W sobotę późnym popołudniem wracam autobusem z pracy i patrzę, jak chłopczyk, może czteroletni, kopie z premedytacja siedzącą naprzeciw starszą panią. Ta nie wytrzymuje, bo widzi, że blondasek robi to celowo. Zwraca uwagę matce, która podziwia widoki za oknem...
Matka odparła, że ona „dziecko wychowuje bezstresowo”. Babcia już nic nie powiedziała (chyba ją „kultura” zatkała).
Mężczyzna w dresie stojący za matką, gdy wysiadał, wyjął gumę do żucia z ust, wlepił ją we włosy matce blondaska i powiedział, że on też był wychowywany „bezstresowo”, po czym wysiadł.
Jaka jest konkluzja? Drodzy rodzice, gdy zobaczyłam minę matki z gumą we włosach i minę chłopczyka, niebo wydało mi się wyjątkowo błękitne... Przypuszczam, że starszej pani również.
Mężczyzna w dresie stojący za matką, gdy wysiadał, wyjął gumę do żucia z ust, wlepił ją we włosy matce blondaska i powiedział, że on też był wychowywany „bezstresowo”, po czym wysiadł.
Jaka jest konkluzja? Drodzy rodzice, gdy zobaczyłam minę matki z gumą we włosach i minę chłopczyka, niebo wydało mi się wyjątkowo błękitne... Przypuszczam, że starszej pani również.