UWAGA!

Śmiać się można nie tylko tenorem (recenzja)

 Elbląg, Śmiać się można nie tylko tenorem  (recenzja)
fot. Anna Dembińska

Dwie godziny dobrej zabawy - to dostaniemy podczas farsy „Dajcie mi tenora“. Premiera spektaklu odbyła się w sobotę w elbląskim teatrze. Z jednej strony śmiech, a z drugiej aktorzy zbudowali postaci, które znamy np. z mediów społecznościowych. Zobacz zdjęcia.

Farsa - odmiana komedii, w której łatwowierni bohaterowie zostają wciągnięci w serię coraz bardziej nieprawdopodobnych, niewygodnych lub kompromitujących wydarzeń. Sytuacje te najczęściej są spowodowane wadami bohaterów, takimi jak np. próżność, sprzedajność lub chciwość. Wysiłki podejmowane w celu wybrnięcia z sytuacji prowadzą do dalszego zapętlenia i jeszcze większej kompromitacji, aż do momentu, w którym w komicznych punktach kulminacyjnych wady zostają odpowiednio upokarzająco i przykładnie ukarane, po czym następuje względnie szczęśliwe zakończenie. Farsy są poświęcone obnażaniu ludzkich słabości. Akcja farsy musi od samego początku rozwijać się błyskawicznie i być budowana precyzyjnie - informuje Wikipedia.

I właśnie sztukę tego gatunku pt. „Dajcie mi tenora“ wybrał Mirosław Siedler, dyrektor elbląskiego teatru na kolejną premierę [To już 307. sztuka przedstawiona na scenie naszego teatru]. - Największym wyzwaniem jest zrobienie farsy, która jest... zabawna. Trzeba zachować miarę, zatrzymać wyobraźnię, albo inwencję twórczą dokładnie w tym momencie, w których nie przekraczamy granic dobrego smaku. Zatrzymujemy się tam, gdzie jest tylko śmiesznie i w granicach sztuki, którą uprawiamy - powiedział Zbigniew Rybka, reżyser „Dajcie mi tenora“ w elbląskim teatrze w wywiadzie opublikowanym w „Sewruku, Teatralniku okolicznościowym“ - gazetce wydanej z okazji premiery.

W wielkim skrócie: trzeba zapewnić widzom rozrywkę. I to się elbląskim artystom udało, o czym najlepiej świadczą spontaniczne wybuchy śmiechu podczas premiery. Warto też docenić grę aktorów. Filip Warot w roli hotelowego boya był postacią epizodyczną. Ale ze swoich wejść na scenę wycisnął wszystko i ciut więcej co było do wyciśnięcia. Jego boy jest bezczelnym, a zarazem sympatycznym typem anarchisty, który za nic ma wszystkie hierarchie. Dominik Bloch jako asystent dyrektora opery wydaje się na początku „sierotą bożą“. Ale to on z zimną krwią wykorzystuje splot przypadków w trakcie akcji farsy. I z każdą sceną udaje mu się coraz mniej udawać ową „sierotę“. Jestem ciekawy, co wydarzy się „jutro o godzinie 10 w gabinecie dyrektora“.

Postaci tytułowego tenora Tito Minelli warto poświęcić trochę więcej czasu. Krzysztof Żabka stworzył postać współczesnego celebryty, który przyjeżdża na prowincję. I który ma wszystko „w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę“. Aktorowi udało się stworzyć postać, którą wydaje się, że znamy z mediów społecznościowych - artysty, który kiedyś coś tam zagrał i odcina kupony od sławy. W tle kłopoty z żoną.

  Elbląg, Śmiać się można nie tylko tenorem  (recenzja)
fot. Anna Dembińska

I on - szef wszystkich szefów. Dyrektor opery Saunders Artura Hauke jest zabawny, czasami śmieszny, ale też znany z niektórych zakładów pracy. Wydaje mu się, że pociąga za wszystkie sznurki, a tak naprawdę miota się po pajęczynie.

Jeżeli do czegoś można się przyczepić to do ról kobiecych. Ewelina Bemnarek jako Maggie, oraz Marta Masłowska jako Diana zagrały typowe gruppies. Ich jedynym celem jest „zaliczenie“ celebryty. Miały jednak zbyt mało materiału, żeby to pokazać. Rola żony tenora jest bardzo epizodyczna. Magdalena Fenning - Rusinowska (będzie występowała naprzemiennie z Kariną Węgiełek) miała najmniej okazji, aby zbudować swoją postać. Kobiety w elbląskim przedstawieniu są tłem dla męskiej rozgrywki, nie odgrywają w niej żadnej roli.

Do tego trzeba dodać muzykę, która staje się momentami samodzielnym uczestnikiem spektaklu. Za kierownictwo muzyczne i realizację nagrań odpowiadał Jerzy Kluzowicz. Warto też pochwalić scenografię. Scena wyglądała jak hotelowy apartament. Wojciech Stefaniak zdecydował się postawić na dosłowność i... to był strzał w dziesiątkę. Wysokiej rangi celebryta musi być ugoszczony w porządnym hotelu i taki apartament się znalazł.

Podsumowując: reżyser Zbigniew Rybka dał elblążanom dwie godziny dobrej zabawy. A o to przecież w farsie chodzi - żeby wyjść z teatru z uśmiechem na ustach.

Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama