"Dokładnie 7,9 promila alkoholu w wydychanym powietrzu - taki wynik wskazał wczoraj alkomat podczas badania trzeźwości mieszkańca Łomży" - czytamy w "Dzienniku Elbląskim".
"Drugiego pomiaru nie można było wykonać dokładnie, bowiem 30-letni mężczyzna zasnął i trzeba go było odwieźć do szpitala. Mężczyzna wraz z kolegami był najpierw w pubie. Ponieważ wszczął tam awanturę, został z lokalu usunięty. Wtedy z budki telefonicznej zadzwonił pod numer alarmowy policji. Bełkocząc, próbował powiedzieć, że w lokalu ma coś wybuchnąć. Policjanci złapali awanturników patrolując ulice i zabrali na komendę. Pierwsze badanie 30-letniego Mirosława G. zaskoczyło funkcjonariuszy, bo przyrząd wskazał prawie 8 promili. Powtórne dmuchanie nie doszło do skutku, bowiem po sekundzie dmuchania mężczyzna zasnął i wezwano do niego pogotowie. Alkomat i tak wskazał 6,27 promila. Kolega miał tylko 2,33 promila - trafił do izby wytrzeźwień. Lekarze uważają, że zawartość 4,5 promila alkoholu we krwi stwarza niebezpieczeństwo dla życia człowieka. Niemniej w 1998 roku w Kwidzynie policja wykryła u 63-letniego kierowcy samochodu osobowego...9,8 promila".