami prac, do dzisiaj nie otrzymało należnych pieniędzy. Wśród nich jest przedsiębiorstwo z Elbląga, które czeka na wypłatę 6 milionów złotych. - Niektóre firmy przez tę sytuację już upadły, my na szczęście się jeszcze trzymamy, ale to jest walka o życie – mówi dyrektor elbląskiego przedsiębiorstwa.
W czwartek już po raz trzeci pracownicy firm, które budowały sieć szerokopasmową, protestowali pod Urzędem Marszałkowskim w Olsztynie. W pikiecie wzięło udział kilkadziesiąt osób, żądających od urzędników wypłaty należnych ich firmom pieniędzy. Co wywalczyli? - Coś wreszcie ruszyło, jest jakieś światełko w tunelu w tej sprawie, wkrótce ma dojść do kolejnego spotkania naszych prawników z przedstawicielami urzędu i głównego wykonawcy. Mamy nadzieję, że uda się doprowadzić do ugody, dzięki której otrzymamy należne nam pieniądze – powiedział nam Józef Pomiećko, dyrektor Elbląskiego Przedsiębiorstwa Robót Telekomunikacyjnych, jednej z poszkodowanych w tej sprawie firm, która czeka na wypłatę 6 milionów złotych.
Skąd to zamieszanie? Sprawa dotyczy inwestycji za 327 milionów złotych, bo tyle kosztowała budowa sieci szerokopasmowej w województwie warmińsko-mazurskim, którą realizował Urząd Marszałkowski w Olsztynie. Prace zakończyły się we wrześniu, ale wiele firm, które były podwykonawcami, do dzisiaj nie dostało pieniędzy za swoje usługi.
- Przystępowaliśmy do prac wierząc, że skoro to są pieniądze unijne, a inwestycje realizuje samorząd, to nie będzie żadnych problemów z zapłatą – dodaje Józef Pomiećko. - Okazało się jednak, że przez problemy głównych wykonawców Urząd Marszałkowski wystąpił do sądu z wnioskiem o wpłatę części należności, w sumie ponad 60 milionów złotych, do depozytu sądowego. Efekt jest taki, że podwykonawcy nie dostali pieniędzy, wiele firm upadło. Urząd wpłacił depozyt do sądu, bo w przeciwnym razie musiałby oddawać pieniądze do Brukseli. Zgodnie z postanowieniem sądu złożyliśmy wniosek o wypłatę tych środków, ale urzędnicy nie chcą tego zrobić.
- Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy utworzy depozyt i zabezpieczyć te środki, bo docierały do nas sygnały, że w przeciwnym razie te pieniądze nie trafią do podwykonawców. Krok po kroku rozliczamy się ze wskazanymi w umowach podwykonawcami, połowa tych pieniędzy już jest uruchomiona – zapewniał nas Gustaw Brzezin, marszałek województwa. - Podpisujemy kolejne porozumienia, upominamy się o prawa podwykonawców, którzy byli zgłoszeni w umowach.
EPRT też było zgłoszone do umowy, jako podwykonawca firmy HAWE, która jest notowana na Giełdzie Papierowych Wartościowych. Trzy dni temu giełda zawiesiła obrót akcjami tej spółki, wcześniej wierzyciele złożyli wniosek do sądu o jej upadłość. Sąd wniosek odrzucił, nakazując przeprowadzenie postępowania sanacyjnego, które ma uratować spółkę. Między innymi dlatego dotychczas nie zostało podpisane porozumienie o wypłatę pieniędzy dla elbląskiej firmy.
- Zatrudniamy 160 osób, przez tę sytuację musieliśmy negocjować z ZUS rozłożenie wpłaty składek za pracowników na raty. Na szczęście poszli nam na rękę. Jeszcze się trzymamy, ale to jest walka o życie – mówi Józef Pomiećko.
Skąd to zamieszanie? Sprawa dotyczy inwestycji za 327 milionów złotych, bo tyle kosztowała budowa sieci szerokopasmowej w województwie warmińsko-mazurskim, którą realizował Urząd Marszałkowski w Olsztynie. Prace zakończyły się we wrześniu, ale wiele firm, które były podwykonawcami, do dzisiaj nie dostało pieniędzy za swoje usługi.
- Przystępowaliśmy do prac wierząc, że skoro to są pieniądze unijne, a inwestycje realizuje samorząd, to nie będzie żadnych problemów z zapłatą – dodaje Józef Pomiećko. - Okazało się jednak, że przez problemy głównych wykonawców Urząd Marszałkowski wystąpił do sądu z wnioskiem o wpłatę części należności, w sumie ponad 60 milionów złotych, do depozytu sądowego. Efekt jest taki, że podwykonawcy nie dostali pieniędzy, wiele firm upadło. Urząd wpłacił depozyt do sądu, bo w przeciwnym razie musiałby oddawać pieniądze do Brukseli. Zgodnie z postanowieniem sądu złożyliśmy wniosek o wypłatę tych środków, ale urzędnicy nie chcą tego zrobić.
- Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy utworzy depozyt i zabezpieczyć te środki, bo docierały do nas sygnały, że w przeciwnym razie te pieniądze nie trafią do podwykonawców. Krok po kroku rozliczamy się ze wskazanymi w umowach podwykonawcami, połowa tych pieniędzy już jest uruchomiona – zapewniał nas Gustaw Brzezin, marszałek województwa. - Podpisujemy kolejne porozumienia, upominamy się o prawa podwykonawców, którzy byli zgłoszeni w umowach.
EPRT też było zgłoszone do umowy, jako podwykonawca firmy HAWE, która jest notowana na Giełdzie Papierowych Wartościowych. Trzy dni temu giełda zawiesiła obrót akcjami tej spółki, wcześniej wierzyciele złożyli wniosek do sądu o jej upadłość. Sąd wniosek odrzucił, nakazując przeprowadzenie postępowania sanacyjnego, które ma uratować spółkę. Między innymi dlatego dotychczas nie zostało podpisane porozumienie o wypłatę pieniędzy dla elbląskiej firmy.
- Zatrudniamy 160 osób, przez tę sytuację musieliśmy negocjować z ZUS rozłożenie wpłaty składek za pracowników na raty. Na szczęście poszli nam na rękę. Jeszcze się trzymamy, ale to jest walka o życie – mówi Józef Pomiećko.
RG