
Wkrótce będziemy obchodzić święto Zmarłych i Wszystkich Świętych. Wcześniej jednak wiele osób, a w szczególności młodych ludzi, będzie bawić się na imprezach związanych z Halloween. Czy ten zwyczaj to naprawdę tylko kalka amerykańskiej zabawy?
Halloween to inaczej All Hallows Eve, czyli wigilia Wszystkich Świętych. Inne nazwy tego święta to “All Hallows”, “Hallowmas”, “All Saints” lub “All Souls' Day”. Halloween nie jest, wbrew pozorom, amerykańskim pomysłem. Do Stanów przywędrowało z Irlandii w XIX wieku. To bardzo stare, celtyckie święto, które było nie tylko dniem, w którym czczono zmarłych, ale i momentem pożegnania lata i przywitania zimy.
Pod koniec października, według wierzeń Celtów, zacierała się granica między światem żywych i umarłych. Dusze osób, które odeszły, schodziły powrotem na ziemię i mogły przez jedną noc w roku przebywać wśród ludzi. Te dobre, przyjazne, przychodziły do domów swoich bliskich, gdzie wspólnie świętowano przy suto zastawionych stołach. Były jednak i takie duchy, których jedynym celem było znalezienie wśród żywych ciała, w którym mogłyby zamieszkać. Dlatego Celtowie przebierali się w straszne kostiumy, zakładali maski, by dusze pomyliły ich z innymi strachami i nie rozpoznawały w nich ludzi. Rozpalano także ogniska by wskazać duszom drogę do ich domów i jednocześnie wyprowadzić je z osad. W te dni składano także ofiary ze zwierząt tak aby celtyckie bóstwa były łaskawe w czasie nadchodzącej zimy. Na stosach palono mięso i plony, ale zdarzało się, że płonęli także ludzie poświęceni w darze dla bóstw.
Dziś dzieci i młodzież nie tylko w Ameryce, ale i w wielu europejskich krajach, a przede wszystkim w Anglii i Irlandii, przebierają się za straszydła, chodzą po domach prosząc o cukierki wołając „trick or treat” (cukierek albo psikus). Starsi do rana bawią się na „strasznych” imprezach.
Jednak i my, Słowianie, mamy tradycje związane z wigilią Wszystkich Świętych. Dziady, kojarzone głównie z utworem Adama Mickiewicza, to przecież stary pogański zwyczaj. Wierzono, że 31 października dusze zmarłych pojawiały się na ziemi by prosić ludzi o pomoc, a ci spełniali ich prośby. W czasie specjalnej wieczornej uczty, w której uczestniczyli ludzie starszy i chorzy, będący „jedną nogą w grobie” , przywoływano duchy. Goszczono zmarłych, pojono ich i karmiono, następnie pytano o ich prośby by znów odesłać dusze w zaświaty. Ci mieszkańcy, którym nie dane było pojawić się na tej niezwykłej kolacji, prosili żebraków, czyli Dziady, o modlitwy za zmarłych.
Gospodarze gościli duchy przy stołach, świętowali na cmentarzach, odmawiano także modlitwy związane z tym świętem. Niektóre dusze nie chciały wcale wracać do swojego świata umarłych. Chowały się po kątach, szukały skrytek, gdzie mogłyby bezpiecznie zostać aż do kolejnych świąt. Ludzie obchodzili więc domostwa odmawiając modlitwy i szukając dusz. Aby wygnać je z wiosek, rozpalano ogniska, które wskazywały duszom drogę wyjścia. W tym dniu ludzie dawali jałmużny żebrakom aby ci wspominali dusze zmarłych.
Nie negujmy więc Halloween tylko dlatego, że uważamy je za amerykańską tradycję. Warto również przypomnieć sobie nasze, słowiańskie zwyczaje, które po części przetrwały do dziś
Pod koniec października, według wierzeń Celtów, zacierała się granica między światem żywych i umarłych. Dusze osób, które odeszły, schodziły powrotem na ziemię i mogły przez jedną noc w roku przebywać wśród ludzi. Te dobre, przyjazne, przychodziły do domów swoich bliskich, gdzie wspólnie świętowano przy suto zastawionych stołach. Były jednak i takie duchy, których jedynym celem było znalezienie wśród żywych ciała, w którym mogłyby zamieszkać. Dlatego Celtowie przebierali się w straszne kostiumy, zakładali maski, by dusze pomyliły ich z innymi strachami i nie rozpoznawały w nich ludzi. Rozpalano także ogniska by wskazać duszom drogę do ich domów i jednocześnie wyprowadzić je z osad. W te dni składano także ofiary ze zwierząt tak aby celtyckie bóstwa były łaskawe w czasie nadchodzącej zimy. Na stosach palono mięso i plony, ale zdarzało się, że płonęli także ludzie poświęceni w darze dla bóstw.
Dziś dzieci i młodzież nie tylko w Ameryce, ale i w wielu europejskich krajach, a przede wszystkim w Anglii i Irlandii, przebierają się za straszydła, chodzą po domach prosząc o cukierki wołając „trick or treat” (cukierek albo psikus). Starsi do rana bawią się na „strasznych” imprezach.
Jednak i my, Słowianie, mamy tradycje związane z wigilią Wszystkich Świętych. Dziady, kojarzone głównie z utworem Adama Mickiewicza, to przecież stary pogański zwyczaj. Wierzono, że 31 października dusze zmarłych pojawiały się na ziemi by prosić ludzi o pomoc, a ci spełniali ich prośby. W czasie specjalnej wieczornej uczty, w której uczestniczyli ludzie starszy i chorzy, będący „jedną nogą w grobie” , przywoływano duchy. Goszczono zmarłych, pojono ich i karmiono, następnie pytano o ich prośby by znów odesłać dusze w zaświaty. Ci mieszkańcy, którym nie dane było pojawić się na tej niezwykłej kolacji, prosili żebraków, czyli Dziady, o modlitwy za zmarłych.
Gospodarze gościli duchy przy stołach, świętowali na cmentarzach, odmawiano także modlitwy związane z tym świętem. Niektóre dusze nie chciały wcale wracać do swojego świata umarłych. Chowały się po kątach, szukały skrytek, gdzie mogłyby bezpiecznie zostać aż do kolejnych świąt. Ludzie obchodzili więc domostwa odmawiając modlitwy i szukając dusz. Aby wygnać je z wiosek, rozpalano ogniska, które wskazywały duszom drogę wyjścia. W tym dniu ludzie dawali jałmużny żebrakom aby ci wspominali dusze zmarłych.
Nie negujmy więc Halloween tylko dlatego, że uważamy je za amerykańską tradycję. Warto również przypomnieć sobie nasze, słowiańskie zwyczaje, które po części przetrwały do dziś