UWAGA!

----

Daję z siebie tysiąc procent…

 Elbląg, "Będzie świetna zabawa" mówi o dzisiejszym koncercie Marcin Wyrostek
"Będzie świetna zabawa" mówi o dzisiejszym koncercie Marcin Wyrostek (fot. AD)

Jest niezwykle skromnym człowiekiem. Za to talent ma ogromny. Jego codzienność zdominowana jest przez muzykę. Zanim doszedł do tego, kim jest dzisiaj, długo poszukiwał. Dzięki swemu pracoholizmowi i uporowi dziś spełnia swoje marzenia. Oto rozmowa z wybitnym akordeonistą, laureatem programu „Mam talent” Marcinem Wyrostkiem.

Moje wyobrażania o Marcinie Wyrostku sprawdziły się. Jest skromny, sympatyczny, uśmiechnięty. Z wielką pasją opowiada o swojej muzyce. Dziś (27 listopada) artysta już po raz drugi zaprezentuje się przed elbląską publicznością. Wystąpi wraz z Elbląską Orkiestrą Kameralną. A oto, jak zmieniło się jego życie od czasu wygranej w programie „Mam talent”.
      
       DK: Jest Pan wykładowcą w Akademii Muzycznej w Katowicach, jak udaje się Panu godzić trasy koncertowe z pracą wykładowcy na uczelni?
       - Nie mam zbyt wielu zajęć na uczelni. Mam jednego studenta na studiach zaocznych, jednego na wydziale jazzu. Nie mam specjalnie wielu zajęć i udaje mi się to jakoś godzić. Czasami przerzucam zajęcia na inny dzień. Zdarza się, że studenci napiszą do mnie, że nie mogą przyjść danego dnia i umawiamy się wtedy na inny. Raz w tygodniu zajęcia muszą się jednak odbyć. Czasami przerzucam je na inny dzień, z poniedziałku na wtorek, z wtorku na środę. Da się to jakoś pogodzić i wszystko dopasować tak, żeby obyło się bez straty dla jednej i dla drugiej strony.
      
       Czy odnajduje się Pan w roli nauczyciela?
       - Staram się, jak mogę. Ucząc daję z siebie tysiąc procent, by jak najlepiej przekazać wiedzę. Chcę jak najwięcej opowiedzieć o muzyce i przekazać to, do czego ja gdzieś latami doszedłem. Lata doświadczeń, wyjazdów, wykładów, koncertów, warsztatów z różnymi profesorami, a miałem w swoim życiu możliwość uczestniczenia w wykładach bardzo znanych profesorów na świecie. Zbierałem wiedzę w Stanach, w Rosji, we Francji. Jeździłem tam na warsztaty i zbierałem wiedzę. Teraz chcę tę wiedzę przekazywać innym. Uczenie innych też uczy.
      
       Uczył Pan już przed wygraną w „Mam talent”?
       - Tak, już wtedy uczyłem. Radziłem się nawet profesorów z uczelni, czy wystąpić w programie, co oni o tym myślą. Nie widziałem sprzeciwu, więc nie drążyłem więcej tego tematu i spróbowałem swoich sił w programie.
      
       Sięgnijmy kilka lat wstecz i powróćmy do dnia, w którym wygrał Pan „Mam talent”. Spodziewał się Pan wygranej? Proszę zdradzić, jakie to jest uczucie, gdy człowiek dowiaduje się, że zdobył pierwsze miejsce w tak medialnym show.
       - Udział w programie to był taki eksperyment. Wiele lat szukałem możliwości, żeby się pokazać. Często zdarzało się, że ktoś obiecał mi jakiś koncert, z którego potem nic nie wyszło. Grałem raz w Polsce, raz za granicą, ale nigdy się nic nie działo. Jeździłem w setki miejsc. Nie spałem po nocach. Chciałem być raz tu, raz tam, ale nic z tego nie wychodziło. A że jestem pracoholikiem, wciąż poszukiwałem i nie chciałem żadnego momentu przegapić. Jednym z takich eksperymentów był program „Mam talent”. Pomyślałem sobie: „zobaczymy, co się wydarzy”. No i wtedy stało się to coś, na co ja zawsze czekałem. Dzięki wygranej mogłem kupić instrument koncertowy i zrealizować takie marzenia, których wcześniej nie mogłem spełnić ze względów finansowych. Najfajniejszą jednak nagrodą są dla mnie koncerty, które organizuję. Publiczność, która chętnie i licznie w nich uczestniczy. Bilety na dzisiejszy koncert w Galerii El rozeszły się bardzo szybko i cieszę się, że jest tak duże zainteresowanie, że frekwencja na koncertach jest duża. Wygrana w „Mam talent” to na pewno ogromna szansa dla mnie na realizację i spełnianie moich marzeń.
      
       Domyślam się, że po programie wszystko potoczyło się lawinowo i Pana kariera nabrała rozpędu?
       - Tak, po programie wszystko bardzo szybko się rozkręciło. Zaczęły się koncerty. Nagrałem płyty. Jedna z nich zdobyła status potrójnie, a druga podwójnie platynowej. Często występuję z różnymi gwiazdami. Często koncertuję z Kayah. W zeszłym tygodniu miałem z nią występ w Holandii. Za ponad tydzień wyjeżdżam do Azerbejdżanu, gdzie będę grał w ambasadzie polsko-niemieckiej. Wydarzeń jest całe mnóstwo: festiwale, koncerty. Poznaję mnóstwo niesamowitych muzyków, aranżerów, wokalistów. Największą plejadę gwiazd miałem po raz pierwszy okazję spotkać na Fryderykach 2010, podczas których nasza płyta była nominowana w kilku kategoriach. Poznałem wtedy Adama Sztabę, Ewę Bem, Kayah, Justynę Steczkowską, Kubę Badacha, Stasia Soykę. Spotkałem się wtedy z bardzo pozytywnymi reakcjami odnośnie mojego udziału w „Mam talent”.
      
       Ciężko pewnie pogodzić takie ciągłe podróżowanie z życiem osobistym?
       - Jestem pracoholikiem, więc muszę uważać, żeby z tym nie przesadzić. Staram się wszystko równoważyć i zachowywać zdrowe proporcje między życiem osobistym i zawodowym. Nie chciałbym pewnych momentów przegapić. Trzeba wszystko równoważyć i nie dać się zwariować.
      
       Jakie ma Pan plany na najbliższą przyszłość?
       - Na pewno są nimi ciągłe koncerty. Powstaje też pewien projekt, w którym uczestniczę razem z Kayah. Ma być on gotowy wiosną przyszłego roku. Wraz z moim zespołem tworzymy też muzykę do filmu o profesorze Tischnerze. Mamy dużo wyjazdowych koncertów. Teraz będzie Azerbejdżan. Myślimy też o zmianie repertuaru. Chcemy robić trochę nowe rzeczy. W planach są także festiwale zagraniczne. Jest bardzo dużo planów, które mam nadzieję, uda się zrealizować.
      
       A jeśli chodzi o dzisiejszy koncert. Co zagracie?
       - Będzie to koncert z Elbląską Orkiestrą Kameralną. Dyrygował nią będzie świetny dyrygent Marek Moś. Wystąpi także świetny gitarzysta Łukasz Kuropaczewski z Poznania, który przez kilka lat przebywał w Stanach Zjednoczonych, gdzie wykładał na uniwersytecie. Jakiś czas temu wrócił do Poznania. Tak więc będzie świetny dyrygent, świetny gitarzysta i świetna orkiestra. No i świetna zabawa przy takim składzie. Jeśli chodzi o repertuar, zagramy m. in. „Cztery pory roku” Vivaldiego, który swą muzyką maluje zmiany, jakie zachodzą w przyrodzie. Będą klimaty bałkańskie, argentyńskie, tango. Zapowiadamy bardzo bardzo kolorowy repertuar.
      
       A jeśli Pan nie muzykuje, to co Pan robi? Ma Pan czas na hobby?
       - Robię wiele różnych rzeczy. Jeśli chodzi o świat komputerów, to pociąga mnie programowanie, grafika. Lubię robić takie dziwne rzeczy graficzne w programach 3D. Jak mam czas, staram się także pojeździć na rolkach. Gram w piłkę nożną. Mam nawet uszkodzony obojczyk, skutek mojej gry z piłkę. Chyba nawet kwalifikuje się to do operacji. Z piłką trzeba trochę uważać. Interesuję się jeszcze motoryzacją. W dzieciństwie często przesiadywałem w garażu. W szkole średniej miałem dwudziestokilkuletniego fiata, który wciąż się psuł, a ja siedziałem w garażu z książką w ręku i sam próbowałem go naprawić.
      
       A co Pan robił przed „Mam talent”?
       - Trochę uczyłem w szkołach. Jednak wciąż przechodziłem z jednej szkoły do drugiej. Zdarzało się, że pracowałem na zastępstwo. Była to głównie praca na pół etatu. Zawsze jednak gdzieś uciekałem od pracy w szkole. Założyłem zespół. Na dwa miesiące przed programem wydaliśmy pierwszą płytę, która została potem nominowana do Fryderyków. Już rok wcześniej narodził się pomysł jej powstania. Wszystko zbiegło się w czasie: wydanie płyty, udział i wygrana w programie. Z perspektywy czasu widzę, że fajnie, że ta płyta już była, gdy wygrałem program. Dzięki temu wiele się wydarzyło: były nagrody, festiwale, TOPtrendy. Dużo było takich reakcji łańcuchowych.
      
       Przyzwyczaił się Pan do bycia rozpoznawalnym?
       - Bardziej jestem kojarzony z nazwiska, akordeonu niż jestem rozpoznawany fizycznie. Zdarza się, że ludzie mnie rozpoznają. Czasami mnie tylko z kimś kojarzą. Są to jednak zawsze reakcje pozytywne. Jest to bardzo miłe. Kiedyś wsiadłem do pociągu opatulony w szalik i czapkę i rozpoznała mnie pewna pani tylko po samych oczach! Różnie z tą rozpoznawalnością bywa. Nie jest aż tak masowe. 
      
       A jak podoba się Panu nasza piękna starówka?
       - Bardzo ładne kamieniczki. Wszystko jest tak fajnie ze sobą skomponowane: katedra naprzeciwko ratusza a wokół kamieniczki. Myślę, że Elbląg ma swój wizerunek, ma swój charakter. To miasto charakterystyczne. Rok temu grałem tu koncert i widzę, że coraz więcej się tutaj dzieje. Bardzo fajne jest to, że ludzie chodzą na koncerty, że chcą się kulturalnie rozwijać. Dobrze też, że istnieje wsparcie władz miasta w tym kierunku.
      
dk

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama