UWAGA!

Jakub Dudzik: Rekonstrukcja historyczna ewoluuje

 Elbląg, Jakub Dudzik w mundurze żołnierza armii polskiej formowanej w ZSRR w 1943 r.
Jakub Dudzik w mundurze żołnierza armii polskiej formowanej w ZSRR w 1943 r. (fot. Sebastian Malicki)

- W ubiegłym roku, na początku grudnia w Gdańsku odtwarzaliśmy stoczniowców w ramach rekonstrukcji Stanu Wojennego. W sierpniu na Helu w ramach dużego wydarzenia rekonstrukcyjnego „D Day Hel“ wcielaliśmy się w rolę polskiej ludności cywilnej ewakuowanej podczas kampanii wrześniowej w 1939 r. oraz francuskich cywili podczas II wojny światowej - opowiada Jakub Dudzik, elbląski rekonstruktor.

- Co to za mundur?

- Żołnierza piechoty Wojska Polskiego, sformowanego na terenach Związku Radzieckiego w 1943 r. Konkretnie jest to replika munduru wzór 43. Był wykorzystywany przez cały okres wojny, zaczynając od obozu w Sielcach nad Oką w 1943 r., po zdobywanie Berlina dwa lata później i jeszcze krótko po wojnie. Wiemy, że niektóre egzemplarze minimalnie się od siebie różniły, wynika to z masowej produkcji wojennej. Ja akurat mam bluzę mundurową, spodnie, buty, płaszcz i rogatywkę z orzełkiem bez korony, zwanym trochę pogardliwie kuricą. Już w momencie tworzenia pierwszych oddziałów w Sielcach nad Oką, Rosjanie podjęli decyzję, że polskie wojsko ma być umundurowane w inny, odmienny sposób niż żołnierze Armii Czerwonej. Miały być one wzorowane na tym, co żołnierz polski nosił przed wojną. Nie licząc spodni, bo one były klasyczną produkcją wojenną na potrzeby Armii Czerwonej. W pierwszym okresie tworzenia armii polskiej jeszcze zdarzało się, że żołnierze mieli radzieckie mundury, ale w miarę upływu czasu większość armii polskiej udało się przemundurować.

 

- Jak można się domyślić, jest Pan rekonstruktorem...

- Działam w Grupie Rekonstrukcji Historycznej „Retrospekcja“. Odtwarzamy głównie życie cywilne od lat 30. XX wieku do lat 80. Głównie polskich cywili, ale zdarzyły się też zagraniczni. Siedzibę mamy w Pruszczu Gdańskim, operujemy na terenie Pomorza ale i zdarzają się wyjazdy w dalsza części Polski i Europy... Nasi członkowie mieszkają w różnych miastach, ja jestem elblążaninem... Akurat miejsce zamieszkania nie ma większego znaczenia, jeżeli komuś nie przeszkadza konieczność dojazdów do Trójmiasta. Zajmujemy się „public history“ czyli staramy się odtwarzać nie tyle konkretne wydarzenie historyczne, co tzw. życie codzienne ludzi, chcemy jak najwierniej oddać „klimat epoki“, pokazać „żywe pocztówki“. Dobrym przykładem jest tu wydany przez nas niedawno kalendarz, w których pozujemy w ubraniach z dawnych czasów. Chcemy pokazać życie, które toczyło się poza wielkimi bitwami. Oczywiście to nie oznacza, że wojska unikamy. Co widać na zdjęciu.

 

- Gdzie można było was zobaczyć?

- W ubiegłym roku, na początku grudnia w Gdańsku odtwarzaliśmy stoczniowców w ramach rekonstrukcji Stanu Wojennego. W sierpniu na Helu w ramach dużego wydarzenia rekonstrukcyjnego „D Day Hel“ wcielaliśmy się w rolę polskiej ludności cywilnej ewakuowanej podczas kampanii wrześniowej w 1939 r. oraz francuskich cywili podczas II wojny światowej. „D Day Hel“ to zasadniczo rekonstrukcja alianckiego desantu na Normandię w 1944 r., ubiegłoroczny scenariusz przewidywał też inscenizację obrony Helu w 1939 r. Jak widać, nasze zainteresowania są szerokie. Ludzie reagują różnie. Pamiętam taki komentarz pod jednym z artykułów w internecie, który zapowiadał pokaz cywilnej mody francuskiej przy okazji prelekcji o państwie Vichy. Komentator napisał mniej więcej tak: „Czemu zajmujecie się modą cywilną, przecież była wojna“. Ale nawet w czasie wojny nie wszyscy chodzili w mundurach, cywile mieli swoje życie i jakoś się musieli ubierać. Podczas wspomnianej inscenizacji Stanu Wojennego część obserwujących miała „wątpliwości“ czy należy przebierać się za milicjantów. Nasi koledzy odrywający rolę funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, zaznaczają że to tylko aktorstwo w celu upamiętnienia wydarzeń historycznych, a nie naśladowanie funkcjonariuszy w rzeczywistości. czasami trzeba wyraźnie o tym powiedzieć zgromadzonym: my tylko odgrywamy role, także tych „złych“. Rekonstrukcja ma pokazać wydarzenia, a nie ideologiczne, czy polityczne przekonania rekonstruktorów.

 

- Skąd u Pana takie zainteresowanie?

- Ze szkoły, w największym skrócie. Jestem absolwentem szkoły podstawowej nr 1 w Elblągu. Historii uczył Wojciech Paczkowski, którego, korzystając z okazji chciałbym serdecznie pozdrowić. W gabinecie historii było dużo różnych rzeczy związanych z historią: hełmy, mundury, po prostu multum... Każda lekcja była inna, każda na swój sposób była wyjątkowa. Pamiętam szkolne apele, które nie były nudnymi wykładami, a interaktywną inscenizacją, podczas której można było poczuć się częścią historii. Na tych apelach występowali uczniowie w odpowiednich strojach.

  Elbląg, Jakub Dudzik w garniturze z lat 30.
Jakub Dudzik w garniturze z lat 30. (fot. Mikołaj Sobczak)

 

- A Grupa Rekonstrukcyjna?

- Kilka lat temu pojechaliśmy z dziewczyną na Hel, jako “cywile“, oglądać D-Day. I podczas spaceru ona stwierdziła: „A może byśmy się zapisali, skoro to nas interesuje.“ I się zapisaliśmy, do tej pory oboje działamy w ruchu rekonstruktorskim.

 

- Jak wygląda życie codzienne rekonstruktora? Waszych ubrań nie można kupić w zwykłym sklepie z ubraniami.

- To są godziny szukania po sklepach i po źródłach historycznych . Rekonstrukcja historyczna ewoluuje i to, co było dopuszczalne jeszcze kilka, kilkanaście lat temu, dziś już nie przejdzie. Nie będzie dobrze widziane w środowisku. Dlatego ciągle szukamy, bo to co jest dostępne na rynku, często nie spełnia naszych wymagań. Podam przykład polskich mundurów z września 1939 r. Na początku lat 2000. na mundurach rekonstruktorów można było zobaczyć „cuda na kiju“, np. przerabianie ładownic z okresu powojennego na przedwojenne. Współcześnie taki rekonstruktor nie zostałby wpuszczony na inscenizację. Właśnie ze względu na to, że nie wygląda jak postać z epoki.

 

- A moda cywilna?

- W Tczewie mamy „swoją“ krawcową, która potrafi cuda uszyć. Wiadomo, że nie u każdego krawca można uszyć wszystko. Szukamy więc... Np. takich, którzy szyją mundury z okresu przedwojennego i oni czasami zgodzą się uszyć cywilne koszule z lat 30. Trudniejsza sprawa jest z garniturami. Staramy się znaleźć oryginalne, które mogłyby służyć za wzór. W przypadku tych „młodszych“, z lat 70. i 80. często można je jeszcze nosić. A potem trzeba znaleźć krawców, którzy potrafią uszyć garnitury sprzed kilkudziesięciu lat.

 

- Skąd wziąć materiał?

- Łatwiej mają dziewczyny, ponieważ najłatwiej kupić tkaninę bawełnianą, z której można potem uszyć bluzki i spódnice. Rekonstruktorzy wymieniają się informacjami, gdzie i za ile można kupić odpowiedni materiał. Są grupy dla rekonstruktorów zajmujące się sprzedażą materiałów wysokiej jakości. Trzeba pamiętać, że dzisiejsze tkaniny różnią się pod względem składu, i nie tylko, od tych używanych kilkadziesiąt lat temu. Materiał na garnitur z lat 30. musi być w 100 procentach naturalny.

 

- Wróćmy do militariów.

- Generalnie rekonstrukcja militarna w Polsce jest na bardzo wysokim poziomie. Polscy rzemieślnicy, którzy zajmują się wyrabianiem przedmiotów rekonstrukcyjnych, są chwaleni na całym świecie za jakość i odwzorowanie oryginałów. Weźmy pod uwagę ładownice, o których wspominaliśmy wcześniej. Z tym nie ma większych problemów. ich cena zależy od okresu historycznego ,armii w której były używane oraz modelu broni. Te do munduru żołnierza z Wojska Polskiego formowanego w Związku Radzieckim są ładownicami używanymi w Armii Czerwonej. Parciane ładownice do pepeszy kosztują w granicach 40 - 50 złotych, skórzane do karabinu mosin - do 100 zł. Z kolei komplet skórzanych ładownic do przedwojennego munduru żołnierza polskiego to koszt około 200 - 300 złotych za jedną ładownicę trójkomorową. Wiadomo, że sprzęt się zużywa. Podczas pokazów nikt nie zwraca uwagi, żeby mundur się nie pobrudził... Trzeba oddać atmosferę pola walki.

 

- Najciekawsza inscenizacja...

- Trudno tak szybko coś wybrać... Jak już mam coś wybrać, to ewakuację ludności z Helu we wrześniu 1939 r. podczas D-Day Hel. Zaangażowane były pojazdy cywilne oraz cala otoczka, która miała dać komfort widzom: dobre udźwiękowienie, oświetlenie. Udało się stworzyć klimat końca pewnego świata dla ówczesnych ludzi. W tym roku jeszcze trwa układanie kalendarza. Najłatwiej będzie można nas spotkać w okresie letnim, wtedy ma miejsce najwięcej wydarzeń rekonstrukcyjnych. Zimą przygotowujemy się do występów, uzupełniamy garderobę. I polecamy nasz kalendarz.

 

- Dziękuję za rozmowę.

 

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama