
Chociaż dzisiaj coraz więcej osób twierdzi, że Bożego Narodzenia nie lubi, to wciąż większość Polaków z przyjemnością siądzie do zastawionych jedzeniem stołów, obejrzy „Kevina” i rozpakuje paczki z prezentami. Nowa moda na nielubienie świąt świetnie jednak koresponduje z polskim narzekactwem, złością na wszystko i wszystkich oraz byciem „na nie” – tak na wszelki wypadek.
Jak jest naprawdę? Nie lubimy świąt czy mówimy tak, bo wypada być przeciwko tej całej „bożonarodzeniowej szopce”?
Po wpisaniu w google hasła „nie lubię świąt” wyskakuje cała masa artykułów, wypowiedzi na forach internetowych, wpisów na blogach. Ludzie najwyraźniej lubią nie lubić świąt i chętnie się ze swoją niechęcią bożonarodzeniową dzielą. Nie gorzej jest, na szczęście, z frazą „kocham Boże Narodzenie”. Jak to więc z nami jest? Kochamy czy nienawidzimy święta? A może jedno i drugie naraz?
„Lubię świąteczną atmosferę” przyznaje Monika, 30-letnia nauczycielka. Jednak zaraz dodaje „Nie cierpię tłumów w sklepach, nie cierpię tej bieganiny za prezentami, nie lubię też tego, że muszę sprzątać, a jak nie umyję okien, sąsiadki będą na mnie patrzeć jak na brudasa”. Czy naprawdę nie możemy powiedzieć „Lubię święta” bez żadnego „ale”?
Nikt nie lubi przymusu, a przed Bożym Narodzeniem większość z nas czuje, że na nasze głowy spada zbyt wiele obowiązków. „Musisz kupić prezenty”, „nie zapomnij kupić karpia”, „dlaczego okna nie są jeszcze umyte?” – te i wiele innych rozkazów, nakazów i pytań wciąż słyszymy od naszych bliskich. Wciąż coś musimy. A my byśmy woleli po prostu chcieć…
Narzekamy również na przymus spędzania niezliczonych ilości godzin przy stołach, na nudne rozmowy z rodziną, ale także na to, że musimy wydać fortunę na prezenty. Na wszelki wypadek z góry zakładamy, że te podarki, które sami otrzymamy, również nam się nie przydadzą, więc to kolejny powód do utyskiwań.
Nie potrafimy się jednak temu całemu szaleństwu przeciwstawić. Dlaczego? Może gdzieś, w głębi, pasuje nam ta cała bożonarodzeniowa gorączka? Bo jeśli naprawdę tak wielu z nas nie lubi, dlaczego nie robi niczego, by zmienić je w przyjemne? Może po prostu lubimy narzekać, albo jesteśmy zbyt leniwi, żeby cokolwiek zmienić…?
Święta to dni zupełnie inne niż pozostały czas w roku. Jest w nich coś magicznego nawet, jeśli bardzo będziemy się przed tym bronić. Każdy ma swoje świąteczne marzenia, życzenia, każdy chce zrobić w czasie Bożego Narodzenia coś, żeby sprawić przyjemność innym i sobie. Dlaczego więc tak bardzo na nie narzekamy?
Komercjalizacja świąt nie musi nas przecież dotyczyć, wystarczy, że się skutecznie jej oprzemy. Nie trzeba robić zakupów w hipermarketach, małe, osiedlowe sklepiki również mają świetny asortyment. Piosenki świąteczne w radiu nie muszą drażnić, jeśli pomyślimy, ze kolejny raz usłyszymy je dopiero za rok. Święta mogą być piękne, możemy je pokochać, nie tęskniąc za tymi sprzed lat. Wystarczy tylko trochę chcieć i znaleźć w sobie zdrową dawkę optymizmu.
Po wpisaniu w google hasła „nie lubię świąt” wyskakuje cała masa artykułów, wypowiedzi na forach internetowych, wpisów na blogach. Ludzie najwyraźniej lubią nie lubić świąt i chętnie się ze swoją niechęcią bożonarodzeniową dzielą. Nie gorzej jest, na szczęście, z frazą „kocham Boże Narodzenie”. Jak to więc z nami jest? Kochamy czy nienawidzimy święta? A może jedno i drugie naraz?
„Lubię świąteczną atmosferę” przyznaje Monika, 30-letnia nauczycielka. Jednak zaraz dodaje „Nie cierpię tłumów w sklepach, nie cierpię tej bieganiny za prezentami, nie lubię też tego, że muszę sprzątać, a jak nie umyję okien, sąsiadki będą na mnie patrzeć jak na brudasa”. Czy naprawdę nie możemy powiedzieć „Lubię święta” bez żadnego „ale”?
Nikt nie lubi przymusu, a przed Bożym Narodzeniem większość z nas czuje, że na nasze głowy spada zbyt wiele obowiązków. „Musisz kupić prezenty”, „nie zapomnij kupić karpia”, „dlaczego okna nie są jeszcze umyte?” – te i wiele innych rozkazów, nakazów i pytań wciąż słyszymy od naszych bliskich. Wciąż coś musimy. A my byśmy woleli po prostu chcieć…
Narzekamy również na przymus spędzania niezliczonych ilości godzin przy stołach, na nudne rozmowy z rodziną, ale także na to, że musimy wydać fortunę na prezenty. Na wszelki wypadek z góry zakładamy, że te podarki, które sami otrzymamy, również nam się nie przydadzą, więc to kolejny powód do utyskiwań.
Nie potrafimy się jednak temu całemu szaleństwu przeciwstawić. Dlaczego? Może gdzieś, w głębi, pasuje nam ta cała bożonarodzeniowa gorączka? Bo jeśli naprawdę tak wielu z nas nie lubi, dlaczego nie robi niczego, by zmienić je w przyjemne? Może po prostu lubimy narzekać, albo jesteśmy zbyt leniwi, żeby cokolwiek zmienić…?
Święta to dni zupełnie inne niż pozostały czas w roku. Jest w nich coś magicznego nawet, jeśli bardzo będziemy się przed tym bronić. Każdy ma swoje świąteczne marzenia, życzenia, każdy chce zrobić w czasie Bożego Narodzenia coś, żeby sprawić przyjemność innym i sobie. Dlaczego więc tak bardzo na nie narzekamy?
Komercjalizacja świąt nie musi nas przecież dotyczyć, wystarczy, że się skutecznie jej oprzemy. Nie trzeba robić zakupów w hipermarketach, małe, osiedlowe sklepiki również mają świetny asortyment. Piosenki świąteczne w radiu nie muszą drażnić, jeśli pomyślimy, ze kolejny raz usłyszymy je dopiero za rok. Święta mogą być piękne, możemy je pokochać, nie tęskniąc za tymi sprzed lat. Wystarczy tylko trochę chcieć i znaleźć w sobie zdrową dawkę optymizmu.