UWAGA!

Paranoje Steffena Möllera

 Elbląg, Paranoje Steffena Möllera
fot. AD

Komiczny, wesoły, przezabawny - jest taki, jakim pamiętamy go z programu „Europa da się lubić”. Po Polsce podróżuje pociągiem, by być bliżej ludzi i chłonąć Polskę. Ciągle się nią zachwyca, a jako baczny obserwator bada i łamie stereotypy o Polakach. Jest człowiekiem wszechstronnym. Dzisiaj pokazał nam swoją kolejną miłość, a jest nią muzyka klasyczna. 

Steffen Möller przybywa na nasze spotkanie zziajany. Z rumieńcem na twarzy przyznaje, że zupełnie o nim zapomniał. Mówi dużo i ciekawie: o swojej miłości do muzyki klasycznej, o stereotypach na temat Niemców i Polaków, o aktorstwie, o życiu, w końcu o jego zmaganiach z nauką naszego ojczystego języka. Podziwia naszą elbląską rzeczywistość. To jego druga wizyta w Elblągu. Pierwsza miała miejsce, jak sam ze śmiechem przyznaje, tuż po wojnie, w 1995 roku. Był wtedy opiekunem dzieci kolonijnych w Stegnie. Wiele się od tego czasu zmieniło i w jego życiu i w życiu naszego miasta. Dziś (30 sierpnia) w Galerii El odbył się koncert muzyki klasycznej z jego udziałem. Popisowy występ dała Elbląska Orkiestra Kameralna.
       Dominika Kiejdo: -Jak podoba się Panu Elbląg?
       Steffen Möller: - 
Moja przygoda zaczęła się dzisiaj w pociągu, bo ja zawsze dojeżdżam pociągami. W Malborku przesiadłem się do Elbląga. Nadjechał taki mały pociąg i wtedy podchodzi do mnie starszy pan i mówi: „O, jak się cieszę, że Pana widzę! Wolałbym Pana zobaczyć niż 100 zł znaleźć!” To było bardzo miłe. Nie słyszałem jeszcze takiego komplementu! Trochę wiem o Elblągu np. że w Elblągu jest depresja. Wiem też, że elblążanie nie przepadają za olsztynianami i odwrotnie.
       - Skąd wzięła się Pańska klasyczna paranoja?
       - Jest to główny temat dzisiejszego koncertu. Wszystko zaczęło się w wieku trzynastu lat, wtedy dostałem w prezencie urodzinowym kasetę z muzyką Beethovena i drugą kasetę z muzyką Abby. I zakochałem się w Beethovenie. W szkole wolałem nie mówić o tym. Udawałem, że słucham zespołu Queen, bo okazało się, że muzyka klasyczna jest muzyką zabronioną, w pewnym wieku przynajmniej.
       - Utwory, które wplótł Pan w program koncertu należą do Pana ulubionych?
       Tak, to jest częściowo muzyka klasyczna, częściowo muzyka rozrywkowa, rockowa wręcz. Każdy utwór ma jakiś związek z moją biografią.
       - Porozmawiajmy teraz o Pana najnowszej książce, która podbiła zresztą niemiecki rynek. Czym książka „Eine Expedition zu den Polen” różni się od pozostałych Pana książek o Polsce?
       - W książce „Viva Polonia” chodziło o moją polską biografię. Opowiadałem w niej dużo o sobie, jak tu trafiłem. Opowiadałem też o moich pierwszych występach kabaretowych. W nowej książce jest mało o mnie. Jestem tam wszak narratorem, ale książka opowiada o podróży pociągiem z Berlina do Warszawy. Jest to sześciogodzinna podróż, dziesięć stacji, a każda odległość między nimi staje się pretekstem do opowiedzenia o szokach kulturowych, jakich doznać może Niemiec pokonując dany odcinek. Książka powstała z myślą o niemieckich kibicach jadących na Euro 2012. Jednym z takich szoków kulturowych jest zwracanie się do Niemca per „pan Steffen” albo jeszcze śmieszniej „pan Stefek”. W Niemczech mówi się po nazwisku „Herr Kowalski”, tutaj mówi się „pan” plus imię. Dla Polaka z kolei szokujące jest to, gdy rozpoczynając pracę w Niemczech, z ust niemieckiego pracodawcy usłyszy „Guten Tag, Herr Kowalski”. Polak, który nie słyszał swojego nazwiska od wielu lat, myśli sobie wtedy: „kurcze, ale chłodni są ci Niemcy”. Niemcy myślą z kolei odwrotnie, że Polacy od razu przechodzą na „ty”. Drugi szok to oczywiście język. W mojej książce jest cały rozdział o urokach języka polskiego. Myślę, że Polacy nie wiedzą, na czym polegają kłopoty z nauczeniem się ich języka. Oni myślą, że tylko „W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie” sprawia kłopoty, ale wymowa to tylko pierwszy szok. Jest wiele innych tajników językowych, które sprawiają problemy np. odmiana przez przypadki.
       - Możemy spodziewać się przekładu książki w najbliższym czasie?
       - Walczę o to. Otrzymałem już dwie odpowiedzi odmowne. Teraz rozmawiam już z trzecim wydawnictwem. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, ale nie wcześniej niż w połowie przyszłego roku.
       - A jakie miał Pan wyobrażenia o Polsce i Polakach zanim tu przyjechał?
       Że to kraina mechaników samochodowych, elektryków typu Wałęsa, katolików, prostytutek.
       - Potwierdziły się te wyobrażenia w zderzeniu z rzeczywistością?
       Nic się nie potwierdziło, bo inaczej by mnie tu nie było. Zanim jednak przyjechałem do Polski, wyjechałem do Włoch. Uczyłem się włoskiego przez rok. Myślałam, że włoski to najpiękniejszy język, a Włochy najpiękniejszy kraj. Po jakimś czasie pobytu tam okazało się, że to ani mój język, ani mój kraj. Nie odpowiadała mi włoska wylewność. W marcu 1993 roku pojechałem do Krakowa. Chłodniejszy klimat, podobnie jak mentalność, ale tylko na pierwszy rzut oka. Polak, gdy kogoś nie zna, jest zdystansowany, wręcz powściągliwy. Trzeba zazwyczaj samemu zrobić pierwszy krok, ale jak się już otworzy, staje się „Włochem północy”. I ja następnego dnia poczułem, że Kraków, że Polska to miejsce dla mnie.
       - Z jakimi stereotypami na temat Polski spotyka się Pan w swojej ojczyźnie?
       Większość Niemców po pobycie w Polsce jest nią pozytywnie zaskoczona. Wielu dziwi fakt, gdy im opowiadam, że grałem w polskim serialu. Jak to, to w Polsce są seriale? A my myśleliśmy, że w polskiej telewizji są tylko wiadomości, jak za czasów stanu wojennego czy PRL-u. Przede wszystkim Niemcy nadal myślą, że tu się kradnie samochody. Myślą też, że Polska jest bardzo katolicka. A ja im opowiadam o walce w polskim sejmie o krzyż na ścianie. Oni myślą, że w Polsce mieszka prawie sto proc. katolików! Jest natomiast jeden stereotyp, którego nie udało mi się jeszcze obalić: polska piłka nożna (śmiech).
       - A z jakimi stereotypami na temat Niemców spotkał się Pan w Polsce?
       - Znalazłem 22 stereotypy o Niemcach! Może zacznę od tych ciekawych, miłych. Niemiec jest solidny, płaci zawsze rachunki, dlatego Polak najchętniej wynajmuje mu moje mieszkanie. Mam taką refleksję na temat polskiej choroby narodowej: nieufności wobec swoich rodaków. Wobec Niemca jak najbardziej. Wschód natomiast nie! Drugi stereotyp, mniej miły: Niemiec jest bogaty, więc można mu zostawić podwójny rachunek. Trzeci, że Niemiec nie ma poczucia humoru, że Niemki są brzydkie. Nie golą sobie nóg i pach. A ja stwierdziłem, że już nie da się rozróżnić elblążanek od mieszkanek Berlina. Uświadomiłem to sobie, gdy wysiadłem na waszym dworcu. Nurt hollywoodzki jest tak silny, że każdy chciałby wyglądać jak hollywoodzka gwiazda.
       - Pracuje Pan nadal na Uniwersytecie Warszawskim?
       - Od ośmiu lat nie. Wcześniej pracowałem w polskiej szkole średniej. Przetrwałem tam tylko rok. Nie radziłem sobie jako nauczyciel. Raz nawet zostałem obrzucony kredą. Nauczyciel musi bowiem umieć udawać i nie pokazywać swoich emocji, a wrażliwy człowiek zwyczajnie tego nie potrafi. Uczniowie natomiast wszystko wyczują, oni wszystko widzą. Na wyższej uczelni, na której pracowałem przez osiem lat, uczyło mi się bardzo fajnie. Mam miłe wspomnienia. Nigdy nie narzekałam na brak dyscypliny.
       - Chciałby Pan kiedyś wrócić na uczelnię? Osobie medialnej nie byłoby chyba łatwo?
       Nie mówię, że nie chciałbym wrócić. Myślę, że jako osobie medialnej byłoby mi tam nawet lepiej. Z większą uwagą, by mnie słuchano. Bo młodzi ludzie myślą, że jak znam Kubę Wojewódzkiego, to widocznie znam się na wszystkim (śmiech). Chętnie kiedyś wrócę.
       - Jakie ma Pan plany na przyszłość?
       Chcę zająć się kabaretem. Do końca roku mam w planach 55 występów, głównie w Niemczech. W Polsce też, jednak tylko na zamkniętych imprezach. Z „Paranoją” będę koncertować jeszcze trzy, cztery razy. W przyszłości widzę siebie także w roli pisarza. Chciałbym jeszcze polecić wszystkim internautom mój „Bigos Rap”. Napisałem trzyminutowy utwór, w którym widać, jak tańczę w mojej kuchni i gotuję.
       - Denerwują Pana pewnie te ciągłe pytania o „M jak miłość”?
       - Nie, dlaczego? Ale czy życzy mi pani czwartej żony? (śmiech). I niech to będzie pointa.
       Na razie jestem z trzecią żoną, Elką, mieszkam z nią w Hamburgu, prowadzimy pub.
       - Nie wystawiła Pana jeszcze?
       - Nie, i niech tak już zostanie (śmiech).
      

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • co za bzdury wypisujecie, jak mozna go jeszcze przyjmować, myślałem, żee jest już u siebie. !!!!! Widziałem go w niemieckiej telewizji w programie coś w rodzaju jak nasz program Kawa czy herbata, a tam pan muller naśmiewał się razem z niemcami z kogo? z Polaków stwierdził, że polaków hobby to zbieranie jagód i grzybów! drań, ,naśmiewał się z nas jaka to kawę pijemy po turecku, że powinniśmy przez filterek jak oni i jeszcze jakieś tam bzdury opowiadał, miałem dosyć!!!!!
  • Brednie piszesz, pan Panie Beryl. Zyje w Niemczech od lat ponad 30stu. Steffen jest tutaj widziany jednoznacznie jako "pro Polonia" a kazda z jego ksiazek - ostatnio wydal tu "Expedition zu den Polen" - przyczynia sie do przelamywania stereotypow i przybliza przecietnemu Niemcowi Polske jako ciekawy i godny odwiedzenia kraj. Wejdz na "amazon. de" i przeczytaj komentarze niemeieckich czytelnikow. Zeby ocecniac audycje ogladane czy sluchane w jezyku obcym trzeba znac ten jezyk - niemiecki co najmniej tak dobrze, jak Steffen Möller zna polski. Pozdrawiam Elblazan na calym swiecie - szczegolnie tych ktorzy zostali, a szczegolnie serdecznie Wlodka i Anete - z Hanoweru Slomka
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    T. Slomka(2012-09-02)
  • Koncert był wspaniały a artysta. .. .życzyć sobie żeby nasi rodacy tak dobrze mówili o Polsce jak on.
  • widzę że kupić was można za 1 centa, szkoda!!!!, logiczne, że w Polsce o Polsce i polakach będzie pięknie pisał i mówił, tylko u siebie jest prawdomówny tutaj będzie nam kadził, a tacy jak wy łykną to, poza tym dla Niemców byliśmy, jesteśmy, będziemy zawsze drugim gatunkiem ludzkim, nawet jak będziecie ich lizać po d. .. .
  • Ja nie rozumiem o co chodzi, przyjechał z cudnym pomysłem na koncert, z wielka przyjemnościa słuchałam, facet jest zabawny, interesujący. Dajcie na luz.
Reklama