Wybaczcie, nie jesteśmy jak inżynier Mamoń. Kręcą nas rzeczy nowe, świetnie wypromowane, profesjonalne. I takich też chcemy w Elblągu. W dzisiejszych czasach trzeba jednak mieć choć odrobinę ułańskiej fantazji, by widza/słuchacza zachęcić do odbioru sztuki. Komu jej zabrakło, komu się udało?
Co na plus?
Ten rok zdecydowanie należy do elbląskiego Muzeum Archeologiczno-Historycznego. Wzruszający film, w którym przedwojenni mieszkańcy Elbląga opowiadają o mieście ich dzieciństwa, świetna wystawa w budynku odnowionego Podzamcza, czy przewodnik w czterech językach to efekt ciężkiej pracy dwóch muzeów. Projekt "Museum over the borders" pokazał, że można się ze sobą porozumieć, razem zdobyć środki, działać i wykonać kawał dobrej roboty. Brawo Elbląg, brawo Kaliningrad!
Całkiem ciekawie zarysowały się te mniejsze inicjatywy CSE Światowid. Projekt opowiadający o żuławskich domach podcieniowych, liczne warsztaty i zajęcia dla młodzieży, no i dwa apetyczne targi, czyli Sztukaterria oraz Pogrzeb Żuru i Śledzia to strzał w dziesiątkę. Gorzej wyglądają sztandarowe pozycje repertuarowe, czyli festiwal Czy to jest kochanie... oraz Elbląskie Noce, które ani ziębią, ani grzeją, a jedynie odstraszają nieco już wyświechtaną formą i lekko koszmarnymi dekoracjami. Może czas coś zmienić?
Kolejny rok i kolejne plusy dla Mjazzgi. I choć jest to przedsięwzięcie przede wszystkim koncertowo-komercyjne to i tak należy się pochwała za to, że klub stara się robić coś więcej. W ten sposób możemy cieszyć się Grafatakiem, który dla każdego zainteresowanego jest czymś innym - warsztatami lub wernisażem. Co kto lubi.
Na muzycznej mapie Elbląga coraz lepiej widać Pub Sąsiedzi. To miejsce może stać się alternatywą koncertową, ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że są jeszcze tacy, którzy walczą z podstępnym "tumiwisizmem".
Plusem można też nagrodzić Bibliotekę Elbląską za konsekwentne, od ponad dekady, organizowanie Letnich Ogrodów Polityki. Spektakle teatralne, dyskusje o kulturze, koncerty, nierzadko niszowych wykonawców, może czasem zbyt nowatorskich (sic!), ale takich nam też trzeba. W edycji AD 2014 nie zabrakło rodziny Waglewskich, która chętnie gości na Ogrodach, a która – choć osobno – pod koniec roku wydała znakomite płyty (Voo Voo – Dobry wieczór, Fisz i Emade – Mamut). Z nowym materiałem przynajmniej dwaj panowie W do Elbląga powrócą w 2015 r. Koncert w lutym Fisza i Emade już zapowiada klub Mjazzga.
W mijającym roku biblioteka zorganizowała też IV Elbląskie Forum Kulturoznawcze. Zjechali się dziennikarze, zagraniczni korespondenci, językoznawcy, kulturoznawcy, którzy zastanawiali się nad wizerunkiem Polski i Polaka. Za prof. dr hab. Tomaszem Szlendakiem – lubimy siebie samych, ale nie znosimy nawzajem, ale to, jak nas widzą inni to już zupełnie inna sprawa. Podobnie jak Forum. Dla kogóż owe dyskusje? Czasem odnosiło się wrażenie, że dla samych prelegentów, którzy czy to przed czy po południu chętnie oddawali się dyskusjom, często posługując się językiem, którego bez słownika pod ręką zwykły śmiertelnik pojąć nie zdoła. Ale trzeba przyznać – nawet przed południem o seksie przyjemnie było posłuchać, bo nikt tak, jak prof. dr hab. Zbigniew Izdebski nie mówi o potrzebach, fascynacjach czy trudnościach w tej sferze życia.
Na plusie utrzymuje się Elbląska Orkiestra Kameralna, która w 2014 r. tradycyjnie koncertowała w towarzystwie wybitnych muzyków, pojechała także na Żuławy dzieląc się "Muzyką polską". Oklaski.
Co na minus?
W mijającym roku wydarzeniem w elbląskim teatrze były ... nie, nie premiery spektakli, a zawirowania wokół stanowiska dyrektora. Po anonimowym liście, w którym jego autor (autorzy?) zarzucali Mirosławowi Siedlerowi m.in. mobbing, marszałek województwa warmińsko-mazurskiego (zwierzchnik elbląskiej sceny) zdecydował o rozpisaniu konkursu. Konkursu, którego zwycięzcą ostatecznie został dotychczasowy dyrektor, Mirosław Siedler. Bo, jak argumentowano, ma on "najbardziej realną wizję funkcjonowania tej instytucji w warunkach remontu, który wkrótce ją czeka oraz po zakończeniu modernizacji".
Przypomnijmy, o rozbudowie budynku, w którym po sąsiedzku działają Teatr im. Aleksandra Sewruka i Centrum Spotkań Europejskich Światowid, mówi się od co najmniej pięciu lat. Samorząd województwa wyłożył środki na dokumentację techniczną, zabezpieczył wkład własny, by otworzyć drogę dla unijnych pieniędzy. Wszystko po to, by inwestycja wyceniona na ok. 50 mln zł mogła ruszyć. Wsparcie jednak nie nadchodzi, a kolejne projekty spadają na listę rezerwową. Wątpliwym jest, by budowa planowana z takim rozmachem ruszyła w najbliższym czasie (w celowość samego rozmachu wątpi nawet Piotr Żuchowski, wiceminister kultury). Póki co, może więc warto zejść na ziemię i zamiast snuć inwestycyjne plany, skupić się na propozycji repertuarowej, bo ta od kilku sezonów leży i sama się nie podniesie. "Skiz", "Skąpiec", "Tuwim bez cenzury" czy "Balladyna" nie ujęły niczym szczególnym. Jedna "Matnia" to tytuł ważny ze względu na temat, o jakim traktuje (dla niewtajemniczonych – to sztuka poświęcona tzw. Sprawie Elbląskiej, tragicznej karcie historii z czasów stalinizmu).
Nie słychać też o udziale Teatru im. Aleksandra Sewruka w znaczących ogólnopolskich festiwalach. Właściwie nie słychać o nim nawet w samym Elblągu. Większą promocję miał dyrektor Mirosław Siedler, gdy kandydował na miejskiego radnego w listopadowych wyborach.
Szkoda, że elbląska scena teatralna, mająca przecież wieloletnią, bogatą historię, nie staje się marką miasta i regionu. Przecież sztuka przez wielkie "S" dzieje się nie tylko w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Łodzi czy w Trójmieście. Na mapie teatralnej zaznaczyły się już przecież chociażby takie ośrodki, jak Legnica, Kielce, Sosnowiec, Wałbrzych. Szlak przetarty więc odwagi i do przodu!
Zdecydowanym anty-faworytem mijającego roku jest zamieszanie związane ze zdjęciem wystawy Liliany Piskorskiej i Martyny Tokarskiej. I na nic późniejsze, momentami pokrętne, tłumaczenia władz i dyrektora Galerii El kto, dlaczego i po co. Efekt jest taki, że Elbląg zaczął być postrzegany jako miejsce żenujące, takie, gdzie sztukę się krępuje. Uderza to nie tylko w tradycje oraz historię tego miejsca, ale i poniekąd w promocję miasta.
Kilka miesięcy później o Galerii znów było głośno, tym razem za sprawą obrazu „Bitwa pod Grunwaldem/Statek głupców” autorstwa grupy The Krasnals. Szkoda, że po raz kolejny nie był to głośny zachwyt, a głośna dyskusja, która i tak nie dała odpowiedzi na zadane pytania. I niby wszystko jest w porządku, bo grupa dała przyzwolenie na naklejanie słynnych czarnych kropek, ale dlaczego akurat to wydarzenie wylądowało w gronie ośmiu najbardziej żenujących mijającego roku w rankingu Obiegu?
I tak naprawdę chyba jedynym wydarzeniem, które Galerii się w tym roku udało w całości oraz przyciągnęło tłumy spragnionych kultury przez duże K, był Jazzbląg. Całkiem ciekawe nazwiska, zaskakujące momenty i doskonały ruch marketingowy w postaci Jerzego Małka jako dyrektora artystycznego sprawiły, że choć przez chwilę Elbląg tętnił życiem.
Wydarzeń kulturalnych w Elblągu było więcej i każdy, jeśli tylko chciał, mógł poszukać czegoś dla siebie. Mógł znaleźć lub nie.