
Nazywają się Pejscz, na scenie przeistaczają się w prawdziwe wampiry, a niedawno wydali swoją debiutancką płytę. Koncertują głównie w Halloween, śpiewają kołysanki do trumny, a w przyszłości chcą zostać profesjonalną kapelą pogrzebową. O tym, dla kogo śpiewają i jak sobie wyobrażają śpiewanie na pogrzebach, opowiada lider zespołu, Paweł Poźniak.
Dominika Kiejdo: -„Płyta którą trzymasz w ręku, jest historią metamorfozy prostego człowieka w żywiącego się ludzką krwią i strachem potwora” - tak w kilku słowach opisujecie Wasz debiutancki krążek pod bardzo oryginalnym tytułem „Kołysanki do trumny”. Trzeba przyznać – mrozi krew w żyłach.
Paweł Poźniak: - Krążek „Kołysanki do trumny” jest albumem koncepcyjnym. Każdy z ośmiu utworów to oddzielna historia, ale we wszystkich narrator jest lub staje się wampirem. Łączy je również świat pogrążony w ciemnościach nocy, po tym jak zgasło słońce. Raz na wesoło, innym razem na smutno. Czasem dosłownie, czasem jako metafora. To historia przemiany człowieka w wampira.
- Do jakich słuchaczy są adresowane teksty piosenek?
- Nie są skierowane do jakiejś konkretnej grupy odbiorców. Na pewno nie są dla dzieci, chyba że do ich straszenia. Zarówno fani Zmierzchu, jaki i Nosferatu znajdą coś dla siebie (śmiech).
- Mówicie, że jesteście muzycznie nieukierunkowani. Skąd czerpiecie inspirację?
- Muzycznie płyta jest bardzo różnorodna. Nie ma na niej dwóch podobnych do siebie stylistycznie kawałków. Na pewno słychać różne inspiracje, ale staraliśmy się, by muzycznie wszystko brzmiało oryginalnie. Lubimy eksperymenty i poszukiwania. Chcielibyśmy mieć własny niepowtarzalny styl. Czy jesteśmy na dobrej drodze? Niech słuchacz sam to oceni.
- Śmierć to poważna sprawa i należy się z nią obchodzić w delikatny sposób, z szacunkiem. Czy w Waszych piosenkach odnosicie się do śmierci z szacunkiem, czy wręcz przeciwnie, chcąc zwrócić na siebie uwagę, trywializujecie zjawisko śmierci?
- Szanujemy śmierć tak samo jak szanujemy życie. Wszyscy żyjemy i wszyscy kiedyś umrzemy. Na pewno w tekstach jest dużo o śmierci, ale tego można się spodziewać choćby po tytule albumu i po oprawie graficznej, którą zrobił nasz ulubiony elbląski artysta Gore77. Kupując płytę pod tytułem „Kołysanki do trumny” z wampirem wychodzącym z trumny na okładce, raczej nie spodziewaj się piosenek o kwiatkach. Czy trywializujemy kostuchę? Śmierć sama w sobie jest prosta. Dla każdego może oznaczać coś innego. Jedni wolą o niej nie mówić, a dla innych jest inspiracją i tematem wierszy. Albo piosenek w przypadku Pejscza.
- Mówicie, że chcecie w przyszłości stworzyć profesjonalną kapelę pogrzebową. Czy to będzie jakaś nietypowa kapela? Będziecie śpiewać religijne pieśni czy może raczej tworzyć tło na jakichś oryginalnych pogrzebach? Jaki będzie scenariusz w Waszym wykonaniu?
- Nie odpowiem na to pytanie. Czasami jesteśmy niepoważni. Tak jak nasze CV. Jesteśmy mrocznym kabaretem i nie można wszystkiego co piszemy, robimy, o czym śpiewamy traktować na poważnie. Od 4 lat, co roku, gramy w Halloween specjalny koncert w Mjazzdze, naszym ulubionym klubie muzycznym. Kto był na którymś z koncertów, wie, czego można się po nas spodziewać. Lubimy przerażać i rozśmieszać. To taka huśtawka nastrojów jak w naszym ulubionym serialu „Kingdom” Larsa von Triera. Śmiech przeplatany strachem.
- Skąd pomysł na taki właśnie repertuar? Chcieliście być oryginalni? Szukaliście czegoś, co zaszokuje odbiorcę, chcecie zwracać uwagę?
- Jesteśmy oryginalni. Czy zwracamy tym na siebie uwagę? Pewnie tak. Chcemy być inni i jesteśmy. A czemu cała ta wampiriada? Bo to bardzo ciekawy temat do pisania: życie, śmierć, miłość, krew, wieczność. Wampiry są jednocześnie romantyczne i przerażające.
- Kto wchodzi w skład zespołu?
- Zespół Pejscz został utworzony w 2013 roku przeze mnie (Paweł Poźniak - gitara, klawisze, wokal) i Piotrka Pepłowskiego (gitara basowa, klawisze, chórki). Po kilku miesiącach dołączył do składu perkusista Paweł Żywuszko, a po roku zastąpił go Paweł Parczyk. Pod koniec 2014 roku skład zasilił klawiszowiec Rafał Wawrzyk. Wszyscy czujemy się elblążanami i kibicujemy elbląskiej Olimpii. Jedna z piosenek na płycie jest o naszym pięknym mieście.
- Nazwa zespołu - Pejscz to połączenie pejsów Elvisa i pejczy BDSM, czyli…?
- Zespół oryginalny to i nazwa nietuzinkowa. Nie chcieliśmy być kojarzeni z czymkolwiek. Wpisując w wyszukiwarkę internetową słowo Pejscz nie wyskoczy nic innego, tylko informacje o naszym zespole. No i może jeszcze "pejscz, kawaler 36 lat” na którymś z zapomnianych portali randkowych, ale to jeden z nas więc się nie liczy (śmiech).
Weź udział w konkursie i wygraj płytę zespołu.
Paweł Poźniak: - Krążek „Kołysanki do trumny” jest albumem koncepcyjnym. Każdy z ośmiu utworów to oddzielna historia, ale we wszystkich narrator jest lub staje się wampirem. Łączy je również świat pogrążony w ciemnościach nocy, po tym jak zgasło słońce. Raz na wesoło, innym razem na smutno. Czasem dosłownie, czasem jako metafora. To historia przemiany człowieka w wampira.
- Do jakich słuchaczy są adresowane teksty piosenek?
- Nie są skierowane do jakiejś konkretnej grupy odbiorców. Na pewno nie są dla dzieci, chyba że do ich straszenia. Zarówno fani Zmierzchu, jaki i Nosferatu znajdą coś dla siebie (śmiech).
- Mówicie, że jesteście muzycznie nieukierunkowani. Skąd czerpiecie inspirację?
- Muzycznie płyta jest bardzo różnorodna. Nie ma na niej dwóch podobnych do siebie stylistycznie kawałków. Na pewno słychać różne inspiracje, ale staraliśmy się, by muzycznie wszystko brzmiało oryginalnie. Lubimy eksperymenty i poszukiwania. Chcielibyśmy mieć własny niepowtarzalny styl. Czy jesteśmy na dobrej drodze? Niech słuchacz sam to oceni.
- Śmierć to poważna sprawa i należy się z nią obchodzić w delikatny sposób, z szacunkiem. Czy w Waszych piosenkach odnosicie się do śmierci z szacunkiem, czy wręcz przeciwnie, chcąc zwrócić na siebie uwagę, trywializujecie zjawisko śmierci?
- Szanujemy śmierć tak samo jak szanujemy życie. Wszyscy żyjemy i wszyscy kiedyś umrzemy. Na pewno w tekstach jest dużo o śmierci, ale tego można się spodziewać choćby po tytule albumu i po oprawie graficznej, którą zrobił nasz ulubiony elbląski artysta Gore77. Kupując płytę pod tytułem „Kołysanki do trumny” z wampirem wychodzącym z trumny na okładce, raczej nie spodziewaj się piosenek o kwiatkach. Czy trywializujemy kostuchę? Śmierć sama w sobie jest prosta. Dla każdego może oznaczać coś innego. Jedni wolą o niej nie mówić, a dla innych jest inspiracją i tematem wierszy. Albo piosenek w przypadku Pejscza.
- Mówicie, że chcecie w przyszłości stworzyć profesjonalną kapelę pogrzebową. Czy to będzie jakaś nietypowa kapela? Będziecie śpiewać religijne pieśni czy może raczej tworzyć tło na jakichś oryginalnych pogrzebach? Jaki będzie scenariusz w Waszym wykonaniu?
- Nie odpowiem na to pytanie. Czasami jesteśmy niepoważni. Tak jak nasze CV. Jesteśmy mrocznym kabaretem i nie można wszystkiego co piszemy, robimy, o czym śpiewamy traktować na poważnie. Od 4 lat, co roku, gramy w Halloween specjalny koncert w Mjazzdze, naszym ulubionym klubie muzycznym. Kto był na którymś z koncertów, wie, czego można się po nas spodziewać. Lubimy przerażać i rozśmieszać. To taka huśtawka nastrojów jak w naszym ulubionym serialu „Kingdom” Larsa von Triera. Śmiech przeplatany strachem.
- Skąd pomysł na taki właśnie repertuar? Chcieliście być oryginalni? Szukaliście czegoś, co zaszokuje odbiorcę, chcecie zwracać uwagę?
- Jesteśmy oryginalni. Czy zwracamy tym na siebie uwagę? Pewnie tak. Chcemy być inni i jesteśmy. A czemu cała ta wampiriada? Bo to bardzo ciekawy temat do pisania: życie, śmierć, miłość, krew, wieczność. Wampiry są jednocześnie romantyczne i przerażające.
- Kto wchodzi w skład zespołu?
- Zespół Pejscz został utworzony w 2013 roku przeze mnie (Paweł Poźniak - gitara, klawisze, wokal) i Piotrka Pepłowskiego (gitara basowa, klawisze, chórki). Po kilku miesiącach dołączył do składu perkusista Paweł Żywuszko, a po roku zastąpił go Paweł Parczyk. Pod koniec 2014 roku skład zasilił klawiszowiec Rafał Wawrzyk. Wszyscy czujemy się elblążanami i kibicujemy elbląskiej Olimpii. Jedna z piosenek na płycie jest o naszym pięknym mieście.
- Nazwa zespołu - Pejscz to połączenie pejsów Elvisa i pejczy BDSM, czyli…?
- Zespół oryginalny to i nazwa nietuzinkowa. Nie chcieliśmy być kojarzeni z czymkolwiek. Wpisując w wyszukiwarkę internetową słowo Pejscz nie wyskoczy nic innego, tylko informacje o naszym zespole. No i może jeszcze "pejscz, kawaler 36 lat” na którymś z zapomnianych portali randkowych, ale to jeden z nas więc się nie liczy (śmiech).
Weź udział w konkursie i wygraj płytę zespołu.
rozmawiała Dominika Kiejdo