
W wielu krajach, takich jak Włochy czy Hiszpania, życie zaczyna się po zmierzchu. Wtedy ludzie wychodzą na ulice, a o wolne miejsce w lokalu nie jest łatwo. Polska oczywiście nie jest krajem na tyle turystycznym, aby nastawiać się na całodobowe życie, ale słyniemy za to z gościnności. Jak owa gościnność i nocne eskapady wyglądają w Elblągu?
Postanowiliśmy sprawdzić, czy warto wieczorem wychodzić z domu, a jeśli już się na to zdecydujemy, gdzie się udać, aby dobrze się bawić. Wybrałem się w piątkowy wieczór do paru klubów i pubów, aby empirycznie doświadczyć, co nasze miasto ma do zaoferowania. Piątek dla wielu ludzi jest dniem idealnym na wyjście, np. ze znajomymi. Każdy jednak, kto choć raz wybrał się np. na elbląską starówkę, widzi, jak specyficzne jest nasze miasto. Fakt – puby są pootwierane, ale co tam można zastać? Garstkę osób siedzących niedaleko baru, sączącą się w tle muzykę… i nic ponadto.
Są oczywiście wyjątki od tej reguły. Znajdą się (góra dwa) miejsca, gdzie zawsze są ludzie, a godzina zamknięcia wyznaczana jest wyjściem ostatniego klienta. Nie można jednak liczyć, że gdzie się nie udamy, tam znajdziemy rozentuzjazmowany tłum, w którym się nie zanudzimy. Tak naprawdę, w Elblągu całodobowo otwarte są jedynie stacje benzynowe i sklepy monopolowe.
Wydarzenia w tle
Na pewno elementem przyciągającym wielu ludzi są imprezy plenerowe, o które zahacza młodzież. Ich wpływ jednak na życie w lokalach jest znikomy. Oczywiście nie oczekujemy, że Elbląg zyska miano imprezowego miasta pokroju Sopotu, ale czy naprawdę nie stać nas na nic więcej?
Stare kontra nowe
Niektóre z lokali w Elblągu utrzymują się na rynku dość długo, podczas gdy nowo powstające miejsca giną w pustkach, a potem w niepamięci. Co jest tego powodem? Mam wrażenie, że zdobyta przez lata sława. Nie ma chyba osoby, która nie wie, gdzie jest np. Jaszczur, Bollywood (dawniej Bowling) czy chociażby West Side. W niektórych z tych miejsc bawili się jeszcze nasi rodzice i to chyba dzięki temu cały czas możemy tam się udać. Marka wyrobiona przez lata, która utrwaliła się w głowach elblążan, przynosi zysk w postaci gości.
Disco szał
Tego na pewno życzyliby sobie właściciele dyskotek. Jednak nie są to już te czasy, kiedy okoliczne miejscowości i połowa Elbląga bawiły się w Kazamatach. Teraz dyskoteki w naszym mieście można policzyć na palcach jednej ręki, a i tym nielicznym nie jest łatwo. Zdarzają się weekendy, podczas których można zobaczyć tam tłumy (jak na lokalne warunki), ale to ciągle mało. W tygodniu o udanej zabawie na parkiecie w towarzystwie wielu osób można zapomnieć. Powód jest śmiesznie prosty – nie jesteśmy miastem studenckim. PWSZ i EUH-E nie mają tylu studentów, żeby czynili oni nocne życie w naszym mieście bardziej urozmaiconym. W innych miastach to właśnie studenci napędzają imprezową maszynę, kiedy już „wyrwą” się z domu z chęcią wyszalenia się przed dorosłym życiem.
Konkurencją dla elbląskich klubów są też dyskoteki za miastem. Coraz więcej osób woli pojechać w weekend np. do Areny w miejscowości Wysoka lub jeśli są wakacje – do Krynicy Morskiej.
– Sam nie wiem, od czego to zależy. Jeden weekend jest udany i przez lokal przewija się sporo osób, a za tydzień kompletne pustki – mówi właściciel jednego z pubów.
Nie znajdziemy też w naszym mieście miejsca, gdzie ludzie w średnim wieku mogą spotkać się w swoim towarzystwie. Wiele z istniejących miejsc nastawia się na młodzież. Jest to o tyle dziwne, że ludzie dorośli zarabiają i są w stanie wydać więcej. A może to błędna ocena?
Fakt faktem, Elbląg nocą wieje nudą i świeci pustkami, a co gorsza, w tym ciemnym tunelu nudy nie widać światełka nadziei.
Są oczywiście wyjątki od tej reguły. Znajdą się (góra dwa) miejsca, gdzie zawsze są ludzie, a godzina zamknięcia wyznaczana jest wyjściem ostatniego klienta. Nie można jednak liczyć, że gdzie się nie udamy, tam znajdziemy rozentuzjazmowany tłum, w którym się nie zanudzimy. Tak naprawdę, w Elblągu całodobowo otwarte są jedynie stacje benzynowe i sklepy monopolowe.
Wydarzenia w tle
Na pewno elementem przyciągającym wielu ludzi są imprezy plenerowe, o które zahacza młodzież. Ich wpływ jednak na życie w lokalach jest znikomy. Oczywiście nie oczekujemy, że Elbląg zyska miano imprezowego miasta pokroju Sopotu, ale czy naprawdę nie stać nas na nic więcej?
Stare kontra nowe
Niektóre z lokali w Elblągu utrzymują się na rynku dość długo, podczas gdy nowo powstające miejsca giną w pustkach, a potem w niepamięci. Co jest tego powodem? Mam wrażenie, że zdobyta przez lata sława. Nie ma chyba osoby, która nie wie, gdzie jest np. Jaszczur, Bollywood (dawniej Bowling) czy chociażby West Side. W niektórych z tych miejsc bawili się jeszcze nasi rodzice i to chyba dzięki temu cały czas możemy tam się udać. Marka wyrobiona przez lata, która utrwaliła się w głowach elblążan, przynosi zysk w postaci gości.
Disco szał
Tego na pewno życzyliby sobie właściciele dyskotek. Jednak nie są to już te czasy, kiedy okoliczne miejscowości i połowa Elbląga bawiły się w Kazamatach. Teraz dyskoteki w naszym mieście można policzyć na palcach jednej ręki, a i tym nielicznym nie jest łatwo. Zdarzają się weekendy, podczas których można zobaczyć tam tłumy (jak na lokalne warunki), ale to ciągle mało. W tygodniu o udanej zabawie na parkiecie w towarzystwie wielu osób można zapomnieć. Powód jest śmiesznie prosty – nie jesteśmy miastem studenckim. PWSZ i EUH-E nie mają tylu studentów, żeby czynili oni nocne życie w naszym mieście bardziej urozmaiconym. W innych miastach to właśnie studenci napędzają imprezową maszynę, kiedy już „wyrwą” się z domu z chęcią wyszalenia się przed dorosłym życiem.
Konkurencją dla elbląskich klubów są też dyskoteki za miastem. Coraz więcej osób woli pojechać w weekend np. do Areny w miejscowości Wysoka lub jeśli są wakacje – do Krynicy Morskiej.
– Sam nie wiem, od czego to zależy. Jeden weekend jest udany i przez lokal przewija się sporo osób, a za tydzień kompletne pustki – mówi właściciel jednego z pubów.
Nie znajdziemy też w naszym mieście miejsca, gdzie ludzie w średnim wieku mogą spotkać się w swoim towarzystwie. Wiele z istniejących miejsc nastawia się na młodzież. Jest to o tyle dziwne, że ludzie dorośli zarabiają i są w stanie wydać więcej. A może to błędna ocena?
Fakt faktem, Elbląg nocą wieje nudą i świeci pustkami, a co gorsza, w tym ciemnym tunelu nudy nie widać światełka nadziei.
mm